Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2011, 22:28   #6
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Smith jechał jako jeden z ostatnich, pilnując tyłów. Postanowił dołączyć do nich, gdyż jak twierdził w kupie raźniej. Nie oznaczało to, że zamierzał się z nimi zbytnio bratać. Siedział w siodle jak zwykle lekko przygarbiony, a kapelusz delikatnie zasłaniał jego czoło, sprawiając że padające promienie słońca nie oślepiały go. W ustach trzymał cygaro, które z wielką zażyłością palił. Co jakiś czas zerkał na boki jakby wypatrywał niebezpieczeństwa, lecz nic nie mówił. Nie widział powodu. Obserwował spokojnie swoich towarzyszy, wyrabiając sobie o nich opinie.

Hugo, ciemnoskóry mężczyzna, które silne ramiona wprawione w ruch zapewne siały by zniszczenie i spustoszenie, wyglądał na opanowane lecz Jeremiah czuł że mężczyzna ucieszyłby się z jakiejś bitki. Gołym okiem było widać, jego pieczołowitą opiekę nad Lulu.

Lulu, piękna kobieta lecz Smith wiedział że to nie dla niego. Nigdy nie lubił dziwek. Nie to że miał coś przeciwko nim, lecz nigdy nie korzystał z ich usług. Nie czuł takiej potrzeby, ale nie mógł zaprzeczyć, ze kobieta była kimś więcej. Miała zadatki na kogoś więcej, ale to już nie była jego sprawa.

Druga z kobiet, Molly. Ciekawa, mało mówiła choć gdy się rozgadała pewnie przegadała by niejednego oratora. Dziewczyna, nie wyglądała na taką która daje sobą pomiatać. Resztę grupy nadal oceniał, lecz nie wyrobił sobie jeszcze opinii o nich. A przecież słowa Pana brzmiały:

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim
sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam
odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we
własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu:
Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku?

Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz,
ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata

Rozważania nad oceną jego towarzyszy, zostały przerwane przez trapera:

- Kilkadziesiąt koni. Jadą szybko. W naszą stronę..

Smith rozpiął płaszcz, odsłaniając koloratkę a także pas, i rewolwer. Smith pogłaskał rękojeść broni i wypluł cygaro. Druga ręka chciała powędrować za „pazuchę”, lecz w ostatniej chwili powstrzymał się. Ci, uważniejsi mogli by zobaczyć jak jego ręka przez chwilę, drgać. Trwało to chwilę, lecz już wróciło do normy. Jeremiah wyjął broń i sprawdził czy jest naładowany. Był. Ostrożności jednak nigdy za wiele. Nie zjeżdżał, nie miał zamiaru. Nigdy nie uciekał przed nikim.. od dawna. Tym razem też nie miał zamiaru.

Pod nosem zaczął mówić:

- Nie bój się, bo Ja jestem z Tobą, nie trwóż się tak bardzo, bom Ja twoim Bogiem. Ja Cię umocnię i będę Cię wspierał i podtrzymywał zwycięsko moją własną prawicą.

Gdyby, któryś z jego towarzyszy usłyszał i spojrzał na niego dziwnie, Smith tylko wzruszył ramionami i rzekł:

- Księga Izajasza…


Czekał spokojnie na nadjeżdżających jeźdźców. Był gotów. Wiedział tez jedno, jego towarzysze nie byli tchórzami. Byli groźni, a być może groźniejsi niż on sam. Błysk w oku Smitha się pojawił.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline