Jack Daniels
Miarowe stukanie metalowej rurki o ziemię rozchodziło się w powietrzu. Na drodze prowadzonej do tej wio.. miasteczka szedł gość jakiego tu dawno nie było, no przynajmniej za dnia. Długi płaszcz z postawionym kołnierzem, kapelusz zaciągnięty na tyl głowy, zasłonięte przepaską oczy. W ręku metalowa rurka, a raczej zużyty Winchester. Ogólnie dziwak robił dziwne wrzenie. Nawet zwierzęta gdzieś znikał z drogi, którą szedł, pewnie dlatego, że ten Winchester już parę razy wystrzelił, całkiem przypadkiem oczywiście. Jack wszedł w obręb miasta, wciągnął głośno powietrze i powiedział z grobową powagą: Prawie jak w domu.
Uśmiech wykrzywił jego, lekko to ujmując, mało ładną twarz, z której nie dało się wywnioskować wieku.
W sumie strasznie nie wyglądał, ale pare matek zabrało swoje dzieci z ulicy i zamknęło okiennice. Tak na wszelki wypadek. |