- Kawalerze Marcusie - uwaga książęcej pary skoncentrowała się na młodym szlachcicu. - Chcę byście wiedzieli, iż z małżonką jesteśmy zaszczyceni waszą propozycją pomocy. Może wam, tak zacnemu szlacheckiemu synowi uda się wreszcie przemówić mojemu dziadowi do rozsądku, by wrócił do nas, do bezpiecznego Węzła?
Zwrócił się też w kierunku inżyniera. - Nie chciałbym żebyście zrozumieli nas źle, ale wolelibyśmy byście nie robili starcowi złudnych nadziei. - widać było, iż książę niezbyt wierzył w możliwość powstrzymania dalszych kataklizmów przez jednego człowieka. - Szczerze mówiąc, zdecydowaliśmy się posłać po Inżyniera bardziej po to, by ten poczynił odpowiednie wyliczenia i udowodnił mojemu dziadowi, iż dalsze pozostawanie na zagrożonych terenach jest szaleństwem.
- Oczywiście - dodała jego małżonka. - Naprawienie tej maszyny, o której wspomniałeś, drogi Gregory, byłoby prawdziwym błogosławieństwem dla nas i całego globu, jednak wolelibyśmy byście zajęli się tym już, gdy nasz krewny będzie bezpieczny. - ...szczególnie, że o wspomnianej na tej mapie jednostce nigdy nie słyszeliśmy - skwitował nadal nieprzekonany książę. |