Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2011, 18:37   #10
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Lulu nie chciała się wdawać w dyskusje na temat wątpliwego stanu swoich finansów przy pozostałych towarzyszach. Postanowiła porozmawiać z właścicielem gdy tylko uda jej się zdybać go na osobności. Na razie cała swą uwagę skupiła na siedzącym trochę w głębi mężczyźnie, który z wyraźnie lubieżnym spojrzeniem rozbierał ją wzrokiem. Wolnym krokiem ruszyła w jego kierunku. Jak zwykle poruszała się elegancko, bez tak częstego dla kobiet jej profesji prostactwa i pospolitej lubieżności. Biodra kołysały się na tyle tylko żeby zwrócić uwagę, nie na tyle by można jej cokolwiek zarzucić nawet na pikniku parafialnym z okazji Dnia Niepodległości. Idealnie proste plecy, długa szyja unosząca dumnie uniesioną głowę. Zdecydowanie miało się wrażenie, że gdyby na jej czubku położyć książkę bez problemu utrzymałaby się ona w tamtym miejscu. Jednak wesołe spojrzenie i lekko rozchylone usta ukazujące białe ząbki, przeczyły temu obrazowi idealnie wychowanej damy. Słowem, niezwykła mieszanina, intrygująca i pociągająca. Lulu zarzucała swoje sieci...

Mężczyzna z przyklejonym do twarzy uśmiechem wciąż tasował karty, ale już mniej zręcznie, jakby miał problemy z podzielnością uwagi.


Podeszła do stolika, ale nie stanęła na wprost tylko za plecami mężczyzny lekko z boku i nachyliła się lekko do przodu jakby z najwyższą uwagą obserwowała ruch jego dłoni. Jej suknia musnęła nogi siedzącego człowieka.
- Co cię sprowadza do takiej nory Lulu? - zapytał z przekąsem.
- Jestem tylko przejazdem - powiedziała jeszcze bliżej przysuwając się do niego i jednocześnie szybko kalkulując gdzie mogli się spotkać. Nie wyglądał na typowego saloonowego bywalca z dzikiego zachodu, może więc był klientem z dawnych czasów? To by wyjaśniało dlaczego nie pamiętała jego twarzy. Zbyt wiele ich się wtedy przed jej oczami przewijało by starała się je wszystkie zapamiętać.
- Napijesz się? - zapytał polewając sobie ze stojącej na stole butelki. Obok stały jeszcze dwie czyste, puste. Popatrzyła na trunek, a potem wyciągnęła dłoń i końcem palca przejechała po jego przedramieniu:
- Nie zmieniłam zwyczajów mimo podróży przez ten dziki kraj. Nadal przed kolacją pijam tylko lekkie wino. - Powiedziała z delikatnym uśmiechem.

- Richardson! - gracz podniósł rękę.
- Tak panie Crispin? - posłusznie odkrzyknął barman.
- Kieliszek czerwonego wina.
Winslow skwapliwie sięgnął po butelkę i kielich.
- A ty Freddy? - Dzięki słowom barmana odpowiednie trybiki wskoczyły na swoje miejsce i pamięć dziewczyny się odblokowała - Też jesteś dość daleko od domu...
Nie miała zamiaru ujawniać mu swojej wiedzy na jego temat. To, że wiedziała że poszukują go na Wschodzie i za co, mogło się kiedyś przydać, ale na razie nie było potrzebne.
- Przejazdem jestem. Znudziło mnie wschodnie wybrzeże. Poszukam szczęścia w Westwood. Tam przy stołach są duże stawki. Mawiają, że złoto leży w strumieniach jak kamienie...
- Oooo... - Lulu pochyliła się do jego ucha - no to chyba zmierzamy w tym samym kierunku... - szepnęła.
Crisp roześmiał się wesoło. Odsunął się od stołu z krzesłem i podając jej rękę zaprosił na swoje wystawione kolano. Richardson przyszedł z dużym pucharem wypełnionym do większej połowy czerwonym winem.
- Wybornie. Podbijemy więc Black Hills. Ale czemu tam? - zapytał zaintrygowany. - Lulu jedzie potem dalej do Deadwood?
Dziewczyna popatrzyła na niego prowokacyjnie, po czym odsunęła jedno ze stojących przy stole krzeseł i usiadła na nim prosto. Nie miała na razie zamiaru zdradzać swoich planów. Nic tak nie dodaje pikanterii kobiecie jak odrobina tajemniczości. Wzięła kieliszek delikatnie w dwa palce i upiła niewielki łyk.
Przez chwilę z wyraźną rozkoszą smakowała je w ustach.
- Bardzo dobre - powiedziała w końcu - kto by się
spodziewał takich trunków na tym odludziu.
Crisp dosunął się do stołu i umoczył usta pociągając łyczek whisky. Potem bawiąc się kartami wykładał je na stole.
- Zagrasz? - zapytał niewinnie.
Tym razem Lulu roześmiała się wesoło:
- Ach nie. Zbyt dobrze znam twoją reputację. Po za tym nigdy nie dopisywało mi szczęście w kartach.
- Ha, a twoi kompani to kto? - zapytał zezując spod kapelusza na stojących przy barze mężczyzn zawieszając wzrok na Molly.
- Przypadkiem jedziemy w tym samym kierunku. Nie sądzę jednak by mieli zbyt wiele pieniędzy by mogli się nimi z Tobą podzielić.
Pogodny wyraz twarzy Freddiego nie zmienił się, choć w oczach pojawił się przyćmiony blask zawodu.
- Może jednak dziś wieczorem będziesz miał ochotę inaczej spędzić czas niż grając w karty? - Różowy języczek Lulu wysunął się delikatnie, a jego czubek obrysował pełne warki dosyć prowokacyjnym ruchem.
- Taaak. Dzisiaj już chyba karty sobie odpoczną... Właściwie można zacząć wieczór już teraz. - powiedział zadzierając głowę do góry wymownie patrząc na balustradę na piętrze, gdzie były pokoje gościnne. - Mam bardzo przytulny pokój. - dodał zakręcając butelkę whisky i wziął potem do ręki pustą szklaneczkę. - Pójdziemy go obejrzeć razem?
- Choć pracuję teraz na własny rachunek zasady stosowane u Madame uznałam za bardzo rozsądne - powiedziała Lulu nie ruszając się z miejsca.

Crisp wyjął portfel z kieszeni kamizelki, która była złoto-czerwona z jaskrawymi, ozdobnymi motywami eleganckich nici i wzorów. Krzykliwa. Na stole położył pięć dolarów, które przykrył nadpitą szklanką whisky. Kolejne trzy banknoty dziesięciodolarowe zwinął w rulon i nachylając się ku Lulu wsunął delikatnie pomiędzy jej piersi.
- Nie zapomniałem dobrych manier. Niezależnie od miejsca. - powiedział strzygąc wąsem. - To będzie wieczór ze śniadaniem, bo pewnie jesteś głodna Lulu.
- A może rozpoczniemy go od kolacji i kąpieli? Może też znajdzie się tu wystarczająco duża wanna by pomieścić dwie osoby? - Powiedziała wstając i ocierając się o Freddiego prowokująco.
Mężczyzna wstał i w jednaj ręce trzymając szyjkę butelki, drugą dyskretnie podszczypnął jej pośladek.
- Taką właśnie balię mam w pokoju. - powiedział udając powagę.
Dziewczyna wsunęła mu dłoń pod ramię i przytuliła do jego boku:
- Prowadź więc mon amie.
- Madame...
Freddy wystawił szarmancko ramię i poprowadził Lulu schodami na górę. Czujny barman już dawał znać jednemu z pomocników gdzie ma zanieść rzeczy czarnowłosej dziewczyny. Pan Richardson był doprawdy wysoce kompetentny.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 13-11-2011 o 19:08.
Eleanor jest offline