Ja autora tematu rozumiem. Również wolę, gdy na sesjach, gdy już występują bluzgi, są to bluzgi, które nie kojarzą się od razu z karkami z blokowiska i nie brzmią identycznie jak to, co słyszymy na ulicach (no chyba, że sesja rozgrywa się właśnie w dokładnie takim środowisku). Niestety gdzieś ukształtował się taki model odgrywania twardziela (tudzież innego hardego, przyziemnego wyrobnika), który mówi, że taka postać winna bluzgać jak szalona i to najlepiej w stylu polskiego zapuszczonego osiedla. Tymczasem w literaturze (nawet tej szmatławej) udaje się wykreować odpowiedni obraz chamstwa i prostactwa i bez bluzgów w co drugim zdaniu. |