Napisałem, że wolę, gdy bluzgi na sesjach nie brzmią identycznie jak te używane obecnie na ulicach/blokowiskach.
To prawda, że wiele z obecnych wulgaryzmów ma swoje pochodzenie w staropolszczyźnie i w językach krajów ościennych, jednak, po pierwsze ich historyczne znaczenie i zastosowanie częstokroć były inne, a po drugie, co do czego językoznawcy i mediewiści są zgodni, z pewnością nie były używane jako "przecinki", tak jak jest to popularne teraz. Do tego dochodzi fakt, że większość obecnie stosowanych konstrukcji wulgaryzmów w takiej formie, jak słyszymy je obecnie nie jest starsza niż parędziesiąt lat.
Jeśli ktoś więc mówi, że wypowiedzi rodem od współczesnej dresiarni w ustach jego postaci są historycznie uargumentowane, to jest to albo brak wiedzy, albo uparte ukrywanie własnego lenistwa.
Tak się składa, że akurat polszczyzna obfituję w masę soczystych i barwnych historycznych bluzgów, które bez problemu można znaleźć w dużych ilościach choćby w książkach polskich autorów fantasy. Tylko, że tam są zręcznie stylizowane, mają kopa, są dokładnie przemyślane i pojawiają się w kluczowych momentach spełniając celnie swoją rolę. I tak też lubię widzieć je na sesjach.
By jednak lepiej doradzić autorowi tematu dobrze by było dowiedzieć się w jakich realiach i czasie potrzebowałby zastosować te swoje bluzgi