Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2011, 18:07   #12
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Obiecałem, że napiszę, to i piszę. Zmęczony jestem akurat, ale dłużej odkładać byłoby nieładnie, więc może skrócę trochę, trudno, MG chwaliłem po drodze, to jak mu się teraz dostanie jedna pochwała mniej, to pokrzywdzony nie będzie.

Do sesji zostałem właściwie zaproszony po wpisie w temacie "Najchętniej zagrał(a)bym w... - propozycje graczy" w dziale rekrutacji, w którym to stwierdziłem że szukam czegoś w miarę prostego i z jajem (akurat wymęczyło mnie tworzenie karty do czegoś innego i dla równowagi...). Dodatkowo ostatnio mam akurat "fazę" na filmy o żywych trupach, więc chętnie się dołączyłem.

Rekrutacja była przejrzysta, zachęcająca, kontakt szybki, mimo tego dołączania na ostatnią chwilę nie było żadnych problemów, ogółem in plus.

Przebieg rozgrywki przyjemny, choć ostatecznie na dowcip nie było wiele miejsca (ogólnie, poświęcanie czasu na wygłupy groziło szybką przegraną, a wczesna śmierć Jurija także nie nastrajała do żartów). Kto mnie czytał, ten wie, że jak akurat wyhaczyłem moment, to dowcipkowałem sobie trochę, ale przeważnie nie pozwalałem sobie za bardzo z wyżej wymienionych powodów.
Mimo pewnych nieporozumień,które na szczęście (?) przeważnie wychodziły mi na dobre, wszystko szło sprawnie. Początkowo ustalona szybkość odpisów nie weszła w życie, co początkowo mi nie przeszkadzało, za to później nieco dało mi w kość, toteż protestowałem nieco... Z drugiej strony, jak mnie już bardzo przycisnęło, to na mnie poczekano, co znowu liczy się in plus.
Mniej więcej od komisariatu zacząłem mieć potężnego pecha (gdzie bym nie poszedł, to akurat coś się pitoliło - na basenie prawie od początku gry było spokojnie, a ledwo podniósł się procent irlandzkich gliniarzy w atmosferze i już rozróba). Ogólnie, parę ostatnich kolejek skończyło się dla mnie na bieganinie i nic ciekawszego nie udało mi się wykonać... Jakoś brak było czasu żeby się zorganizować porządnie, chyba że założeniem MG było, że gracze powstrzymają się od ogrywania postaci? No cóż, jak zostało stwierdzone, działałem raczej zgodnie z założeniami postaci, możliwe dobrze odgrywając.
Parokrotnie wyszedłem poza jednolinijkową ramę, owszem, jak akurat miałem chwilę czasu (z różnych powodów - tak dla żartu, jak i by coś dokładniej zaplanować, zaś początkowo, zdaje się, próbowałem się za bardzo wczuwać).
We wszystkim w którymś momencie zaczęła mi kwasić postać Little Ann, przy czym chodzi tu nie tyle o odgrywanie (tu ukłon w twoją stronę, Yzurmirze, świetna robota), co o bezpośredni wpływ na :armię" bn'ów których dostał (bruździli co niemiara). Ostatecznie, ich ruchy wyglądały jakby byli kontrolowani przez jakąś Królową Kopca, Overmind, coś w tym stylu (oczywiście, tak właśnie było, ale nie powinno być widoczne, a i MG mógłby im nadać więcej życia i woli). Owszem, niby wpadali w histerię, ale ostatecznie robili dokładniutko i bez żadnych wątpliwości co nakazał im Yzurmir (tylko ten wątek z dzieciakami rozbierającymi barykady mi się przypomina jako zaprzeczenie zasady - ale nie byli to w istocie bn'i Yzurmira, choć przeważnie miał nad nimi kontrolę poprzez dorosłych).
Końcówka jakoś tak mało sycąca (szczególnie skwasiło mnie gdy wyszło na to, że stanąłem się poprzyglądać jakimś kobietom, mimo że położyłem nacisk na to, by nie stawać, a potem, mimo nacisku na odstrzeliwanie na wszelki wypadek, przebiegła sobie w sumie tuż obok mnie), powodu śmierci musiałem sobie potem poszukać w odpisach innych, bo nie miałem czasu obserwować innych odpisów przy końcówce (i, naprawdę, zniechęciło mnie to - nikt mi nie powie że moja postać mogła przewidzieć/dowiedzieć się o tym, że za chwilę rozpirzy ją śmigłowiec bojowy wraz z całym budynkiem). Ostatecznie minę miałem dość kwaśną, ale pamiętając wcześniejsze zasługi MG siedziałem sobie cicho...
Ach, jeszcze słówko na temat zombie - cała ta magiczna otoczka (myślozabójstwa, salamandry, latanie itp.) zasadniczo sprawiała, że ciężko było tak odgrywać, by jakoś przeżyć jeszcze chwilę (nawet jeśli sporo się podejrzewało, to jednak wiedza gracza nijak się ma do wiedzy postaci w moim mniemaniu). Kolegi Andrzeja(Kauamarnica) to się chwytałem jak ostatniej deski ratunku, gdy akurat przychodziło wchodzić na komisariat. Ogólnie, ciężko było w takich warunkach przyjąć jakiekolwiek założenia, na podstawie których można by działać, zresztą przy ostatecznej potędze władców zombie wszelkie działania (prócz szybkiego biegu) traciły niestety sens. A zdaje się że na biegaczy też był gdzieś nieumarły brytan... Ogólnie, czuję że w tym jak długo przetrwałem więcej było szczęścia niż rozumu - nie psuło mi to jakoś bardzo rozgrywki, chociaż czasem może mocniej mi zaśmierdło (szczególnie, gdy passa mi się odwróciła).
Raport za to poprawił mi humor i ostatecznie zrehabilitował jakoś MG w moich oczach (ostatecznie przywróciły mi przyjemność z gry nagrody - "Jaś Wędrowniczek" doprawdy ). Wszystko dokładniutko opisane (Boże, tyle tabelek 0.o), a ten łobuz jeszcze wszystkich pochwalił (w sumie nie wyłączając mnie). W takich warunkach ciężko się było dalej obrażać. Świetne zagranie ten raport, i jeszcze wszystkie te informacje, z których można sobie wyprowadzić w miarę logicznie jego decyzje... Draństwo straszliwe.

Część (bardziej) oficjalna skończona. Tera komentarze, komentarze komentarzy itp.

Anonim - ogólnie, raz jeszcze gratulacje, bo i świetnie wyszło. Ostatecznie zainspirowałeś mnie do przeprowadzenia własnego jednolinijkowca, choć w nieco odmiennej formie (jak zdobędę dość czasu, to się będę rozwodził nad szczegółami) - zresztą nie tylko mnie, jak się można już było przekonać tak w komentarzach do sesji, jak i w tych do raportu... Trudno chyba o lepszy wskaźnik sukcesu projektu, nieprawdaż?
Musze przyznać, że sama idea jednolinijkowców jest o tyle odległa od przeciętnego grania, ze jakoś się nawet o tym nie myśli (jakaś niemal niepisana zasada mówi, że im dłuższe teksty sadzisz, tym lepiej...), a na tyle prosta, że aż głupio że samemu na nią nie wpadłem... Stary dureń ze mnie. ogółem, sesja chyba mnie trochę zepsuła (już jakoś nie potrafię lać wody o prawie niczym przez całe strony jak wcześniej), ale nie przeszkadza mi to szczególnie. Może się jeszcze kiedyś gdzieś spotkamy, a może (czy to możliwe?) nauczymy się odpowiednio interpretować słowa tego drugiego Przyszłość jest nieodgadniona, zaprawdę wielkie możliwości się w niej kryją
Wyjaśnij mi jeszcze, co dokładnie miałeś na myśli twierdząc że tekst o harcerstwie zawirował Twoimi oczyma. Tak, był gruby, krótkie dowcipy mi nie wychodzą (o ile w ogóle wychodzą, bo nikt się chyba nie śmiał... Ech.)

Yzurmir - Po kolei, odnosząc się do twoich pomysłów:
- zdolności specjalne, wykorzystanie archetypów...Um...Nawet jeśli nie było to wszystko wykorzystane w pełni, to w sumie nie zaszkodziło i dobrze wyszło.Wcale nie jestem pewien czy nacisk w tym miejscu coś by poprawił, a zawsze istnieje możliwość że coś by pogorszył.
- nie rozumiem o jaki efekt konkretnie Ci chodzi. Jeśli chodzi o obstawianie, to siedziałem cicho żeby nie kusić losu
- z większej konkurencji wynikł by raczej większy bajzel i krótsza gra, na dodatek pewnie nawzajem byśmy się pozabijali, zanim by się do nas zombie dowlokły. Zasadniczo, poziom współpracy między graczami był doprawdy nieduży (wyjątkiem - epicka akcja "ratujmy żula"), a wprowadzanie większej konkurencji, zdrajców itd. obniżyłoby go jeszcze bardziej ( a ja zasadniczo wolałbym, żeby tej współpracy było raczej więcej).
- Hej, jak sobie mogłem pozwolić, to sobie trochę podkpiwałem. Ale masz wymagania, no.
- Co do mechaniki - trochę w życiu prowadziłem na żywca i smutno mi się robi, gdy się komuś coś nie udaje, bo ma pecha w kościach (inaczej mówiąc - statystyka wymaga, by rzucił te trzy jedynki, bo komuś innemu na świecie akurat zdarzyło się rzucić trzy szóstki/dziesiątki/dwudziestki/*wstawkośćodowolnejilościścianek*. A stopień trudności rzutu i tak ustala MG, więc... Hm, dużo problemu, mało radości, na moje.

Stalowy - rzadko czytałem co piszesz i to mnie pewnie uratowało. Boże drogi, o to było! Przyznaj się, udało ci się uzyskać jakiś hipnotyczny układ znaków na ekranie, umieści w nich podprogowo "musisz uratować żula". Ty rzeźniku, świetnie zrobione.

A dalej mi się nie chce... Co ja się tu już napisałem... Wystarczy. Ogólnie, fajnie się bawiliśmy, niet?
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 30-11-2011 o 09:38.
Someirhle jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem