Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2011, 22:33   #12
Cartobligante
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Dzień nastał równie niepogodny jak ten, którego Allard zajechał do Stromdorfu. Deszcz padał i padał, mimo tego, że słabiej niż poprzedniego dnia, niebo zdawało się przykrywać jeszcze grubsza warstwa ciężkich, oliwnych, wiszących nad miastem cumulonimbusów, tak że żaden promień wschodzącego słońca, o ile takie jeszcze gdzieś tam wschodziło, nie wpadł przez szyby do pomieszczenia. A i ani kur żaden rankiem nie wyszedł zapiać by budzić mieszkańców przybyłych gości ze snu. Jednak Allard we krwi miał wstawanie o wczesnych porach, gdyż do surowej dyscypliny i kolegialnego planu dnia przyzwyczajony był, tak też i tym razem, mimo pierwszej od tygodnia nocy w wygodnym i ciepłym łożu, wstał rankiem i oporządził się przyzwoicie.

Karczma z rana jeszcze pustą była, tak więc uwaga gospodarzy zaraz skupiła się na schodzącym z pokoi podróżnym. Zaraz też suto zastawili stoły i gościom pożywnym śniadaniem i radą służyli. Stąd też ustalić kilka faktów się udało, że i taktycznie pan Wechsler węglem w mieścinie handlował był, jednak od trzeciego tygodnia nie go widziano, ale w „Garnku do Duszenia”, gdzie zatrzymywać się lubiał. Znów było trzeba wyjść na deszcz, a brak słońca rozświetlającego pochmurne twarze jak dotąd nietowarzyskich kompanów, zdawał się przygnębiać czarodzieja jeszcze bardziej. Chwile później drzwi „Garnka” zaskrzypiały, ciesząc tym samym właścicielkę karczmy, panią Cabblepot, która pospiesznie zza kontuaru wyszła pierwszej klienteli naprzeciw.

Po sutym śniadaniu w „Wodnym Gromie” nikt nie myślał o zamawianiu czegokolwiek, czym nieziołczycę drużyna w niemałe zakłopotanie i zdenerwowanie wprawili, zwłaszcza, że zamiast zamówienia każdy z pytaniami się do niej kierował. Alard siadł z boku i podziwiał wnętrze wystrojonej karczemnej sali. I chociaż ogień trzaskał przyjemnie, poza poszukiwaczami żdnego gościa w pomieszczeniu nie było. Allard najadłszy się śniadaniem, od proponowanego trunku i strawy odstąpił, lecz zdziwiony brakiem gości zapytał

- Droga Pani, a powiedzcie mi łaskawie, dużo klijenteli bywa tu, w Garnku? Wieczory jeszcze chłodne, jak to wiosną, ale w taką zawieruchę to każdy łyk dobrego piwa w cieple gospody wypije! Wskażesz mi zatem jakichś stałych gości, z którymi słów parę zamienić bym mógł?

Kobieta wzięła się pod boki z naburmuszoną i coraz mniej przyjazną miną.
- A wy co tak o niego wypytujecie, co, chłopcy? Był, załatwił swoje i pojechał, jak zawsze i niezmiennie. Nic nietypowego, jeśli mnie pytać, może prócz tego wczesnego wyjazdu, ale co mnie do tego. A teraz dajcie już z nim spokój, to trzy tygodnie temu było.
Pokręciła głową, jakby mówiła do psocących dzieciaków.

- Najwięcej u mnie stałych z koszar, straży miejskiej znaczy. Niewielu miejscowych innych się tu pojawia, bo mówią, że nudno. Ja im dam, nudno! Tylko by rozrabiali. Straż porządku pilnuje i już. A z innych to tylko obcy, kupcy i w dnie targowe różni się zatrzymują, czasem też ludzie z pobliskich farm.

Johann na szczęście dyplomatycznie natarczywość pytających począł usprawiedliwiać, sam Reiter zaskoczony, nie wiedział jak zdenerwowaną kobietę uspokajać. Widząc, że karczmarka gotowa była służyć podróżnym bardziej gościną niż informacją, Allard postanowił udać się do straży przy miejskiej bramie, by rozeznać się w sytuacji. Ciekawiło go także, czy zajęto się już naprawą mostu.

- Chyba tu niewiele więcej się dowiemy – rzekł Albrecht do towarzyszy – Czas się zbierać i szukać tropu gdzie indziej, może u straży. Kto, jak kto, ale oni powinni coś wiedzieć.

Albrecht ubiegł jednak myśli chłopaka słowami, więc przytaknął głową ze zrozumieniem. - Też tak sądzę Albrechcie! Udamy się razem, czy podzielimy? Chętnie sprawdzę co się dzieje na moście, z pewnością strażnicy widzieli jak ktoś opuszczał miasto!

Czekając chwile na decyzję reszty chłopak ruszył w stronę bramy, tę prze która przejeżdżali chwilę po ich przygodzie na moście.
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.
Cartobligante jest offline