Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2011, 22:48   #10
chaoelros
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Andromalius analizował raport o sytuacji w okręgu przemysłowym, kiedy do jego bazy weszła postać o definitywnie mrocznej aurze. Mag wyczuł zaprzyjaźnione bóstwo... Boltery natychmiast zaczęły strzelać do celu, który wykazując nadludzką zwinność unikał strzałów. Zanim działa ostrzelały całą bazę podąrzając za podejrzanym celem czarownik dał rozkaz.
-WYŁĄCZ DO PRZEKLĘTE DZIAŁO!
Heretyk natychmiast wykonał polecenie. Mag zaczął iść w kierunku gościa. Kultyści chwycili za broń i obserwowali kobietę. W końcu Andromalius stanął przed nią. Byłą dziwna. Pomijając jej zdolności akrobatyczne, miałą w sobie coś jeszcze. Zdawało mu się że nie ma ona stałego kształtu. Zmienia go próbując się przypodobać. Zrozumiał nagle że mogłaby sprawnie omamić jego podwładnych. Oczywiście o ile urok pokonałby ich strach przed czarnoksiężnikiem. Nagle mag uświadomił sobie że takiego czegoś potrzebuje. Sługi chaosu, który wygląda jak człowiek. Dla samczej części populacji, nawet jak bardzo atrakcyjny człowiek.
Mag podszedł, spróbował zaklaskać lecz w jego rękawicach wyglądało to co najmniej dziwnie, więc po prostu rzekł.
-WITAJ. CZYŻBYM WYCZUWAŁ WYRAŹNĄ INGERENCJĘ BOGA ROZKOSZY? CZY JESTEŚ MOŻE JEGO MANIFESTACJĄ? - to było z pogranicza żartu, gdyby nie ten demoniczny ton.-CO SPROWADZA CIĘ DO MOJEJ SIEDZIBY? -spróbował się uśmiechnać. Niektóre zęby były zaostrzone jak kły bestii.
Dziewczyna oscentacyjnie obejrzała dziurę zostawioną pociskiem boltera w jej kurcie. W sumie graniczyło to ze szczęściem, że nie oberwała
- Isztar... jestem Isztar. A wcześniej Jean Jaggerjack. Służę Panom Rozkoszy oraz Tajemnic. Nie wiem co mnie tutaj sprowadziło. Zapewne kolejna intryga tego drugiego. Dostałam rozkaz. Wykonałam go. Zgodnie z nim zostałam schwytana i przeniesiona na Ducer. A teraz, moja ucieczka zaprowadziła mnie do ciebie. Tyle wiem...
-JESTEM ANDROMALIUS. CZARNOKSIĘŻNIK. RZECZYWIŚCIE, TWOJA OBECNOŚĆ TUTAJ MOŻE NIE BYĆ PRZYPADKOWA. WIDZISZ MAM TU PEWNE PLANY, KTÓRE WYMAGAJĄ DYSKRECJI... PRZYNAJMNIEJ NA POCZĄTKU. WIDZĘ WAŻNĄ ROLĘ W MOICH PLANACH, DLA CIEBIE. MOŻLIWE ŻE DOMYŚLASZ SIĘ W JAKI SPOSÓB SPEŁNIAM SWOJE ASPIRACJE. MOŻESZ BYĆ PEWNA ŻE NIE BĘDĘ PRÓBOWAŁ NA TOBIE MOICH MENTALNYCH SZTUCZEK. WOLĘ SPRAWDZIĆ CIĘ W INNY SPOSÓB. POWIEDZ... CZEGO PRAGNIESZ NAJBARDZIEJ?
- Proste pytanie. Banalne! - zakręciła się w tanecznym piruecie, z rozstawionymi rękami. Miała piękny głos gdy się śmiała. Zatrzymała się nagle - Ale gdybym to wiedziała, już bym to miała. Życie. Przyjemność. Kaprysy. Zagadki. Satysfakcja. Zarówno fizyczna...- mówiąc to się objęła, jakby sama była sobie kochankiem, a twarz wykrzywiła się w namiętnym grymasie - jak i intelektualna - zakończyła i postukała się w skroń.- Nie wiem czego chcę. Żyję impulsywnie, kieruję się kaprysami i własną inwencją twórczą. Pomogę ci bo taka jest wola Pana Zagadek. Ale nie na zasadzie sługi. - zakończyła, już całkiem ostro, bez drobiny namiętności w głosie
Andromalius słuchał uważnie i zauważył że jego kultyści wciąż stoją z bronią w pogotowiu.
-WRACAĆ DO PRACY! WŁĄCZYĆ TE BOLTERY TYLKO ŻEBY CZASEM NEI STRZELAŁY W NASZEGO GOŚCIA!- krzyknął do kultystów po czym zaczął kontynuować rozmowę.
-ZE SŁUGAMI BYWAJĄ KŁOPOTY. BARDZIEJ PRZYDA MI SIĘ... WPÓLNIK. WIDZSZ...PRZYJEMNOŚĆ, KAPRYSY, SATYSFAKCJA... POWIEDZ... CZY KONTROLUJĄC CAŁĄ TĘ PLANETĘ, CZYNIĄC NIEGODZIWOŚCI KU UCIESZĘ TWEGO BÓSTWA, OSIĄGNIESZ TO WSZYSTKO? BĘDZIESZ USATYSFAKCJONOWANA?
- Nie wiem - pokręciła głową roześmiana, a włosy zdały się mienić falą płomieni- Może tak. Może to da mi szczęście. A nawet jeśli to może mi się znudzić po czasie. Ale nie rozumiesz mojej motywacji. Niegodziwości? Sprawiać przyjemność? One są najwyżej drogą - wzruszyła ramionami - A ty? Czemu chcesz kontrolować planetę? Aby móc bez przeszkód mordować? Aby mieć komu sprawiać ból? Aby móc pozbawić ich nadziei?
-DROGA DO POTĘGI PROWADZI PRZEZ MORZE KRWI I KAKAFONIE WRZASKU CIERPIĄCYCH. TYLKO TAK MOŻNA UZYSKAĆ ŁASKĘ U BOGÓW, ABY OBDARZYLI NAS MOCĄ. CZY NIE JESTEŚ W STANIE WYOBRAZIĆ SOBIE KORZYŚCI PŁYNĄCYCH Z TAKIEJ WŁADZY? NIE BĘDĘ UKRYWAŁ ŻE POTRZEBUJĘ KOGOŚ, KTO SŁUŻY BOGOM CHAOSU ALE NIE MA TAKIEGO WYGLĄDU JAK JA. WIDZISZ... TY NIE MOŻESZ ZAKRAŚĆ SIĘ DO UMYSŁÓW I ZASIAĆ W NICH ZIARNA WĄTPLIWOŚCI I BUNTU. ALE MOŻESZ PRZYJŚĆ NA PRZYGOTOWANY GRUNT. BĘDĄ CIĘ SŁUCHAĆ. BĘDZIESZ MOGŁA MANIPULOWAĆ, ZWODZIĆ, NIKT CI SIĘ NIE OPRZE! NAD NAMI JEST MNÓSTWO ISTNIEŃ, KTÓRE PRAGNĄ ZMIANY. DAM IM TĘ ŁASKĘ I UMOŻLIWIĘ IM WYRWANIE SIĘ SPOD JAŻMA IMPERATORA. CHCESZ WEJŚĆ ZE MNĄ WE WSPÓŁPRACĘ?
Isztar uśmiechnęła się i spojrzała gigantowi głeboko w oczy. W tym czasie jej twarz stała się jeszcze bardziej surrealna niż zwykle. Drobne zmiany były wyraźnie zauważalne dla kogoś kto wie coś o chaosie. Po chwili się uspokoiła i powróciła do standardowego, stałego wyglądu.
- Myślisz, że bym sobie nie poradziła? - zaśmiała się - Z resztą... jaka tu satysfakcja jeśli wszyscy z założenia leżą u moich stóp? Tożto jest nuuuudnneeee... - jej głos nagle spoważniał - Droga przez krew i krzyki umierających prowadzą do łask Gniewnego Barbarzyńcy. Nie ma w tym źbła wartości ani piękna, czy przyjemności. To prymitywna droga, godna jego bezmózgich berserkerów. My słóżymy wyższym sferom, w boskiej hierarchi. Nie poniżajmy się do takich jak Papa Nurgl, czy Khorn. Oni chcą śmierci i zniszczenia. My zanieśmy ludzkości światło. Uwolnimy ich spod wpływu fałszywego boga i pokażemy gdzie wiedzia lepsza droga. Pomożemy im zbudować lepszą przyszłość. Pod nami, rzecz jasna. Na chwałę Wielkiego Czarnoksiężnika i Księcia Rozkoszy. Ale proszę... unikajmy bezsensownych mordów... - wskazała dłonią na ciała ludzi leżące w kręgu - To barbarzyńskie. Każdego z nich można było wykorzystać i każdy z nich to jeden sługa bogów mniej. - uśmiechnęła się uroczo
Andromalius popatrzył na Isztar nie kryjąc irytacji.
-POSŁUCHAJ MNIE UWAŻNIE.-wskazał gestem na swoją bazę- WIDZISZ? WIDZISZ ILU MAM LUDZI? JA NIE ZAMIERZAM URZĄDAĆ TI NATYCHMIAST RZEZI! ALE NIE MÓW MI ŻE MOŻNA WSZYSTKICH TAM NA GÓRZE PRZEKONAĆ DO SŁUŻENIA NASZYM BOGOM. NIE ZAMIERZAM ORGANIZOWAĆ REFERENDUM, WEDLE KTÓREGO SŁUDZY IMPERATORA ODLECĄ A SŁUDZY SLAANESHA ZOSTANĄ! NIE MOŻNA TEŻ PRZEJĄĆ WŁADZY BEZ ROZLEWU KRWI. CI KTÓRZY ZECHCĄ BĘDĄ NAM SŁUŻYĆ, A INNI ZGINĄ! NIE MAM ZAMIARU OSZCZĘDZAĆ OPONENTÓW, NAWET JEŚLI DLA CIEBIE JEST TO BARBARZYŃSTWO! OCZYWISTE JEST CHYBA ŻE DYSPONUJĄC TAKIMI ŚRODKAMI JAK TERAZ ZAMIERZAM KONTROLĘ NA PLANECIE PRZEJĄĆ INTRYGĄ I MANIPULACJĄ. NIE BĘDĘ STAŁ FLAGĄ NA CZELE REBELII. MÓJ PLAN ZAKŁADA ŻE TO LUDZIE WYRĘCZĄ MNIE W OBALENIU OBECNEGO PORZĄDKU. JA ZASIEJĘ W ICH SERCACH BUNT, SPRZECIW! WEZWĘ ICH DO WALKI! TO JA UDOSTĘPNIE IM ŚRODKI, A KIEDY BĘDĄ TOPIĆ SIĘ W KRWI OPRAWCÓW, BĘDĘ PODSZEPTYWAŁ IM HEREZJE. PROSTE? TRZEBA JEDNAK DAĆ IM KOGOŚ, KTO BĘDZIE IM PRZYWÓDCĄ. MUSZĄ WIEDZIEĆ ŻE JEST KTOŚ KTO IM TO WSZYSTKO UMOŻLIWIA I ŻE TYLKO DLA ICH DOBRA, PRZEBYWA W UKRYCIU. MUSZĄ SIĘZ TYM PRZYWÓDCĄ KONTAKTOWAĆ, A WŁAŚCIWIE WIERZYĆ ŻE SIĘ Z NIM KONTAKTUJĄ. MUSZĄ MIEĆ POŚREDNIKA. MUSZĄ MIEĆ ŚRODKI. CHCĘ ABYŚ BYŁA MOJĄ PRAWĄ RĘKĄ W TEJ INTRYDZE. BĘDZIESZ ICH WODZIĆ WEDLE UZNANIA I ZABAWIAĆ SIĘ JAK TYLKO ZAPRAGNIESZ. BĘDĄ NASI. A KIEDY PRZYJDZIE CZAS, PORZUCĄ NA DOBRE SWOJĄ WIARĘ I ZACZNĄ CZCIĆ BÓSTWA, KTÓRE ICH WYBAWIŁY OD OPRESJI. PRZECIWNIKÓW ZABIĆ. SŁUGI WYNAGRADZAĆ. CZY TO NIE JEST SŁUSZNE? ZGODNE Z UPODOBANIAMI NASZYCH BÓSTW? MOJE UWIELBIA INTRYGĘ I MANIPULACJĘ, MAGIĘ... TWOJE ROZKOSZ, NIEZIEMSKĄ, DEMONICZNĄ. TO JAK? CHCESZ OBALIĆ OBECNY ŁAD TEJ PLANETY I UKSZTAŁNOWAĆ JĄ WEDLE NASZYCH PRAGNIEŃ? KU UPODOBANIA NASZYCH BÓSTW?
- Nie zrozumiałeś mnie - stwierdziła gdy wreszcie znalazła przerwę w nieco przydługawej, jak na jej upodobania, przemowie - Nie chcę by nie zabijać. Ja nie chcę rzezi, ani upajania się krzykiem umierających. Oczywiście. Tych co się nie da przekonać zabijemy, albo zakujemy w łańcuchy by pracowali dla tych co na prawdę zrozumieli. Ale wierz mi... to, że nie wszystkich da się przekonać wynika jedynie z tego, że nie mam zamiaru każdym zajmować się z osobna
-HAH! WIDZĘ ŻE DOCHODZIMY DO POROZUMIENIA... NIE MARTW SIĘ... NIE BĘDZIESZ MUSIAŁA ZWODZIĆ KAŻDEGO, ZAPLUTEGO, SŁABEGO KARALUCHA, KTÓRY GNIJE TAM NA GÓRZE KU UPODOBANIOM FRAKCJI. POZWÓL ŻE MASAMI BĘDZIEMY RZĄDZIĆ WEDLE MOICH METOD. TY ZAŚ BĘDZIESZ OKRĘCAĆ SOBIE WOKÓŁ PALCA ICH PRZYWÓDCÓW ORAZ TYCH, OD KTÓRYCH WIELE ZALEŻY... ZOBACZMY JEDNAK JAK SOBIE PORADZISZ... POZWÓL ŻE PRZEDSTAWIE CI PIERWSZY KROK... JA ZAJMĘ SIĘ WZBURZANIEM POSPÓLSTWA, POTENCJALNYCH REBELIANTÓW. CHCIAŁBYM ŻEBYŚ TY PRZENIKNĘŁA DO WYŻSZYCH SFER FRAKCJI. POTRZEBNE BĘDĄ FUNDUSZE. TAM NA GÓRZE JEST MNÓSTWO BOGACZY. ZDOBĄDŹ KTÓREGOŚ Z NICH, ZDOBĄDŹ FUNDUSZĘ, ŻEBY TE KARALUCHY MIAŁY JAK STWORZYĆ REBELIĘ... JA PRZYGOTUJĘ GRUNT A RÓWNIEŻ UDOSTĘPNIE CI ŚRODKI, JAKIE SOBIE ZAŻYCZYSZ. ALE PAMIĘTAJ. NIE BĘDZIE ODWROTU. JESZCZE TERAZ MOGĘ WYPUŚCIĆ CIĘ Z MOJEJ BAZY ŻYWĄ. NIE MASZ POWODU ABY WYJAWIĆ KOMUŚ CO TUTAJ ZASZŁO... ALE PÓŹNIEJ. MUSIMY BYĆ WOBEC SIEBIE KONSEKWENTNI... PRZYJMUJESZ MOJĄ OERTĘ?
- Założę sketę... ludzie lubią sekty... Albo nie wiem... pomyślę jeszcze. Muszę się dowiedzieć więcej o tej planecie. O jej ustroju. Topografii i wszystkiego co może mi się przydać. Oczywiście stoi. Niech się dzieje wola bogów.- nie dodała, że wcale nie wierzy by Andromalius był w stanie ją wytropić gdyby zdecydowała, że to ją już nudzi.

Andromalius miał wątpliwości co do Isztar. Kierował nią istny egoizm i jakieś bliżej nieokreślone aspiracje. Już miał delikatnie zanurzyć się w jej jaźni lecz stwierdził, że może tam znaleźć coś co go naprawdę zirytuje. Bezmyślny mord? Andromalius nie wierzył że coś takiego w ogóle istnieje. Bezmyślne to jest istnienie ku chwale Imperatora, mord takich bytów to już łaska, umożliwienie czczenia Mrocznych Bóstw to dopiero zaszczyt! Nie wiedział jednak jak zmusić Istzar do pełnej współpracy. Jej osobowość wydała mu się płytka. Wiedział że ktoś taki mógłby w każdej chwili zostawić wszystko lub nawet zrobić coś nieprzewidywalnego. A może zbyt długo mag obcował z bytami mu posłusznymi? Cała operacja wydała mu się większym wyzwaniem niż przypuszczał...
 
chaoelros jest offline