Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2011, 20:24   #19
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Niedługo po napełnieniu brzuchów wychodzili już ze Stromdorfu, kierując się zgodnie z otrzymanymi wskazówkami. Dwie godziny drogi to nie było znowu aż tak dużo, ale chyba nie do końca uwzględniano stan dróg. Ta, która odchodziła na południe, była jedną wąską błotną breją. Na szczęście nie używana często, pozwalała im poruszać się dość sprawnie, chociaż bardzo szybko całe ich spodnie pokryte były błotem, rzecz jasna nawet nie wspominając o stanie butów. Ubrania także średnio znosiły pogodę, która ani myślała się poprawiać. Dobrze przynajmniej, że faktycznie nijak nie można było zabłądzić, a okolica, usiana wzgórzami i niewielkimi zagajnikami, nie była nawet taka nieprzyjemna, oczywiście gdy pominęło się deszcz.
Wydawało się im, że byli mniej więcej w połowie drogi, gdy zobaczyli czerwony blask, odbijający się od nisko wiszących chmur. Blask, który szybko przemienił się w wyraźną łunę, a każdy doskonale wiedział, co to oznacza. Przyspieszyli kroku, upewniając się, że płonie coś w miejscu, do którego mniej więcej podążali.
Doszli tam godzinę później, natrafiając już tylko na pogorzelisko.

Ogień się już wypalił, ale wciąż pozostało wystarczająco dużo śladów, aby rozróżnić nawet poszczególne budynki. Deszcz sprawił, że kilka ścian strawiło tylko do połowy i teraz ich czarne pozostałości wystawały z ziemi. Dym unosił się zarówno z domu, stodoły, silosu zbożowego i jeszcze dwóch innych budynków, których przeznaczenia odgadnąć już nie mogli. Wciąż też stał komin domostwa, teraz przyczerniony, ale z wciąż wyraźnym symbolem ośmioramiennej gwiazdy, nierówno wymalowanej na powierzchni za pomocą krwi i łajna, co udało się stwierdzić po bliższym przyjrzeniu się.
Nie była to jednak farma Holtza. Na drewnianej, nieoheblowanej desce, wbitej na palik przed wejściem na teren tej "posesji", widniało bowiem inne nazwisko: "Eigel". Co się w tym miejscu stało, tego nie wiedzieli dokładnie, ale błotnista ziemia pozostawiła mnóstwo śladów kopyt i racic. Podwórze całkiem było nimi pokryte, a nie musieli mieć tropiciela, aby odkryć, że przynajmniej część z nich należała do stworzeń dwunożnych, a nie jak domowe zwierzęta - cztero. Nie było jednakże żadnych ciał ludzi, zwierząt czy jeszcze czegoś innego.
No i nie widzieli możliwości, by w tej wilgotności i z wciąż padającym deszczem, coś mogło się samo zapalić.

Podążając za śladami, szybko weszli na pokryte wysoką, ostrą trawą grzęzawisko, w którym już nie widzieli zupełnie nic. Wszędzie teren był tak samo podmokły i nieprzyjemny, a oni - dzieci miast - kompletnie nie znali się na tym wszystkim. Ślady wydawały się jednak prowadzić na południe, ku rozciągającemu się tam lasowi. Marna szansa, aby cokolwiek w ten sposób znaleźli. Gdy jednak rozejrzeli się dokładnie, na północ zobaczyli zabudowania jeszcze jednej farmy, pobudowanej na niskim wzgórzu, niezbyt daleko oddalonym, chociaż deszcz sprawił, że nie zauważyli jej w pierwszej chwili. Jeśli byli jacyś ocalali, mogli udać się tylko tam.
Idąc od farmy Eigelów, musieli podążać na przełaj przez rozmokłe pola. Nie wydawało się, aby cokolwiek mogło rosnąć w tych warunkach, a choć ta droga była najkrótsza, to trochę pomstowali na to, że ją wybrali. O ile na drodze byli w stanie nie zapadać się dalej niż za kostki, to tutaj przeorana ziemia pochłaniała ich nogi nawet do kolan. Niezbyt dobrze wpłynęło to na ich samopoczucie, ale wreszcie minęli mały zagajniczek i ujrzeli zabudowania z bliska. Były bardzo podobne, przynajmniej w strukturze i ilości, do tych z farmy Eigelów.

Tyle, że stały. A przed nimi, u wejścia na teren zabudowań, toczyła się jakaś gwałtowna kłótnia.
Dwóch młodych mężczyzn, stojąc w deszczu tak jakby ich kompletnie nie interesował, gestykulowało gwałtownie i wyraźnie wrzeszczało, chociaż musieli podejść jeszcze trochę bliżej, aby rozróżnić słowa. Jeden był wysoki, wyrośnięty, jego blond włosy były brudne i w nieładzie, a twarz o zadartym nosie brudna i pokryta zakrzepłą krwią - była zresztą w podobnym stanie jak jego ubranie. Drugi był niższy, ciemniejszy z cery i włosów, o wąsko osadzonych oczach.
- To wszystko twoja wina! - wrzeszczał ten wyższy - Oni są martwi przez ciebie!
- Moja wina?!
- ryk niższego wcale nie był cichszy - Mówiłem ci, że nie możecie przestawać, Tristan! Ostrzegałem cię! Ale ty nigdy nie słuchałeś!
Wyglądało, jakby za chwilę miało pójść na ostre. A temu wszystkiemu przyglądało się jeszcze kilka innych osób - kobiet, dzieci i mężczyzn, niewątpliwie rodziny tego ciemniejszego. A przed wejściem na podwórze, widniała krzywo wbita tabliczka z napisem "Holtz".
 
Sekal jest offline