Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2011, 14:06   #23
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Ygritte ukucnęła przy jednym z wyraźniejszych śladów kopyt, przesuwając dłonią po błotnistej ziemi. Śmierdziało, a przede wszystkim, zimno strachu ogarniało powoli jej ciało, które popadało w odrętwienie. Już od chwili, gdy zobaczyli łunę, wiedziała, że to co zobaczą nie będzie miłe, ale to...? Popatrzyła na Juliana, który najwyraźniej widział już wcześniej takie rzeczy. Ona sama nigdy nie spotkała się twarzą w pysk z takim potworem, przysłuchując się tylko opowieściom. Nie miała ochoty opowiadać o tym pozostałym, w końcu to ona tutaj była łowczynią nagród, ale w swoim życiu spotkała tylko mutantów, raz. Wciąż czasami śnili się jej po nocy.
Jak przerażający musieli być więc ci zwierzoludzie? Nie chciała raczej wiedzieć, wielkość kopyt już sama w sobie ją odstraszała, nie mówiąc już o ilości tych śladów. Znakowi ośmioramiennej gwiazdy przyjrzała się tylko z daleka.
- Myślisz, że to ich własny znak, Julianie? A może to jakiś ogólny symbol Chaosu? Słyszałam o jakichś gwiazdach, choć nigdy takiej nie widziałam...
Zadrżała mimowolnie.

Rozsądek podpowiadał, aby uciekać z tego miejsca jak najszybciej, zanim zostaną zauważeni. Ale obowiązek i ciekawość pchały w zupełnie inną stronę. Śledzenie śladów nie trwało długo, ale łowczyni starała się wszystko zapamiętać jak najlepiej, aby potem przekazać szczegóły straży miejskiej Stromdorfu. Ta informacja nie mogła przecież pozostać nie sprawdzona, atak zwierzoludzi ledwie dwie godziny od miasta! Z jednej strony przecież nie dopytywali czy takie rzeczy się tu zdarzają, z drugiej - farmy nie miały najmniejszych nawet zabezpieczeń, tak jakby ich właściciele nie bali się ataków. Koniecznie musiała o to zapytać.
Ktoś zauważył kolejną farmę, ustawioną na wzgórzu nieopodal. Uchowała się najwyraźniej w całości.
I wystarczyło przedrzeć się przez pola, brodząc w błocie po kolana. Idealnie.

Gdy więc doszli do zabudowań, zbliżając się do kłócących się mężczyzn, Ygritte była już odpowiednio zła. W takim stanie zawsze dyrygowanie innymi przychodziło jej znacznie łatwiej, więc bez większego wahania ruszyła za Julianem, przybierając swoją zwyczajową minę, mocno zaciskając wargi i marszcząc brwi. Rozchyliła także płaszcz, pokazując większą część miecza. To przecież były zwykłe kmiotki, nie widziała potrzeby bania się ich. Było ich więcej, ale co z tego, przecież większość to kobiety i jakieś dziadki, wszystko nieuzbrojone. To oni mieli tu być górą, a nie jacyś podejrzani o kradzież i morderstwo farmerzy. Podeszła do kłócących się z drugiej strony, kładąc dłoń na rękojeści miecza.
- Natychmiast przestańcie warczeć na siebie. Bardzo mi przykro z powodu twojej straty, panie, ale kłótnia nic nie zmieni. Jestem Ygritte Hennin, łowczyni. Proponuję wyjaśnić wszelkie sprawy pod dachem, także mamy kilka pytań i nie możemy odejść nie usłyszawszy prawdy z waszych uszu.
Wyraz jej twarzy się nie zmienił, w pełni świadomie także nie powiedziała jakim typem łowczyni jest. Miała nadzieję, że jest w tych kręgach trochę strachu przed łowcami czarownic. I patrzyła w oczy raz jednemu, raz drugiemu, gotowa do działania w razie problemów.
 
Lady jest offline