Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2011, 07:36   #28
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





W milczeniu przekroczył próg pustej windy. Wybranie przycisku odbyło się z ociąganiem jak nieprzyjemna konieczność. Wagonik ruszył nabierając prędkości. Ciśnienie zatykało bębenki za każdym razem tak samo. Podłoga zatrzymała się wyhamowawszy. Drzwi rozsunęły z lekkim sykiem. Lufa pistoletu dyskretnie wystawała z długiego rękawa eleganckiego płaszcza.

Mieszkanie zostało posprzątane.

Wszedł do łazienki. Wypolerowane buty przestąpiły krawędź szklanej kabiny prysznica. Wzorzysta kafelkowa ściana bezgłośnie przesunęła się. Usiadł w fotelu. Ściany migały niebieskim blaskiem licznych monitorów. Błękitna poświata wypełniała wnętrze dźwiękoszczelnego pomieszczenia. Z opuszczoną głową przymknął oczy.

- Sto metrów od celu. – z trzaskiem meldował głos.
- Carry on.
- Affirmative.

Obraz z kamery zamontowanej na hełmie ukazywał rozjaśniany karabinowym strumieniem latarki odrapane ściany tunelu. Szyny ginęły w mroku ukazując się z każdym krokiem ostrożnie stąpających wojskowych butów.
- Kontakt wzrokowy.
Na innym ekranie miasto niskich, żółtych budynków skąpane było w łunie zachodzącego słońca.
- Carry on.
- Roger that.


Przekaz wizji trzeszczał na monitorze zielonym fosforyzującym blaskiem odpalonej z cichym sykiem noktowizji po krótkiej chwili ciemności. W oddali majaczył zarys bryły nieruchomego pociągu.

Wspinając się po drabince wszedł na platformę ostatniego wagonu wyrzuconej z torów kolejki. Przez tylną szybę zajrzał do środka przedziału. Nieruchome ciała, na wpół spalone, leżały na podłodze. Pochylone spoczywały na siedzeniach. Ostrożnie kroczył stąpając między zwęglonymi trupami.
Podobny krajobraz zastał w drugim. Trzecim. Czwartym przedziale.
Piąty był niemal nienaruszony. Kolejne tylko opuszczone. Nie było ciał. Ani śladów zniszczenia. Tylko porzucone przedmioty zalegały na podłodze. Teczki. Czapki. Telefony komórkowe.

Na monitorze pulsujący czerwony punkt migał coraz szybciej. Kiedy zlał się w jeden, wielki, statyczny sygnał. Postać zatrzymała się rozglądając. Lufa karabinu obracała się wraz z torsem człowieka. Na boki. Pod siedzenia.
Z ławeczki, spuszczone na ziemię, stały buty dziecka, a w nich chude, bez skarpetek łydki. Zastygła strużka krwi.

- Kontakt.
- Carry on.
- Negative!
- głos zadrżał z trzaskiem zakłóceń.










W uliczce było ciemno. Postarał się, aby wybrać skąpo oświetlony, jedynie blaskiem okna z drugiego piętra, zakamarek. Chwycił przechodzącego w szarym kapturze młodzieńca od tyłu popychając w stronę ciemności.

- Kto ci kazał wymalować szablon polityczny w downtown? - wykręcił bardziej rękę.
- Aaaa... - puszczaj! - wysyczał młodzian, kiedy napastnik już go unieruchomił i zwolnił dłoń z ust - Jesteś tym cieciem z budynku, co?! Nie zatrzymasz eksplozji sztuki, man!
- Odpowiedz jeszcze raz pytaniem, a nie będziesz miał długo czym uprawiać tej sztuki. Chyba, że palcami u nóg. - zauważył spokojnie przyciskając policzek młodzika do cegieł i bynajmniej zwalniając nacisk na ręce.










- Nie ma mowy. – facet w garniturze złożył ręce w koszyk - Nie mamy zamiaru strzelać z armaty do muchy, prawda?
- Dokładnie tak. - wrzucił sobie orzeszek do ust. - Nie było tematu. Myślałem, że może macie - wymownie wzniósł spojrzenie ku górze - pomysł i oszczędzę czas... Bo jak jeśli już, to wolę taplać się w kisielu albo błocie. Topless. - przegryzł kolejnego orzeszka. - Ale jak trzeba to i łeb muchy ukręcę... - mrugnął do rozmówcy.
Ręka faceta po drugiej stronie stołu ujęła kubek z parującą kawą.
- A od pomysłów mam ciebie. Patrz, te cholerne napisy na kubkach, że kawa może być gorąca...Sami zaczynamy traktować się jak debili. Dokąd zmierza ten kraj... - upił łyczek i skrzywił się. - Cholera, oparzyłem się w język...Nie patrz tak na mnie. - przymknął oczy. - Damn good cofee... Nie pijesz?
- Pacierza i małej czarnej nie odmawiam nigdy. - westchnął zapytany. - A i białej z łóżka bym nie wygonił... - podszedł do expresu nalać sobie. - Nie masz zielonego kubka? - skrzywił się. - No to tak zrobimy jak mówisz. - odezwał się już przytomniej. - A.. I dzięki za kawę. Pozmywam po sobie jak zawsze. - kiwnął głową na odchodne.
- Nie mam obaw. Zawsze zostawiałeś za sobą idealny porządek. Trzymaj się. Aha, byłbym zapomniał, poczekaj jeszcze. - mężczyzna sięgnął do szuflady.
- Kluczem do pokera jest obserwacja. Reszta sama przychodzi nawet jak karta nie idzie. - zauważył zaglądajac przez ramię dla faceta w fotelu.
- Nie kłócę się. - westchnął tamten patrząc na wyjęty przedmiot. - Ty jesteś specjalistą od pokera. Ale jak karta nie idzie, pozostaje tylko dobry blef. Dlatego dla mnie najważniejsze jest, by zawsze mieć dobre karty. Zawsze mam je przy sobie, mam więc i spokój. - poślinił palec bawiąc się przedmiotem. - Conajmniej parę dni będziemy musieli poczekać, wiesz sam ile mamy teraz wszyscy roboty. A zielony kubek, przypominam, sam stłukłeś. Zamówiłem nowe, ale wiesz jak to jest... Cholerne przetargi.
- A ja mam pusty, zielony w moim biurku. Następnym razem przyjdę ze swoim. Ta... czasem te przetargi niczym się nie różnią od pokerowej licytacji. – westchnął..
- Racja. - pokiwał głową rozmówca - Zawsze ktoś zagląda ci w karty.
- Chyba, że grasz w ciemno. - uśmiechnął się półgębkiem ten drugi.










Na jego nieogolonej twarzy odbijało się światło niebieskiej jarzeniówki. Otworzył oczy i zerknął na zegarek. W Londynie była piąta. Wykręcił numer.

Basen na tyłach nowoczesnej rezydencji podświetlony był podwodnymi lampami. Zastygła tafla wody jak lustro odbijała ogrodowe krzewy. Nacisnął przycisk. Na ekranie pojawiły się zamknięte, dębowe drzwi wejściowe. Klik. W przytulnym kominku palił się ogień. W czarnym fotelu obok luksusowej kanapy na grzbiecie leżał pies. Do góry łapami. Spał.

W niebieskim pokoju kamienna twarz Toma parsknęła śmiechem.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 19-12-2011 o 07:38.
Campo Viejo jest offline