Wątek: [ORE] Ślepcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2011, 21:09   #10
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Stołówka

Gabriel Kingstone, Vincent Duval

- Świetnie, w takim razie jutro zobaczysz na co stać byłego wicemistrza Europy w Mieszanych Sztukach Walki - Gabriel bynajmniej nie wyglądał rozczarowanego.
Wstał i odniósł tacę na miejsce, po czym udał się w stronę wyjścia. Jednakże gdy próbował opuścić stołówkę ktoś zastąpił mu drogę. W pierwszym momencie odruchowo chciał go odepchnąć, gdyż facet (jak większość ludzi których spotykał) był od niego niemal o głowę niższy, więc jak zwykle w takich sytuacjach, wielkolud nie zamierzał uznać jego zachowania za wyzwanie.
- Darcy? - zauważył dopiero, gdy ten skończył mówić - Hej, koleś! Dawno żeśmy się nie widzieli.
Darcy zapytał co poszło nie tak na ich ostatniej misji. W tym momencie Gort mimowolnie podrapał się za głową i odwrócił wzrok. Bez problemu znosił opieprz ze strony przełożonych - podobnie jak swego czasu od jego menadżera i trenera. Nie cierpiał za to opowiadać o porażkach swoim znajomym i kolegom.
- Heh, znasz Manfreda, zawsze lubi wszystko wyolbrzymiać. W zasadzie nie było tak źle. Wiesz jak jest. Zrobiliśmy co do nas należało.
Darcy wpatrywał się w milczeniu w Murzyna tym samym wątpiącym spojrzeniem - z tym samym ukradkowym w kąciku ust, jak wtedy gdy Munnleiber zaczął go strofować o przepisy bhp w trakcie patrolu.
Stał tak przez chwilę zastanawiając się co dalej powiedzieć, gdy w końcu poddał się i spojrzał zrezygnowany na Darcy'ego.
- Nie kupujesz tego, co? Cóż, to była moja pierwsza misja zakończona niepowodzeniem. Powiedziałem już, że całą winę biorę na siebie, ale mamuśka najwyraźniej w to nie uwierzyła.
Wzruszył ramionami.
- Vincent to dobry żołnierz i każdy w sekcji to potwierdzi. Czasem tylko różnimy się nieco w podejściu.

- W zasadzie ja napsociłem. - stwierdził z uśmiechem Francuz, podchodząc do rozmawiających - Pokłóciłem się z Munnleiberem przez radiostację o prawa wojenne. I w ogóle poszanowanie gości, których napadliśmy. Jeżeli zostawić ich w spokoju a zabrać co mieliśmy, wszystko poszłoby jak trzeba i cieszyli by się, że krzywda ich nie spotkała w kontaktach z ludźmi. A jakby ich zabić... cholera, ludzie robią się naprawdę cięci gdy przychodzi do pomszczenia bliskich czy kumpli, tę jedną lekcję wyniosłem z poprzedniego miejsca pracy. Podejrzewałbym obcych o to samo.

- Na moje oko jesteś zbyt wyrozumiały. Te gnojki przerobiłyby Cię w samobieżną tace na drinki i mokre ręczniczki w sekundzie, w której otrzymałyby szanse. Z drugiej strony, milo jest mieć świadomość, ze nie pracuje z samymi zbrodniarzami wojennymi - jak to często bywało z Darcym, tylko nieliczni potrafili ustalić kiedy zaczyna i kończy ironizować. - Przynajmniej może teraz to mi będą rzucać te proste zlecenia. Po tym jak wrobili mnie w konwoje w Sudanie, trochę mi tęskno do nieuzbrojonych wrogów. Ale, ale, im bardziej się tłumaczycie, tym bardziej jestem przekonany ze to niezła historia. No, nie wstydź się, Duval, to może zapomnę ze wisisz mi piwo.

- Z przyjemnością, ale co panowie, będziemy tak stali w korytarzu? Usiądźmy albo przejdźmy się dalej - skinął głową w stronę korytarza wychodzącego ze stołówki -i wytnijmy tajniakom kawał, udając profesjonalną ochronę, którą w sumie jesteśmy. To jak, panowie?

Darcy’emu błysnęło coś w oku. Marburg, odpowiadasz za resztę swoją dupą - ryknął do jednego ze zdezorientowanych żołdaków.

- W końcu za to nam płacą, co nie? - dodał Gort obojętnym tonem. Wyglądało na to, że z dzisiejszej siłki nici. Wyszedł więc pierwszy na korytarz z rękami w kieszeniach spodni moro, a za nim pozostała dwójka. Gdy przeszli już kilkanaście metrów, zerknął wreszcie za siebie i odezwał się do Darcy’ego.
- No więc, było tak jak mówi Vincent - zaczął. - Wparowaliśmy tam bez problemu, utłukliśmy kilku ufoli którzy próbowali nas zaatakować, a resztę zapędziliśmy w jeden kąt i pilnowaliśmy z Vincentem. Początkowo zamierzałem wszystkich rozstrzelać i zostawić tylko tego największego, tak jak mówiły rozkazy, ale Vincent chciał to jeszcze raz przenegocjować z Manfredem, a ja się zgodziłem. Nie lubię dobijać kogoś kto już się poddał - to zwyczajnie niehonorowo. Rekruci w tym czasie przeszukiwali magazyn. W międzyczasie pokazywałem po kolei wszystkim złapanym przez nas alienom zdjęcie prototypu, ale bez telepaty niewiele mogłem z nich wyciągnąć. Próbowałem nawet paru z nich obić mordę (a przynajmniej to co najbardziej mordę przypominało), ale najwyraźniej albo nic nie wiedzieli o prototypie, albo zwyczajnie nie umieli wykrztusić słowa w ludzkim języku. W tym samym czasie Vincent nieźle się rozkręcił, a wyglądało na to że mamuśka również nie popuści. Gdybyśmy ich wszystkich podziurawili, to może gruba ryba ze strachu wskazałaby nam gdzie ukryli prototyp? Ale niestety zabrakło nam czasu. Rekrut pilnujący korytarza zaraportował że zbliżają się posiłki kosmożab, więc musieliśmy stamtąd czym prędzej zawijać. A potem wszystko już poszło się jebać.
Murzyn spuścił wzrok na idealnie wypolerowaną posadzkę, nie zwalniając przy tym tempa.
- Gdybym tylko był bardziej stanowczy, to wszystko mogłoby się udać.
Wyciągnął ręce z kieszeni i walnął pięścią w otwartą dłoń.
- Następnym razem podejmę właściwą decyzję i nigdy więcej nie dam się pokonać jakimś meduzopodobnym glutom - mówił to tak jakby opisywał walkę na ringu, co nieraz mu się zdarzało gdy opowiadał o swoich misjach. - Jeszcze im pokażę kto tutaj jest prawdziwym mistrzem.
- Następnym razem Munnleiber się sprecyzuje od początku i nie będzie ani opóźnień, ani niejasności. - dodał Vincent - Dostaliśmy niemożliwe rozkazy bez wiedzy o kosmitach i możliwych posiłkach, nie wiedzieliśmy dlaczego te się pojawiły bo nie pozwoliliśmy żadnemu uciec, nakazano nam złamać wszelkie konwencje podczas misji, nie wydzielono nam telepaty a gość z wydziału technicznego nie umiał znaleźć prototypu a nawet wówczas najpewniej nie byłby w stanie potwierdzić, że to prototyp. - wzruszył ramionami. - Za bardzo się przejmujesz, Gort. Wyprowadziłeś nas bez ofiar w takich warunkach. Moim zdaniem kawał świetnej roboty.
Murzyn prychnął na Francuza.
- Wymówki, wymówki. Chociaż szukanie kosmicznych urządzeń i całe to technicznego mambo jambo to rzeczywiście nie moja broszka... Ale zmieńmy w końcu temat! Darcy, mógłbyś nam powiedzieć więcej o tej tajnej naradzie z ufolami? Wiedziałem, że te jajogłowe z NASA coś kombinują. Może tym razem wyślą nas na jakąś ciekawszą misję, jak myślisz?
- I najważniejsze, na ile zajmie to Manfreda. - dodał drugi żołnierz.
 
-2- jest offline