Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2011, 23:35   #2
Shavitrah
 
Shavitrah's Avatar
 
Reputacja: 1 Shavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwuShavitrah jest godny podziwu
Dzień rozpoczęła zwyczajnie, może nawet aż nadto. Ze sfery marzeń sennych gwałtownie wyrwał ją rozentuzjazmowany głos przyjaciółki stojącej tuż za drzwiami prowadzącymi do sypialni. Daina była więcej niż pewna, że gdyby tylko nie były one zamknięte, ta bez wahania wparowałaby do środka i zaczęła własnoręcznie wyciągać ją z miękkiej, cudownie ciepłej pościeli.

- Już, moment... Daj mi chwilę - mruknęła niezbyt składnie, jednocześnie wstając i przecierając oczy. Przez kilka minut próbowała odzyskać przytomność umysłu, jednak ostatecznie pomógł jej w tym kuszący, wydobywający się z kuchni aromat świeżo przyrządzonej kawy.

Ubrała się i doprowadziła do jako-takiego porządku w całkiem krótkim czasie, po czym wyszła z pokoju, uprzednio oglądając się jeszcze przez ramię na zostawione w nieporządku łóżko. Postanowiła zająć się jego pościeleniem później. Przyjechała tu przecież wypoczywać, a nie spędzać poranki na sprzątaniu.

* * *

- Jakie mamy plany na dzisiaj?
- Miałyśmy iść zwiedzać ten kościół, czy coś.
- Naprawdę nie możemy tego przełożyć? -
Daina nie była aż tak zachwycona perspektywą spędzenia dzisiejszego dnia w - jak przypuszczała - dusznym, małym budynku wypełnionym po brzegi nie tylko wiernymi, ale też turystami. Widząc stanowczą minę Adriany westchnęła tylko nieco ostentacyjnie i upiła kilka łyków ze swojej filiżanki.


Śniadanie obie dokończyły już w milczeniu, które przerwała Adriana dopiero wtedy, gdy zabrała się do mycia naczyń.
- Ciągle nosisz ten pierścionek - bardziej zauważyła, niż zapytała. Wlepiła wzrok w błyskotkę i zmarszczyła brwi w wyraźnym geście dezaprobaty, nie dając kobiecie szansy na wejście jej w słowo. - Jak sobie chcesz, ale ja bym go zdjęła.
- Przyzwyczajenie.
- Jak sobie chcesz...


* * *

Do celu swojej podróży dotarły bez żadnych przeszkód, a sam budynek okazał się być znacznie bardziej przestronny, niż przypuszczała Daina. Skłamałaby mówiąc, że nie odczuła przy tym żadnej ulgi; nie przepadała za przebywaniem w zatłoczonych miejscach, a zwłaszcza tych gorzej jej znanych. Przed wejściem do jego głównej sali zawahała się nieco, jakby sama nie będąc pewną swoich intencji - przeżegnać się, czy nie? Ostatecznie zwyciężył jednak odruch i palce kobiety wykonały pośpiesznie znak krzyża. Dość niedokładnie.

Zdecydowały się rozdzielić - Adriana udała się w stronę ołtarza, Daina zaś skierowała swe kroki ku licznym dziełom sztuki, szczególną uwagę zwracając na porozmieszczane tu i ówdzie płaskorzeźby. Choć nie była specjalistką w tej dziedzinie i najprawdopodobniej jako laik nie była w stanie docenić wielu ich walorów, wydały się dla niej bardziej interesujące od obrazów czy też innych - niemalże przesadnych, jeśli ktoś byłby ciekaw jej opinii - zdobień. Była przekonana, że prawdziwa wiara nie potrzebuje całej tej okapującej wręcz złotem i przepychem otoczki i dowodzić jej należy poprzez czyny, a nie adorowanie święconych figur czy innych obiektów.

Rozglądała się właśnie dookoła i usiłowała wyszukać w tłumie znajomą twarz swojej przyjaciółki, gdy nagle do jej uszu dobiegł kobiecy krzyk dodatkowo spotęgowany dzięki akustyce tego miejsca. Mimowolnie odwróciła się w kierunku jego źródła, by zauważyć wianuszek ludzi zbierających się wokół jednego z konfesjonałów. Powoli zaczęła podchodzić bliżej, jednak kolejne jej kroki były już bardziej zdecydowane - ciekawość robiła swoje. Zatrzymała się gwałtownie, gdy tylko zdołała dostrzec strużki krwi cieknącej z konfesjonału; uczyniła to jednak zbyt późno, by nie dostrzec zmasakrowanego księdza. To, co widzi, właściwie dotarło do niej dopiero po kilkunastu sekundach, jednak nawet to nie było w stanie złagodzić jej reakcji. Momentalnie poczuła specyficzną miękkość w nogach, a w pole widzenia zaczęły wkraczać jaskrawe plamy, skutecznie je zasłaniając. Zacisnęła mocno oczy i przytrzymała się pobliskiego filaru, starając się wykonać kilka głębokich wdechów.

Gdy minął już pierwszy szok, nie odważyła się podejść bliżej i przysiadła powoli na brzegu jednej z dalszych ławek, ukrywając twarz w roztrzęsionych nieco dłoniach. Zdecydowała się rozejrzeć dopiero, gdy poczuła siadającą obok Adrianę; mimo wszystko czuła się pewniej, mając ją przy sobie. Zauważyła trzech turystów głośno dyskutujących z proboszczem, jednak w tej chwili nie zastanawiała się jeszcze, jaki mógł być powód tej kłótni.



* * *

Na pytania zadawane przez komisarza starała się odpowiadać możliwie jak najbardziej rzeczowo, choć pozbieranie myśli nie należało do najłatwiejszych zadań. Gdy ten w końcu zakończył rozmowę i udał się, jak przypuszczała, przesłuchiwać kolejne obecne w kościele osoby, poczuła znajome uczucie odruchowo kierujące jej dłoń do kieszeni płaszcza i przywołujące do myśli aromatyczną woń tytoniu. Choć ostatnio starała się możliwie jak najbardziej ograniczać w kwestii palenia, tym razem zdenerwowanie wystawiło jej silną wolę na zbyt ciężką próbę.

Sytuacji wcale nie polepszał fakt zamknięcia wyjść z kościoła, o czym dowiedziała się, gdy duchowny kategorycznie zabronił jej opuszczenia budynku. Wzbierająca w Dainie irytacja sprawiła, że na te słowa żachnęła się jedynie i wróciła do zajmowanej wcześniej ławki; w drodze zdała sobie jednak sprawę, że na jego miejscu postąpiłaby tak samo. Konieczne środki ostrożności... Z braku lepszego zajęcia pogrążyła się więc w rozmowie z Adrianą, podczas której nie dowiedziała się zbyt wielu nowych rzeczy. Prawdę powiedziawszy, nie dowiedziała się niczego, co rzuciłoby trochę światła dzisiejsze wydarzenia. Wzdrygnęła się na wspomnienie widoku ujrzanego w konfesjonale i zamierzała się już podzielić z przyjaciółką przemyśleniami na temat tego, jak zdegenerowana osoba mogłaby dopuścić się podobnego czynu i w jakim celu, gdy usłyszała męski głos. Całkiem przyjemny głos z pewnością nienależący do znanego jej już duchownego, w czym utwierdziła się unosząc wzrok.

Ujrzany przez nią mężczyzna sprawiał wrażenie równie zniecierpliwionego obecnym tokiem prowadzonego śledztwa, dzięki czemu Daina poczuła przez krótką chwilę coś w stylu "solidarności" z nim. Być może właśnie ta chwila zadecydowała, że bez większego wahania skinęła głową, wyrażając w ten sposób przyzwolenie.

- Tak, oczywiście. - Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy kobiety po usłyszeniu słowa "Polska". Przez moment walczyła z pokusą przejścia na natywny język swojego rozmówcy, którego to zdołała się nauczyć głównie za sprawą ojca i rodziny z jego strony, jednak w końcu uznała taki pomysł za niedorzeczny. Wiedziała, że Adriana nie miała zbyt dużej styczności z tym językiem, wobec czego kontynuowała rozmowę po angielsku, starając się w miarę możliwości chronić od popełnienia jakiegoś nietaktu. Przedstawiła się, co uczyniła również jej towarzyszka.

- Obawiam się, że może to jeszcze trochę potrwać. Tak właściwie... Co się dokładniej stało? -Możliwe, że Piotr nie wiedział więcej od nich, jednak niczym nie ryzykowała, zadając mu takie pytanie. Wydało jej się zupełnie naturalne biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej teraz się znaleźli. Równie naturalna była również chęć podtrzymania rozmowy, a przynajmniej z jej strony.

Gdy drzwi kościoła otworzył się, Daina skierowała swój wzrok na wchodzących do środka mundurowych, kątem oka dostrzegła również radiowóz. Przez moment pomyślała, że zdecydują się jednak ich wypuścić i czym prędzej zakończyć tę farsę, jednak jej nadzieje rozwiały się w momencie ponownego zamknięcia świątyni.
 
Shavitrah jest offline