Blacker wchodzi powoli do lokalu. Nie przypomina sobie, co tutaj właściwie robi i jak się tu znalazł. Liczy się tylko to, że coś każe mu tutaj iść, coś go tutaj pcha. Robi kilka kroków po schodach, prowadzących w dół. Wchodzi, pochylając się by nie uderzyć głowąw futrynę drzwi, klnie z cicha. Dlaczego to wejście jest takie niskie? Wchodzi do głównej sali. Piersze, co go uderza, to dziwna, dość nienaturalna cisza. Nie slychać charakterystycznego gwaru, tylko muzyka. Jedynym gościem baru jest pochrapujący przy jednym ze stolików człowiek. Kręci zniesmaczony głową. Kolejny, który najprawdopodobniej przesadził i teraz odsypia. Usiadam w innym ze stolików i zamawiam piwo. Przyglądam się lokalowi, dość nietypowo urządzonemu. Z zadumy wyrwał go stuk, przy barze. W miejscu, gdzie przed chwilą barman czytał książkę, teraz już go nie było. Dźwięk ten wydała najprawdopodobniej książka, gdy ją upuścił. - Ale gdzie on się podział? Może poszedł zrealizować moje zamówienie? - mruczy pod nosem
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |