Jestem Dawit, a to Victoria i Victoria – w ten sposób niziołek przedstawił się swym towarzyszom, ukazując dwa pistolety. Niestety dla nich nie był to z ostatni raz, kiedy widzieli oni owe dwie uwielbiane przez niziołka pukawki. Nawet w trakcie tej dość krótkiej drogi potrafił on ich zanudzić swoimi historiami w stylu, gdzie on to nie był, kogo on nie ubił, jak to strzelał. Gestykulował przy tym niemiłosiernie, za każdym razem wyciągając swoje Victorie.
Wiele z opowieści mówiło o wyprawach wojennych, więc może i był on żołnierzem. Czy to prawda trudno osądzić, biorąc pod uwagę inne niestworzone rzeczy, łącznie z podbijaniem serc najpiękniejszych ludzkich kobiet. Dawit wyćwiczony, najprzystojniejszy blondyn jakiego świat widział, najbardziej wysportowany, najodważniejszy, w ten sposób się przedstawił. Na domiar wszystkiego pokazał też wytatuowany tatuaż z swoją podobizną, znajdujący się na jego ramieniu. – Co? Gdzie? Po co odpoczywać? Lezim! Go! Zaraz posmakują amunicji z mych Victorii! – Dawit, aż rwał się by wyruszyć dalej. W tak licznej ekipie to nawet strachliwy osobnik czuł by się pewnie. Frontham za to czuł materiał do swych kolejnych opowieści. On ratujący całą kompaniję. |