Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2012, 22:37   #5
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Powitanie jakie zgotowano im na Criticorum trudno było określić jako "z otwartymi rękoma". Gaspar ciekaw był bardzo, czy przedstawianie przybyszom wyimaginowanych długów do spłacenia jest tutejszym obyczajem. Ów Gustav Janos zepsuł całkowicie humor Gasparowi. Życie najemnika zdążyło mu się spodobać, ale teraz musiał poważnie przemyśleć sprzedaż swoich udziałów. Oczywiście na tym świecie będzie trudno. Mógłby równie dobrze podejść do kogokolwiek z pytaniem "Hej, nie chcesz sobie szybko zrobić 45 tysięcy feniksów długu?". Ale może na następnej planecie jaką odwiedzą, pojawi się taka możliwość. Tymczasem siedział razem z innymi udziałowcami w pokoju narad i głowił się. Pierwszą rzeczą, która zaprzątała mu głowę, była taktyka Janosa. Zaczął od psucia im reputacji, skutecznie zmniejszając ich szanse na znalezienie dobrego zarobku, a więc także swoje na szybkie odebranie długu. Czyżby zatem nie zależało mu na tych pieniądzach? Czyżby zawziął się na nich za jakieś rzeczywiste bądź wyimaginowane krzywdy? Należało to zbadać. Drugą rzeczą do zbadania było miejsce przebywania owego sędziego. Najwidoczniej nie zależało mu na tym, żeby można go było łatwo znaleźć. W sumie trudno się dziwić. Oni mogliby chcieć negocjować, ale na pewno nie brakowało takich, którzy woleliby go uciszyć. Zaś najważniejszym problemem był sposób poradzenia sobie z owym problemem. Zaintrygował go pomysł baroneta Cametona. Pierwszy raz słyszał o rozwiązywaniu problemu długów za pomocą pojedynku. Zresztą wydawało mu się to tyleż niemożliwe, co głupie. Rzucił więc tylko spostrzeżenie, że nawet nie wiedzą, gdzie domorosły komornik się podział. Rozkaz szlachcica puścił mimo uszu. Nie miał ochoty się kłócić i uświadamiać mu, że nie jest tutaj szefem, nawet jeśli ma najwyższe urodzenie z całej załogi.

Drugiego dnia pobytu na Criticorum Gaspar zdecydował się zejść na powierzchnię. Swoją drużynę rozesłał na dwudniowy urlop, a sam wziął się za zwiedzanie Acheonu. Miasto nie zrobiło na nim dobrego wrażenia, a to za sprawą niemalże toksycznej atmosfery. Szybko porzucił plany odpoczynku w tym mieście i zdecydował wziąć się za interesy. Najpierw jednak udał się do katedry. Ów wielki budynek nosił ślady wielokrotnych modyfikacji. Wiele elementów jego architektury wskazywało na pochodzenie jeszcze z czasów Drugiej Republiki, jednak wyraźnie próbowano zatrzeć z niego wspomnienie tych "niechlubnych czasów", przebudowując go tu i ówdzie. Całość miała swój urok, ale jednak pozostał pewien dysonans. Nad głównym wejściem znajdował się wykonany ze stali symbol Gwiezdnych Wrót w stylu Ortodoksji, przez który mógłby śmiało przejść rosły człowiek. Gaspar wszedł przez szeroko otwarte drzwi. W środku panował mrok i przyjemny chłód. Z ustawionych w koło cokołów patrzyli na niego Apostołowie. Na tle Kuli stał także Prorok.

Gdzieś pomiędzy ławkami Gaspar usłyszał kroki. Zbliżał się z tamtej strony kapłan. Gdy podszedł bliżej na jego twarzy pojawił się wyraz zdumienia. W ciemności Gaspar nie wyróżniał się prawie niczym. Był przeciętnego wzrostu i takiejże budowy. Dopiero z bliska ksiądz mógł zauważyć popielaty mundur, nasuwający skojarzenia z tymi używanymi przez armię Hazatów, dość ciemną skórę, ogoloną niemal na łyso głowę i spokojne, taksujące, niemalże harde spojrzenie. Najwidoczniej Martinez nie wyglądał jak większość stałych bywalców tej świątyni, bo duchowny odchrząknął nerwowo. Uśmiechnął się jednak przyjaźnie i powiedział:
- Witaj, Synu. Jestem kanonik Baruth. Co Cię sprowadza w to święte miejsce?
Gaspar wzruszył ramionami:
- Nie wiem. Chyba to co zwykle. - Odwrócił się w stronę ołtarza i nie patrząc na rozmówcę kontynuował: - Właśnie przybyłem na tę planetę. Pomyślałem, że zanim się wezmę za interesy, przyjdę tutaj... Przemyślę pewne sprawy.
- Cieszą mnie Twe słowa, Synu. Wszechstwórca oświeca nasze umysły, by dostrzegały prawdziwe oblicza tego, co nas otacza. Jestem pewien, że znajdziesz odpowiedzi na swe pytania.
Martinez pokiwał głową bez przekonania. Nie wychowano go na człowieka pobożnego i czasami tego żałował. Czasami czuł, że czegoś mu brakuje.

Po wyjściu z katedry skierował się ku biuru Pośredników. Wszedł wejściem dla personelu i udał wprost do działu kadr. Za zawalonym papierami biurkiem siedział młody chłopak w okrągłych okularkach.
- Dzień dobry. Porucznik Gaspar Martinez - przywitał się.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Ja i moi ludzie poszukujemy pracy tutaj.
- Oczywiście, oczywiście. Czy mogę zobaczyć dokumenty?
Gaspar sięgnął do wewnętrznej kieszeni i podał urzędnikowi legitymację. Ten przejrzał ją dokładnie, zanim oddał właścicielowi.
- Hmmm... Nie będzie lekko. Zwyczajowo jest kilka zadań dla ochrony, ale akurat wszystkie są obstawione przez lokalne grupy.
- Może być coś trudniejszego, byle dobrze płatne.
- Trudniejszego, Pan mówi? Obiło mi się o uszy, że rebelianci nieopodal Tabrastu pochwycili jakiegoś wysoko postawionego duchownego, chyba nawet biskupa. Ortodoksja niewątpliwie zapłaci godnie za jego uwolnienie, ale szczerze mówiąc nie wiem, ile w tym prawdy. Wieści są bardzo świeże i nieoficjalne, więc równie dobrze mogą być tylko plotką.
- Dziękuję, warto sprawdzić. Jeszcze jedna sprawa, osobista. Gdzie tu można zabrać dziecko, żeby miło spędziło trochę czasu?

Następne dni drużyna znów dostała wolne, a Gaspar wziął Isabel i Natashę, żeby zakosztowały trochę tutejszych atrakcji. Oczywiście tych przyzwoitszych i godniejszych, z dala od przygotowań do Krwawych Żniw oraz wszelkich niebezpieczeństw. Isabel, która ostatnie tygodnie spędziła zamknięta na okręcie, tym więcej teraz hasała i śmiała się. Gaspar czuł się, jakby wszystkie jego troski gdzieś uleciały. Wiedział, że nie będzie to trwało długo, ale cieszył się chwilą.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline