Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2012, 19:20   #10
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Po powrocie na okręt udziałowcy zebrali się, aby przedyskutować otrzymane oferty i wybrać z nich tą najciekawszą. Mieli szczęście, ich długie ... jakiekolwiek by nie były, nie spłacą się same. Poza tym okręt najemniczy mógł działać tylko dzięki ciągłemu dopływowi gotówki. Oczywiście różnie już z tym bywało w przeszłości. Jak do tej pory ten interes okazywał się dochodowy dla Jacka i chociażby z tego powodu nie chciał rezygnować z możliwości jakie dawał Darius.

Jednakże patrząc na historię statku i tak naprawdę rzeszę właścicieli, która przez niego się przewinęła należało zawsze pamiętać jedno, mianowicie stare dobre powiedzenie: "Raz na wozie, raz pod wozem". Jak się zresztą wydawało było to historia życia Hawkwooda. Był on jednak w głębi duszy żołnierzem, wojownikiem. Ktoś kiedyś wbijał mu do głowy słowa "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą" i tym samym nie poddawał się, dopóki istniał cień nadziei.

Przegląd ofert był raczej szybki. Wyglądało na to, że obie oferty nie należały do najbezpieczniejszych. Żadnym zaskoczeniem nie były głosy oddane przez pierwszych dwóch udziałowców. Akhader wybrał pomoc Li-Halanowi, natomiast Inżynier Richardson pomoc Gildii. Po chwili odezwał się Harrington. Mówił nad wyraz spokojnym głosem.

-Panowie, po pierwsze utrzymanie naszego okrętu, nie jest takie tanie, co zresztą wszyscy doskonale wiemy. Oba zlecenia wydają się ... niezbyt bezpieczne. Jednakże praca od Inżynierów ma kilka plusów. Po pierwsze jasno określone stawki, co pozwala nam na bieżąco liczyć nasze zyski. Po drugie w przeciwieństwie do wojny, nie powinno zbyt długo angażować Dariusa, co pozwala nam na poszukiwanie innych, być może jeszcze bardziej opłacalnych robótek. Tym samym oddaję swój głos, właśnie na operację ratunkową -

-Co zaś się tyczy propozycji podziału, pragnę przypomnieć tylko, że musielibyśmy w takim przypadku wynająć odpowiedni transport i nie oszukujmy się uszczuplić stan naszej załogi. Jestem generalnie przeciwny takiemu rozwiązaniu. Nasz okręt, nie należy do najnowocześniejszych. Wolałbym bez potrzeby nie przegrzewać silników. Co oznacza, że wysłana na Icon ekipa musiałaby radzić sobie bez wsparcia, przez około 2 tygodnie ... lekko licząc -

Później wysłuchał kolejnych wypowiedzi, a gdy tylko decyzja została podjęta, zasiadł na miejscu dla kapitana i uruchomił jedną z dwóch myślących maszyn, znajdującą się przy tym stanowisku. Był to komputer umożliwiający komunikację i generalnie wspierający dowódcę. Drugi był tak naprawdę konsolą, z możliwością przejęcia funkcji innych konsoli mostkowych. Przede wszystkim działał teraz (właściwie to tylko i wyłącznie) jako ster Dariusa, gdyż Harrington lubił osobiście przejmować kontrolę nad Dariusem, gdy robiło się gorąco i gdy nie musiał koordynować zbyt wielu działań w przestrzeni.

Obecnie wpisał jednak kilka komend, umożliwiających rozpoczęcie procedur zejścia z orbity planety. Na tak zatłoczonym świecie jak Criticorum, zwłaszcza w czasie takiego święta, kontrola lotów miała sporo roboty. Wymiana informacji i przyporządkowywanie miejsca w kolejce odbywało się głównie automatycznie. Należało oczekiwać na wektory wyjścia. Na całe szczęście, komputer dość szybko powiadomił, że stosowne korytarze dla Dariusa, będą wolne za 5 godzin.

Nacisnął interkom okrętu, pozwalając jednak miłemu syntetycznemu głosowi powiadomić załogę o spodziewanym czasie odlotu. Wolał nikogo nie zostawiać na powierzchni, ale po prostu nie mogli stracić swojego okna wyjścia. Kolejne mogłoby pojawić się naprawdę dużo później.

Przechadzając się po okręcie odkrył za to najnowszą taśmę, którą oglądali najmłodsi członkowie załogi. Stał chwilę w przejściu z daleka przypatrując się wydarzeniom rozgrywanym na holoprojektorze. Gdy pojawiły się napisy końcowe zrobił szybki zwrot na pięcie, niemalże jak na paradzie i wpadł prosto na Varnhayema, który przyglądał się swojemu seniorowi.

-Sir - powiedział spokojnie starając się dotrzymać kroku idącemu w stronę swojej kabiny Jackowi.

Jego kajuta znajdowała się blisko mostka okrętu. Oryginalnie przeznaczono ją dowódcy okrętu, jednakże od tego czasu zaszło w niej sporo zmian konstrukcyjnych. Po pierwsza była całkiem spora, nie największa, jednakże nie można było przecenić jej funkcjonalności zwłaszcza dla pilota. Jej pierwsza część była bardziej otwarta i stanowiła rodzaj biura. Znajdowała się tutaj maszyna myśląca pozwalająca obserwować mostek, a także bezpośrednie połączenie z nią.

Któryś z poprzednich udziałowców umieścił tutaj spore biurko, na którym mieściła się kolejna maszyna myśląca, tym razem przechowująca raporty, było tutaj także sporo miejsca na bardziej tradycyjne formy raportów. Na ścianach gabinetu wisiały liczne obrazy, różnych okrętów. Były własnością Jacka, a każdy z nich reprezentował statek, na którym służył Hawkwood. Nie wiedziało o tym jednak zbyt wiele osób, sam zainteresowany nie chwalił się tym zanadto.

Ponadto w rogu pomieszczenia stał stół kreślarski, na którym można było wyznaczać kurs. Była to tak naprawdę uproszczona wersja stanowiska znajdującego się przy mostku, gdyż tamto było wspomagane przez komputer. Mądrzy ludzie woleli jednak mieć też papierowe odmiany map i wyznaczonego kursu ... tak na wszelki wypadek. Z biura można było również przejść do zamkniętej sekcji, gdzie znajdowała się sama kajuta dowódcy. Chyba jedna z niewielu z dwoma wejściami, było także boczne ... być może zaprojektowane, żeby móc ominąć "obowiązki".

Szlachcic zajął miejsce na krześle -Muszę dowiedzieć się jak najwięcej o tym programie - jego doradca uśmiechnął się lekko i wręczył mu zapisaną kartkę. Osobiście wolałby się w to nie mieszać, nie widział w tym nic zdrożnego. Znał jednak swojego "szefa" i wiedział co mu będzie potrzeba.

-Dziękuję ci ... obawiam się jednak, że ten program sprowadzi pewne kłopoty. Mam dziwne wrażenie, że Alisha będzie nim zachwycona -

-Być może lepiej to pozostawić w spokoju - powiedział spokojnym głosem Obun.

Na twarzy pilota pojawił się lekki uśmiech -Obawiam się, że to niemożliwe. Zajmę się tym jednak przy okazji. Nie jest to, aż tak ważne w tym momencie ... po prostu mam co do tego złe przeczucia -

-Nie można uciec przed przeszłością -

-Nie, ale czy to przeszkadza ludziom, w próbach tego dokonania ? -

Doradca wzruszył ramionami, co było chyba odpowiedzią trafniejszą niż tysiąc słów ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline