Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2012, 12:39   #6
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Podróż mijała krasnoludowi bardzo przyjemnie. Słońce miło grzało, lekki wiaterek starał się skołtunić starannie rozczesaną, długą, siwą brodę kapłana, a piękna chebanowa fajka roztaczała przyjemny, lekko słodkawą woń. Grupę, z którą wędrował poznał kilka dekadni temu, a skoro dawno nie miał okazji podróżować wśród ziomków, nie opierał się mocno propozycji dołączenia do kompanii. Stanowili oni dość egzotyczną mieszankę postaci, jednak nie przeszkadzało to ani trochę kapłanowi. Wręcz przeciwnie. Miał nadzieję, że zaowocuje to bardzo ciekawymi przygodami. Tak, bo przygody to Vulfur akurat uwielbiał. Prawie tak bardzo jak majsterkowanie i wszelakie rzemiosło. Ale jak to mówią, prawie robi wielką różnicę.

Po kilku dniach podróży dotarli w końcu do niewielkiej osady. Vulfur dobrze znał miasteczka pokroju Orlego Gniazda. Niewielka, prowincjonalna osada nie wyróżniała się niczym spośród setek innych, które krasnolud miał okazję w swoim życiu odwiedzić. Ta sama zaściankowość. Ten sam ksenofobizm. Ta sama głupota. Można przywyknąć. Zadomowili się w pierwszej napotkanej gospodzie, o jakże krasnoludzkim szyldzie - "Brodata chwała". Jak się okazało, właściciel miał pewne problemy. Głownie z miejscową władzą. Nie był to pierwszy przypadek i na pewno nie ostatni. Iluż to takich podciwców spotykał Vulfur podczas swoich podróży? W zapomnianej przez świat mieście. Prowadzących przyzwoitą karczmę. Uznawanych za mniejsze zło, bo można się u nich napić za niewielkie pieniądze. Mimo, że kapłan nie popierał takich praktyk lokalnych władz, ani tymbardziej nie tolerował rasizmu, to jednak bardzo rzadko mieszał się w podobne sprawy, nauczony doświadczeniem, że przynosiło to więcej szkody niż pożytku. Bowiem po każdym tyranie przychodzi następny - wyolbrzymiając trochę temat.

Wizyta w willi burmistrza do najprzyjemniejszych nie nalerzała. Pomijając całą, niemal otawrtą wrogość i brak szacunku dla kogoś, kto wiekiem jest starszy niż byłby dziadek burmistrza, sama budowla też była pełna rys i niedociągnięc. Jak w ogóle można to uznać za luksus? Co z tego, że marmury, że stal, że szlachetne kamienie. Posadzka nierówna, fugi niewypolerowane, kandelabry z podłego kruszcu, w wystawnych zbrojach nity steczą, że można oko sobie wykolec, o wywieszonej broni nie wspominając. Typowa fuszerka, niedouczonego i zapijaczonego rzemieślnika - jeśli tak można było nazwać tego człowieka...

Sam burmistrz był tym typem człowieka, którego chcesz kopnąć w rzyć za samą facjątę, a ochota ta rośnie wraz z każdym wypowiedzianym przez niego słowem. W sumie nie dowiedzieli się nic ponadto, że transport musiał być bardzo cenny i że burmistrz nie bardzo bawi się w subtelności co do swojego rasizmu. Wręcz przeciwnie. Otwarcie go okazuje. Vulfur zapalił fajkę a pokój wypełniła przyjemna woń smakowego tytoniu. Krasnolud nie odzywał się. Nie miał dziś ochoty na wdawanie się w słowne potyczki z idiotą, który zapewne od razu wezwał by przydupasów stojących za drzwiami. Gdy skończył swój monolog ordynarnie wurzycił wszystkich z komnaty i zapewne zajął się swoimi sprawami, czyli szlifowaniem swojego ego.

Grupa wydostała się w końcu z budynku i widać było wzburzenie wszystkich towarzyszy.
- Stary to jest nasz drogi kapłan, o brodzie jak wściekły borsuk - Filian zaśmiał się i wyszczerzył mniej więcej w stronę wiekowego krasnoluda.
Vulfur zaciągnął się fajką i uśmiechną szeroko.
- Wściekły borsuk? Tego to jeszcze nie słyszałem, ale w sumie masz rację. - odparł do Filiana
- A burmistrzem się nie przejmujcie. Ten świat jest tak skonstruowany, że swój zawsze trafi na swego. Lepiej nauczcie się sobie z tym radzić, inaczej będziecie się niepotrzebnie wplątywać w sprawy, które was przerastają - mówiąc to, zaczął czyściś swoją fajkę, starannie wydłubując resztki popiołu, który w niej pozostał.
Ignis i Filian zagłębili się w swoją, niemal rutynową już, przyjacielską sprzeczkę, po czym postanowili wybrać się na zwiad. Cóż, zwiad to trochę za mocne słowo, ale warto by zobaczyć, co się faktycznie wydarzyło. Nabił ponownie fajkę i zakrzyknął
-Poczekajcie na wsćiekłego borsuka!!
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline