Alan odkiwnął głową na powitanie w zupełnym milczeniu. Zaskoczony zastanawiał się nad wypowiedzią nieznajomego – "najwyższy czas…" a to niby dlaczego? "Wyjaśnić…" mam coś wyjaśniać? A co ja kur… jakaś informacja jestem?? – wzruszył tylko ramionami zdziwiony i trochę zniechęcony bezpośredniością obcej mu osoby. Odwykł juz od tego, że obcy zaczepiają go w miejscu publicznym waląc mu na TY. Już wystarczająco był zaszokowany automatyczną książką i czytanymi słowami, które powoli układały się w szarpaną wypowiedź.
- Co jest do cholery… - zaklął w duchu gdy książka uciekała w podskokach.
Zobaczywszy barmana jednym kliknięciem wyłączył telefon i ze zdziwieniem spojrzał na wyświetlacz.
- Hmm tu nie ma sygnału… - powiedział z wyrzutem. – trudno, już nie ważne. Poproszę paczkę paluszków i dwa snickersy. Ile płacę? – powiedział tonem zwykłego klienta chowając telefon do kieszeni. Na słowa barmana udał, że to nie do niego i najzwyczajniej sięgnął do portfela. Nie miał zamiaru nigdzie chodzić bo jakiś barman coś sobie wymyślił. Może to wszystko w ogóle się nie zdarzyło, przecież książki nie latają prawda… - spojrzał na swój notes leżący na stole. – Wygląda na to, że nie. Kupię tylko to co mi potrzeba i wracam do pisania. Tak będzie najlepiej.
- Gdyby mi pies uciekał trzymałbym go na łańcuchu. - pomyślał uwalniając się całkowicie od winy. |