Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2012, 03:22   #3
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Od wejścia na pokład czuła na sobie spojrzenia marynarzy. Nie należała może do najbardziej zakasujących przypadków w zespole nowych najemników, jednak tak ona jak i jej brat wnosili coś innego do tej egzotycznej zbieraniny.
Tym co przykuwało uwagę w pierwszej kolejności były zapewne pozornie do niczego nie potrzebne detale, wplecione bez ładu w ubiór kobiety. Ot kilka kolorowych piór wplecionych w krótkie warkoczyki za jej uszami. Czerwona szarfa owinięta dookoła skórzanego naramiennika czy też rzemyk zaopatrzony w drobne kostki jak i czaszkę niedojrzałego jaszczuroludzia, opadający luźno na piersi.
Te, choć niewielkie, były raczej jedyną charakterystyczną częścią wyglądu wskazującą na płeć. Twarz Noi , ni to brzydka ni to ładna, pasowała zarazem do młodego chłopaka jak i mało wyrazistej dziewczyny. Z pewnością zaś nie zdradzała prawdziwego jej wieku. Rozpoznania nie ułatwiała również fryzura kobiety, zdająca się być dziełem przypadkowych cięć nożyc - byle krótko.
Z oczu tropicielki, o kolorze ciemnych migdałów, każdy mógł odczytać co innego. Jedni widzieli w nich opanowanie , inni zacięcie, jeszcze inni pogardę , bardziej płochliwym spojrzenie wydawać się mogło przenikliwe, przyprawiające o dreszcz. Ludzie przesiąknięci rycerskimi ideałami twierdzić mogli, iż jej spojrzenie jest dowodem odwagi.
Cały ten chaos, zdający się wręcz wylewać z Noi, utrudniał ocenę jej charakteru, temperamentu - zdawał się zakrzywiać całą przestrzeń dookoła jej osoby, pozostawiając miejsce na wiele bardziej lub mniej prawdziwych domysłów.

Dziewczyna od momentu wejścia na pokład bez przerwy, sukcesywnie lustrowała spojrzeniem pozostałe persony na pokładzie: majtków, marynarzy jak i pozostałych najemników. W nieodgadnionym porządku, na kilka chwil zawieszała swoje spojrzenie na każdym z nich, nie reagując na ich odpowiedzi. Gniewny czy pełen skrępowania wzrok. Nawet na przyjazne skinienie głowy. Po chwili, bez żadnej widocznej przyczyny przenosiła wzrok z jednego na drugiego. Czynności tej nie przerwała nawet głośna osoba bosmana , za którym podążyła ostatecznie wraz z pozostałymi.
"To może być którykolwiek z nich... Może więcej niż jeden ? Kapitan... ? Nie. Chociaż może być świadomy ich obecności... Nigdy nie wiesz, za jaką maską skryją swoją twarz."
Na dłuższą chwilę jej spojrzenie przykuło zaledwie kilka osób.

Okaleczony jegomość w białej, raczej nie wskazującej na żywot marynarza, schludnej szacie. "Zniewieściały"to pierwsze słowo, które przyszło jej do głowy. Choć z pewnością nie był typem osoby, której tak zaciekle szukała, na chwilę zajął jej myśli. "Może to okaleczona męska dziwka ? A brak ręki to efekt jego mało wprawnej pieszczoty bądź niepohamowanego uwielbienia do złota ?potrząsnęła lekko głową, odganiając niedorzeczne myśli." Nie, w tym wypadku brak ramienia to kara. Zatem co zmusiłoby go do zaciągnięcia się do załogi ?Kapitan na pewno nie wydałby nawet miedziaka na taką uciechę dla siebie czy swoich ludzi... w dodatku kaleką.Ostatecznie odrzuciła swoją fantazję , przypominając sobie słowa zapijaczonego kapitana okrętu..." Jak mu było... kapitan Harvel..." poznanego kilka miesięcy temu w Athkatli : "Kurwy najlepiej smakują na lądzie".

Kolejną personą, która na nieco dłużej niż pozostali, pochłonęła jej uwagę była góra mięsa , posiadająca dziwnie radosną aurę. Jego fach zdawał się oczywisty, jednak szpargały, którymi był obładowany zaintrygowały tropicielkę. Czy jego wielkie łapska posiadały na tyle precyzji by operować wędziskiem, które wystawało z jednego pakunku ? Chociaż i ta postać nie pasowała... pozornie nie pasowała do wielu opisów, jakie znalazła podczas dociekliwych dochodzeń w Amn."Zestawienie śmiercionośnego kafara, grubych tomiszczy i smrodu alkoholu...Tak jak ucięta ręką, chyba dyskwalifikowało osobnika jako podejrzanego. Zbyt charakterystycznego. W dodatku pysk , zdający się tryskać humorem miast juchą gdyby zdzielić go żelazem. "Radość otumania bardziej niż palenie Szamańskiego Ziela. Dlatego potomkowie Eshow muszą doszukiwać się pokrzepienia w misji swego życia... - wspomniała słowa ojca. Czy jednak dobra dźwigane przez tego rosłego mężczyznę nie mogły uchodzić za dowód inteligencji gdzieś w nim drzemiącej ?Wydawało się zatem, iż olbrzym swym wizerunkiem wywołuje większy chaos w ocenie niż Noa.

"-Wszystkie racje żywnościowe oddajcie kucharzowi. On złoży je w magazynie i będzie pilnował. Nie chcemy, by szczury panoszyły się po całym pokładzie."
Słowa bosmana wyrwały ją z lustrowania olbrzyma. Jednak kiedy usłyszała coś o szczurach panoszących się po całym okręcie, wręcz mimowolnie zerknęła w kierunku kobolda. " Jeśli takie tutaj rosną, to przemyślałabym racjonowanie tak świeżego mięsa...
Bez entuzjazmu rozejrzała się po wielkiej izbie, szukając najlepszego jej zdaniem miejsca. Na tyle blisko wyjścia, by w razie pożaru umknąć odpowiednio wcześniej na główny pokład, na tyle daleko by w trakcie sztormu nie zalewały jej pióropusze morskiej wody. Może mało racjonalne , gdyż w obu wypadkach cały okręt jest mało dogodnym schronieniem , jednak przywykła do racjonalizowania większości swoich wyborów. Choćby tak błahych.
Refleksyjny łuk, plecak oraz posłanie pozostawiła w hamaku. Jedynie szmaciana torba wypełniona "pamiątkami" z Chult zawsze pozostawała przy niej, przylegając dokładnie do ciała w taki sposób, by nie krepować swobody ruchu.
- Idę się rozejrzeć za jedzeniem dla Iputtup. Spotkamy się na pokładzie , Bracie. - wskazała na podłużny, pleciony koszyk uczepiony jej pasa, po czym ruszyła pomiędzy marynarzami w głąb galeonu.
W całej wrzawie panującej pod pokładem, spowodowanej ostatnimi przygotowaniami do wypłynięcia, nikt nie zwracał na nią większej uwagi. Szła spokojnie, ustępując drogi marynarzom , którzy uwijali się w pośpiechu. Jednocześnie starała się zapamiętywać plan okrętu.
Nogi zaniosły ją wreszcie niemal na najniższy poziom okrętu, gdzie zastała dobrze zaryglowane , grube drewniane drzwi. "Nie trzymają tam pewnie rumu..."
- Ki czort ?! Hola, dzikusko ! Tutaj nie wolno się panoszyć takim jak ty !
Noa odwróciła się bez pośpiechu. Tuż za nią stał młokos z obnażonym torsem, wciśnięty w zbyt małe, poszarpane spodnie.
- Nie rozumiesz a nasza mowa, a ? NIE WOLNO. Be Be ! Zasrane dzikusy, i jeszcze baba. Przyniesiesz nam wszystkim pecha !
Noa błyskawicznie chwyciła za nadziak, wyrwała go z zza pasa , po czym machnęła nim przed twarzą chłopaka ostatecznie wbijając w drewniany pal podporowy. Zaskoczony chłopak zrobił krok w tył, opadając plecami na strome schody.
- Może i jestem dzika , zasrańcu... Ale stamtąd skąd pochodzę, takich jak Ty łapie się w siatki, odcina się im stopy i przyrodzenie i czeka aż wycieknie z nich większość krwi - słowa wypływały z jej ust z niebywałym spokojem - Później wpycha się wam pal w rzyc, własną ledwie owłosioną kuśkę w usta i pozostawia taką żałosną kupę gówna na pożarcie ptactwu, które później sra resztkami takich jak Ty do oceanu... - Noa nachyliła się zaglądając majtkowi prosto w oczy, układając dłoń na toporku.- Zapamiętaj moją twarz , chłopczyku. Mogę Ci w tej chwili przynieść takiego pecha, o jakim nawet nie śniłeś mocząc przy tym swój hamak... Popamiętasz, a jeśli pójdziesz poskarżyć się kolegą nie zapomnij im przypomnieć, że skrzywdziła się kobieta. Na pewno im to zaimponuje...
- Ja... To... To rozkaz kapitana ! Nie wolno tutaj wchodzić...
- wyjęczał sparaliżowany spojrzeniem tropicielki, w którym dostrzegał szaleństwo.
- To zmienia postać rzeczy... Ale nie przyszłam tutaj na przeszpiegi...- Noa wyprostowała się, po czym wepchnęła nadziak za pas. - Szukam szczurów, dla swojej Iputtup.
- Dla czego ?
- wymamrotał z ulgą chłopak , widząc jak w jednej chwili całe szaleństwo w oczach dzikuski znika.
Noa uchyliła nieco wieko koszyka, z którego wyłoniła się głowa węża
- Co to za diabelstwo !Chcesz żeby nas pokąsała i zmieniła Czarnego Gryfa w statek widmo !?
- Nie pokąsa nikogo...
- mówiąc to przejechała palcem po głowie gada.-Chyba, że ja będę tego chciała...- utkwiła nieznoszące sprzeciwu spojrzenie w majtku. - Nie nazywaj mnie więcej dzikuską, a będziemy żyli w zgodzie. Jeszcze raz mnie znieważysz, a udowodnię Twoim towarzyszą jaki z Ciebie chojrak. Zrozumiano ?
- To nieporozumienie... To rozkaz...
- Kapitana. Zrozumiałam... I nie będę tutaj więcej schodziła.
- zamknęła koszyk.- Chcesz zarobić ? Raz na dziesiątek będę potrzebowała szczura dla Iputtup. Zapłacę Ci dziesięć za każdego szczura... I za przydatne informacje do tego. Za nie kolejne dziesięć .
- Co ?! To... chcesz żebym szpiegował dla Ciebie kapitana i bosmana ?!
- Nie. Kapitan i bosman mnie nie interesują. Kręcisz się tutaj i słyszysz co Ci nowi... tacy jak ja gadają, prawda ? Jeśli usłyszysz od nich coś ciekawego... po prostu mi to powtórz. Jeśli mi się to spodoba, może dostaniesz więcej ? Wszystko zależy od Ciebie.
- Tych parszywych szczurów Ci przyniosę dzik...
- Noa.
- niemal warknęła
- Ci przyniosę, Noa. Co do reszty...
- Przemyśl to. Tym czasem...

Noa przecisnęła się nad młokosem, nie obdarzając go już żadnym spojrzeniem. Jedyne co chłopak mógł usłyszeć za sobą, to brzdęk upadających monet i słowa:
- To za pierwszego szczura. Masz czas do jutra.


Powróciła do kajuty na czas, kiedy wszyscy tłoczyli się pod wyjściem na pokład. Dyskretnym skinieniem głowy oznajmiła Ashrakowi , iż załatwiła swoje sprawy.
Słowom kapitana nie poświęciła wiele uwagi. Większość z tego co powiedział uznawała za oczywiste. Wszak podobne zasady panowały na każdym okręcie, również tym, na którego pokładzie wraz z bratem przybyła do Amn. Tak więc miast wsłuchiwać się w jego słowa, kontynuowała lustrowanie załogi.
Port malał w oczach, a żagle Czarnego Gryfa łopotały na silnym wietrze. Noa zaciągnęła się morskim powietrzem i przymknęła oczy dając im na chwilę odpocząc, kiedy wszyscy poszli w swoją stronę.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 24-01-2012 o 04:34.
Mizuki jest offline