Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2012, 13:30   #7
motek339
 
motek339's Avatar
 
Reputacja: 1 motek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znanymotek339 nie jest za bardzo znany
- Płynąłeś już kiedyś statkiem? Prawdę mówiąc to moja pierwsza podróż i nie wiem, czego się mogę spodziewać... – Chui pospiesznie zmieniła temat czując, że kontynuowanie poprzedniego może prowadzić do niechcianego splotu zdarzeń.

No tak... Czyli to jeden z tych, którzy uważają, że kilkoma marnymi komplementami kupi sobie życzliwość. To takie... męskie.

- Kilka razy – przytaknął – Ale nigdy do Maztiki. - Wzruszył ramionami – Przy podróży na południe wzdłuż lądów grozić mogą tylko piraci oraz morskie bestie. Na pełnym morzu... sądzę, że głównym zagrożeniem będzie sama natura.
- W takim razie może uda mi się to przeżyć. Chociaż nie najlepiej się czuję. To pewnie przez zdenerwowanie. - Na potwierdzenie tych słów lekko przytrzymała się burty. Chorobę morską łatwo symulować. Zwłaszcza, jak się przez to samemu kiedyś przechodziło. Miała nadzieję, że to drobne kłamstwo pozwoli jej na chwilę spokoju. A tego naprawdę w tej chwili potrzebowała. Musiała wiele rzeczy przemyśleć.

Bahadur podszedł do burty, choć niemal natychmiast się odwrócił znów w stronę elfki.

- Norma, wszyscy mają pierwszy raz – powiedział, po czym się uśmiechnął – I mam nadzieję, że moja obecność nie pogłębia choroby morskiej.
- Nie - odpowiedziała chyba zbyt szybko - Dzięki niej mogę skupić się na rozmowie, a nie złym samopoczuciu.
- Nigdy nie opuszczałaś Athkatli? - spytał się. Wiedział, że od jakiegoś czasu południe Amn było nieprzejezdne, więc jeśli dziewczyna nigdy nie była na statku...
- Jakoś się nie zdarzyło... Od około dwudziestego roku życia mieszkałam w Athkatli i nie odczuwałam potrzeby opuszczania jej. Aż do teraz... - Odpowiedziała cicho, jakby zasmucona.
- Do teraz? - zapytał się jakby od niechcenia, przenosząc wzrok z morza na twarz elfki.
- Czas kiedyś opuścić dom, wyruszyć w świat i odkrywać nowe, ciekawe miejsca. Nie uważasz? - Chui była na siebie zła, że przez nieuwagę mogła zbyt dużo powiedzieć. Będzie się musiała lepiej pilnować. - W końcu żyje się tylko raz.
- To wasza tradycja? - zainteresował się – Wybacz, nic o was nie wiem... a to strasznie różne od filozofii Calimportu - lekko się uśmiechnął.
- Można tak powiedzieć. - podjęła z ulgą ciekawy pomysł. Jak to dobrze, że ten obcy tak niewiele o nas wie - Jednak nie każdy się do niej stosuje. Można by rzec, że większość tego nie robi. Ale ja jestem do niej przywiązana.

"Nie chciała rozmawiać? To nie, nikogo nie zmuszał. Pozostawało mu tylko domniemywać, co było warte ukrywania wśród największej grupy infamusów na Morzu Mieczy.
Z innych wniosków: elfy były aż nazbyt rzeczywiste i fizyczne. Kapitan w mgnieniu oka spadł w jego wizji z mitycznej góry Abbalayar na ziemski padół. Dobrze, bardzo dobrze..." -uznał Bahadur, nie artykułując swych myśli.

- Godne pochwały – podsumował krótko – Będziesz mi kiedyś musiała opowiedzieć o waszych zwyczajach. Jak mówiłaś: zawsze trzeba odkrywać coś nowego, nieprawdaż?
- Oczywiście. Przed nami długa podróż, więc znajdzie się czas i na to. Ale na pewno muszę się wtedy lepiej czuć. Gdybym wiedziała, co mnie czeka, wybrałabym podróż lądem...
- Lądem? A dokąd to? - gładko przerwał. Znów, pytanie zadane niemal od niechcenia. Oczy „Skazy z Calimportu” tym razem jednak spoczęły na morzu, aby elfka nie dostrzegła, jak zwężają mu się źrenice. Kto chciał dojść na drugi kontynent lądem?
- Może Ci się wydać to dziwne, ale w żadne konkretne miejsce. Prosto przed siebie. Tak po prostu... Przygodą jest wędrówka, a dojście do określonego celu się nie liczy. Dlatego zakończę ją w miejscu, które uznam za stosowne. - odparła elfka.
- Chyba wszyscy na to liczymy - odwzajemnił się równie mglistym określeniem - Liczę na to, że poczujesz się lepiej, nim Lo-Kag skończy swoją beczułkę - zmienił temat, zamierzając powoli kończyć rozmowę.
- Też mam taką nadzieję - stwierdziła - Nie chcę przegapić tego wydarzenia. A teraz wybacz mi, ale położę się na chwilę przed obiadem. Może to mi pomoże.- Elfka skinęła na pożegnanie głową i powoli ruszyła w stronę kajuty, rozmyślając o wydarzeniach ostatnich dni. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła zaciągając się na statek.

***

Gdy zobaczyła kolejkę w porcie i usłyszała o rekrutacji nie zastanawiała się nad możliwymi konsekwencjami tego czynu. Najważniejsze było znalezienie się jak najdalej od tego miejsca. Po krótkiej rozmowie z kapitanem, który wypytywał się o wiele, z pozoru błahych, rzeczy, udało jej uzyskać zgodę na podróż. Dlatego po dokupieniu kilku przydatnych sprzętów, dnia następnego stawiła się na nabrzeżu.

Gdy bosman zaprowadził ich do kajuty, zajęła jeden z wolnych hamaków obok mężczyzny ubranego w drewnianą zbroję. Położyła na nim torbę i łuk i delikatnie przyjrzała się reszcie towarzyszy. Była to mieszanka iście wybuchowa. Od lalusiowatego chłoptasia, poprzez, teraz przyjrzała się dokładnie sąsiadowi, kapłana (Byleby to nie był jeden z tych z powołaniem do nawracania niewiernych, bo nie zdzierżę... A inne hamaki są już zajęte), przez, trochę przerażających, dzikusów, kobolda, na dużym, szczerzącym się Czymś z beczką pod pachą skończywszy. Przynajmniej nie będzie nudno.

Zgodnie z zaleceniem bosmana wzięła racje podróżne i zaniosła je do kuchni, po drodze zjadając co nieco. Nie zdążyła wrócić do kajuty, gdy statek odbił od nabrzeża, więc skierowała się na pokład. Po przemowie kapitana stanęła przy burcie, spoglądając w stronę oddalającego się powoli miasta.

Wiedziała, że przesadziła podczas ostatniego spotkania z Sentisem. Zdała sobie sprawę, że nawet nie wie czy nie wysłał za nią kogoś. Równie dobrze mógł sam się zaciągnąć do załogi - już nie takie rzeczy robił, a w zmianie wyglądu nie miał sobie równych, o czym kilka razy Chui się przekonała. Będzie musiała być bardzo ostrożna.

***

Po powrocie pod pokład zobaczyła, że współtowarzysze zaczęli świętować. Podeszła więc do stołu.

- Można się przysiąść? Wybaczcie, że wcześniej się nie przedstawiłam. Mam na imię Chui. - usiadła na wolnym miejscu i pokręceniem głową odpowiedziała na poczęstunek trunkiem - Dziękuję, może za jakiś czas skorzystam, jednak teraz nie chcę kusić losu. Pierwsze dni na morzu potrafią same z siebie przyprawić o ból głowy.
 
motek339 jest offline