Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2012, 19:03   #3
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ziemia... Jak to człowiek może stęsknić się za jednym słowem. Zwłaszcza po dwóch miesiącach siedzenia na zadku w ciasnej kabinie, żarcia grochu z kapustą kiszoną, lub od... święta słoniną.
Bezmiar oceanu, który wpierw zachwycał, szybko się znudził.
A rozrywki jakimi był hazard wszelaki, straciły na uroku, gdy sakiewka zamiast pęcznieć od monet wisiała smętnie coraz bardziej pustawa.
Dwa miesiące oswajania się z ciężką rolą... opiekuna żywiołowej pannicy de Briosse.
Na szczęście, nie przywykły do marynarskiego wiktu i delikatny żołądek szlachcianki ograniczał jej aktywność. Choć przez to, szlachcic często gadał do jej zadka, gdy zwracała kolejny obiad morzu.
Z czasem jednak do jedzenia przywykła, niestety.
No i grog, zrazu smaczny dodatek do posiłku stał się po tylu tygodniach zmorą. Ale koniec z tym ! Dopłynęli.

Robert Arthur de Marsac. Najczęściej zwany Robertem, lub de Marsac przyglądał się skrawkowi lądu rosnącemu w oczach. Szlachcic był mężczyzną wysokim i postawnym. Dość szerokim w barach, acz bez przesady. Czarne długie włosy i krótka bródka przystrzyżona podług mody z Cles okalały podbródek mężczyzny.


Ubrany jak pospolity szlachciura Robert miał na ubranie narzucony płaszcz, który ukrywał tak charakterystyczną cechę jego stroju. Pistolety.
Oprócz rapiera i lewak, Robert nosił pistolety. I to nie byle jakie. Dwa pistolety dubeltowe, niemalże małe armaty z przodu, dwa zwyczajne pistolety, schowane w pasie za plecami. I po jednym pistolecie ukrytym przemyślnie w każdym wysokim bucie z cholewą.
Stroju dopełniał i kapelusz trzymany w dłoni, stary i wytarty, acz ozdobiony piórem. Co prawda postrzępionym, ale to detal.
Jednakże marynarze nie zapamiętali de Marsac'a z uwagi na obwieszenie pistoletami jak bombkami choinka na święta. A bardziej ze względu na głos. Niski chrapliwy głos o nieco nieprzyjemnym brzmieniu.
Głos którego nie dało się zapomnieć.
Może ten głos był właśnie powodem, dla którego spoglądał w milczeniu na Port Hope, ciekaw co go czego na nowym lądzie, w nowym życiu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 30-01-2012 o 22:58.
abishai jest offline