Wątek: Lustro duszy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2012, 21:56   #6
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Mężczyzna zawahał się przez chwilę, czyż nie łatwiej było samemu zdecydować. Jednak decyzja niesie ze sobą odpowiedzialność, a ta bywa przyczyną wyrzutów sumienia, powodem lęków, które czynią każdą z nocy bezsenną. A on miał już dość oczekiwania na kolejny świt. Mówią, że dałeś wolną wolę, niech więc decyduje. Z ulgą przyjął słowa: niech się dzieje wola nieba.
Patrzył na każde z nich, a w jego oczach odbijało się to, co w ich duszach grało.
*
Miała oczy czarne, włosy delikatnie opadające na ramiona, ciało pełne zmysłowego uroku, niebanalnego, a i bez skazy. Chciałoby się rzec anielica.
Lecz kiedy ją spotkał wyglądała jakoś inaczej.
Jedno pozostało niezmienne, oczy były wciąż czarne, lecz żar w nich nie błyszczał, tym razem wydawało mu się, że był pełen błagania.
Popatrzył na nią i na dziewczynkę. Popatrzył na pierścień na swej dłoni. Wystarczy unieść i przyłożyć do ust kobiety, taka prosta, mała rzecz.
Ucałuj dziewczyno – łatwo wyszło z jego ust. Wtedy dostrzegł swą pomyłkę, a w jej oczach pogardę, a kiedy splunęła w jego twarz, poczuł: nie, nie, nie mógł poczuć gniewu, gdyż był mu obcy. Podążył wzrokiem dalej za wzrokiem młodej kobiety i wtedy zrozumiał, że choć przeraziło go to, co dostrzegł w oczach tej przeklętej dziewczyny, to było w nim coś, co sprawi, że dziecko umrze z uśmiechem kilka dni później, cierpiąc w gorączce, samotne bez matki, lecz ufne w miłość, którą zdążyło zostać obdarzone.
Wtedy podjął decyzję. A później wybudził się ze snu. Teraz był więźniem.
*
Z uwagą obserwowali poczynania dwójki, dla której znaleźli się na owym przyjęciu. Czyż nie stanowili zgranej pary, połączenie klasycznej i niepodważalnej elegancji, o jaką nietrudno było na salonach, lecz druga z cech, bijąca skromność łącząca ową kobietę i mężczyznę, lecz jednocześnie kreśląca jasną drogę do sukcesu. Każdy z czwórki przybyłych na swój sposób starał się odczytać wszelkie znaki mówiące o tym, że i tym razem spóźnili się.
Lucjan z powagą, z którą pewne nostalgiczne uczucie walczy o prym, zastanawiał się jaką taktykę winien obrać, starał się zatoczyć wyraźne okręgi, w których mógłby dokonać pewnej izolacji, lecz szybko sparzył się, a cichy syk wynikający z namacalnego chciałoby się rzec bólu, słyszalny był tylko dla niego.
Monika z racji swego wdzięku walczyła o to by nie skupiać uwagi mężczyzn, których samczy instynkt trzymany w ryzach przez towarzyszki, które miały zaszczyt pojawić się na wernisażu u boku swych mężów, kochanków, przyjaciół, topniał szybciej niż zazwyczaj. Kiedy sytuacja stał się mniej wygodna postanowiła wykorzystać je jako naturalne siły, jako sojusznika w walce o cel, a ten jeśli łasy na podobne pochlebstwa, a mówią, że każdy mężczyzna jest próżny, winien poczuć coś za czym powinien podążyć, lecz co? Skoro Adrian nie widział nic, tylko czuł, mógł jedynie niepewnie rozejrzeć się, szukając jej wzroku. A to już dużo, by obecność członków Lustra Duszy, gdzieś tam daleko, została zauważona.
Mikołaj tym razem nie popełnił błędu. Nie szafował swą męskością. Oczywiście Laura zdawała się być wartą grzechu, lecz z uśmiechem dostrzegł coś jeszcze. Kiedy wymienił spojrzenie z Lucjanem wiedział, że tym razem się nie pomylił.
Jan Kacewicz patrzył na Laurę i Adriana i poczuł ukłucie zazdrości. Przez chwilę był jej partnerem. Czuł jej ciepło na swojej skórze. Czuł jej grymas niezadowolenia, kiedy na chwilę przerwano ich rozmowę wymieniając grzeczności z innymi uczestnikami wernisażu. Czuł jej usta, które poczuje ów mąż jeszcze tego wieczoru. Czuł każdy gest i każde słowo, które będzie tylko jego tej nocy.
I wtedy stało się to, że Laura dostrzegła go, a wówczas wszystko potoczyło się szybko.
*
Kilkanaście mil dalej młody mężczyzna w biały kitlu usłyszał ciche: biii biii, które mogło oznacza tylko jedno. Był potrzebny prawdopodobnie bardziej tam, gdzie go wzywano, niż tutaj. W tym pomieszczeniu zapach sterylności nie mieszał się już z dziwną nutą, wyczuwalną bezpośrednio prawdopodobnie tylko przez Wolskiego. Mimo wszystko młody lekarz z troską popatrzył jeszcze na znak wiszący na ścianie. Gdyby ktoś zuchwały próbował zgłębić to, co stało się udziałem lekarza, dostrzegłby skinienie głowy i szybki ruch, który można by uznać za przyklęknięcie, lecz taki ktoś nie znalazł się wśród zebranych, wszystkich bowiem interesowało to, co działo się obok. Urządzenie, do którego była przykuta nastoletnia dziewczyna nagle pozostało wzbudzone. Okrzyki radości wypełniły salę, lecz ten, który powinien krzyczeć najgłośniej nie miał już czasu na to by dołączyć do wybuchu euforii.
Doktora Ariela Wolskiego, który wybiegał z budynku szpitala w Prokocimiu żegnała fala braw, nie pierwsza i nie ostatnia, jak rzekło się często powtarzać.
*
Laura z naturalną ciekawością chłonęła to wszystko, co działo się wokół, jednak każdy z jej zmysłów szukał tylko jednego. Każdy z jej zmysłów pragnął by Adrian otoczył ją miłością, odnalazł drogę, którą będą mogli wspólnie podążyć. Stał obok niej, będąc podporą w trudnych chwilach, pokazał jej drogę, którą winni podążyć. Czuła, że będą tylko oni. Jak dwa drzewa, dęby, które od początku postanowiły, że ich korzenie poszukają jednego źródła, a tam znajdą swoje przeznaczenie.
 
Athos jest offline