Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2012, 00:09   #9
Julian
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Kasimir siedział spokojnie obok Eryka i pewnie gdyby nie to nikt nie zwróciłby na niego uwagi. On sam nie zwracał uwagi swoim wyglądem, a ubrany był dość skromnie. Prosta koszula i spodnie, wysokie podróżne buty, a na to wszystko narzucony szary płaszcz z kapturem. Odzienie jak u wielu podróżników. Akolita z kolei przykuwał uwagę od pierwszej chwili, część gawiedzi nie mogła oderwać oczu od jego szat i zdawało się, że wszyscy chcieli z nim rozmawiać. Ignatz nie lubił skupiać uwagi, nie lubił tłoku i nie przepadał za prostakami, a teraz zdawało się że znajdował się w samym centrum skupienia tych trzech rzeczy. W takich chwilach dziękował wszystkim bogom, że może spokojnie rozmawiać ze swoim przyjacielem w języku klasycznym. Wprawdzie zwracali tym na siebie uwagę, ale przynajmniej inni ich nie rozumieli i nie wcinali im się w słowa.

- Jak uważasz Eryku, obawiam się tylko, że ta hołota nie pozwoli nam spokojnie się oddalić - odpowiedział Kasimir w języku klasycznym na słowa swojego kompana. - Jeśli rzeczywiście zależy nam aby załatwić to w zamkniętym gronie, najpierw musimy poczekać aż się Tobą napawają.

Cała ta hałastra wkoło męczyła go, ale wiedział że nie odczepią się dopóki nie usłyszą czegoś co by ich zadowoliło. Coś im opowiedzą, to może dadzą im spokój, albo przynajmniej będą mogli się spokojnie oddalić do swoich kwater. Paru co bardziej ciekawskich zwróciło uwagę na blizny na jego ręce. Trzeba było im przyznać, że byli dość spostrzegawczy, aby dojrzeć je na samej dłoni w tym świetle. Cóż, skoro już mieli im coś opowiedzieć, to mógł przynajmniej się zabawić. Sigmaryta zbierał się już do jakiejś opowieści, więc przerwał mu szybko.

- Chyba znam jedną taką historię, której z chęcią posłuchają, mój przyjacielu - odezwał się. -Pozwól, że ja opowiem, bo wiem, że Ty jak zawsze byłbyś zbyt skromny.

Eryk skinął tylko głową na znak zgody, a Ignatz zauważył, że gawiedź wkoło nich zaciekawiła się jeszcze bardziej, a i dwóch ich kompanów dosiadło się do stołu. Nachylił się bardziej w stronę grupki słuchaczy i zaczął opowiadać.

- Pewnego razu w ciągu wielu naszych podróży przejeżdżaliśmy przez małą mieścinę w Wissenland. Zatrzymaliśmy się w oberży w samym centrum miasteczka. Od razu zauważyliśmy, że ludzie byli nam jacyś niechętni, patrzyli na nas spode łba i nas unikali, jednak mimo to postanowiliśmy się w tym miejscu zatrzymać. - Kasimir zaczynał coraz mocniej gestykulować. - Dopiero w nocy dowiedzieliśmy się czemu ludzie tak dziwnie się zachowywali. Budzimy się, księżyc świeci wysoko. Wyglądamy za okno i co widzimy? W naszą stronę zbliżają się jakieś światła, latarnie czy pochodnie - mnóstwo świateł! Pewnie jakaś pielgrzymka, myślimy, albo mały oddział wojskowy maszeruje w nocy. Ho ho! Jakże się myliliśmy! Schodzimy na parter karczmy, aby się czegoś napić, skoro już wstaliśmy i po chwili - zrobił przerwę aby zwilżyć gardło i stworzyć napięcie - wpada do wewnątrz cała banda chłopów, a na ich czele - czarownik! Teraz dopiero zobaczyliśmy jak naprawdę Ci chłopi wyglądali - bo to nie byli żadni chłopi, tylko mutanty! Podłe sługi chaosu! Sprowadzeni na bluźnierczą drogę przez guślarza! Jednemu z twarzy wystają macki, dlategoż w ciągu dnia nosił chustę na twarzy, drugi czteroręki, chowa normalnie dodatkową parę rąk pod ubraniem, każdy przedziwnie zdeformowany. O, jakże chętnie stawilibyśmy im czoła, ale przeciw takiej chmarze nie mamy najmniejszych szans. Uciekamy na piętro i tam się barykadujemy. Nie mamy dużo czasu zanim się do nas dobiją, więc uciekamy natychmiast przez okno. Gdy odbiegliśmy już trochę, mój kompan Eryk pada na kolana. Co się dzieje - pytam - i próbuję go przekonać abyśmy biegli dalej, ale jest nieustępliwy. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, iż mój drogi przyjaciel się modli. Pytaliście jak nabyłem te blizny na ramieniu? No więc stoję tam jak ten idiota i nie wiem co zrobić, aż nagle - trzask - z nieba schodzi słup ognia prosto na karczmę! Słyszę krzyki całej tej hałastry, słyszę jak przekleństwa czarownika i jedyne co mogę zrobić to podziwiać ten cud Sigmara. Tak, to nie mogło być nic innego jak odpowiedź na modlitwy mojego skromnego przyjaciela. Głupi byłem, chciałem podejść i zobaczyć z bliższa, a tu nagle - łup - oberża wybucha, a ja dostaję płonącą belką. Dobrze że zasłoniłem się w porę, bo inaczej te blizny nosiłbym na twarzy. Przyznam wam, musiało boleć jak demony, ale ja nic nie czułem gdy płonął mi rękaw, tak byłem zapatrzony w piękno mocy Sigmara.

~"Ale się rozgadałem. Ciekawe czy to kupią"~ pomyślał po opowieści Kasimir. Historia brzmiała dziwacznie, ale pospólstwo takie uwielbiało. Oparł się wygodnie i czekał na reakcję ludzi. Miał tylko nadzieję, że jeżeli zaczną się jeszcze bardziej lepić, to do Eryka zamiast do niego samego.
 
Julian jest offline