Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2012, 00:51   #10
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Znając Kasimira i jego zdolność paplania Eryk dyskretnie wstał od stołu. Musiał go parę razy szturchnąć, aby nie powiedział czegoś co mogłoby drastycznie pociągnąć w dół autorytet jego, jako duchownego. Drzwi karczmy skrzypnęły, do izby weszła elfka wraz z Alexem. Ruszyła powoli przez pomieszczenie. Eryk zerknął w stronę schodów na górę po których udała się elfka. Trzeba było przedstawić jej zawartość sakiewki. Tak samo jak innym, ale nie można było tego zrobić tak o w oberży. Saraid zniknęła za rogiem schodów. Akolita nie spieszył się. Podszedł do karczmarza i dopytał, w którym pokoju będzie mógł zastać swoją kompankę. Został jeszcze przez moment przy szynkwasie, aby nie wzbudzać podejrzeń o jakieś niecne zamiary. Młodzi chyba za bardzo byli pochłonięci opowieścią Ignatza. Miał talent. Może wybrał niekoniecznie dobrą opowieść, ale co poradzi...
Po chwili spokojnym krokiem udał się do góry.
Słysząc pukanie na wszelki wypadek wyjęła sztylet i dopiero wtedy ruszyła by sprawdzić kto tez o tej porze pragnie się z nią zobaczyć. Eryk był ostatnią osobą, którą spodziewałaby się zastać na korytarzu. Już prędzej któregoś ze swych adoratorów...
- W czym mogę ci pomóc? - zapytała opanowując zdziwienie.
- Mogę wejść? - zapytał spokojnie. Popatrzył na ostrze w dłoni elfki i uśmiechnął się tylko chłodno. - Chciałbym Cię tylko o czymś zawiadomić. Nie zajmę Ci wiele czasu. - powiedział spokojnie przerzucając swoją torbę do przodu.
- Oczywiście, wejdź proszę - odsunęła się by mógł wejść do małego, skromnie umeblowanego pokoiku, który wynajmowała.
Wszedł nie rozglądając się po pokoju, bo nie było po czym się rozglądać. Z torby wyjął sakiewkę. Zabrzęczało monetami. Jednak nie było ich tam wiele. Akolita wyjął z niej mały świstek papieru.
- Dostałem to jak już pewnie zauważyłaś od kapłanki. Jest tu napisane, że mamy być gotowi godzinę przed świtem. Nie zdziw się więc, jak wczesnym rankiem zapukam, aby Cię zbudzić.
- Będę gotowa - oznajmiła nie będąc pewna dlaczego mężczyzna przyszedł przypomnieć jej o godzinie spotkania. W końcu dziewczyna, która przyniosła im prośbę kapłanki wspomniała również o czasie. Który na dodatek nieco się nie zgadzał z tym, który podał Eryk, jednak postanowiła zaczekać z zapytaniem.
- W tym liściku jest napisane też, że mamy zachować dyskrecję. Nie wiem w sumie, dlaczego kapłanka dołączyła taką notkę, ale zdecydowałem, że przeczytam to wszystkim. Zrobiła to na pewno nie bez powodu.
- Zapewne nie chciała by informacja o jej podróży dostała się do uszu sług chaosu. - Było to dla Saraid postępowanie całkiem oczywiste.
- To chyba jasne, że nikt nie chce, aby chaos wiedział o planach osoby o tak czystych zamiarach, jak kapłanka. W końcu przykazania służebnic Pani Miłosierdzia zabraniają jej zadawać śmierć. A nawet jeśli robi to kto inny w jej obecności to i tak nie jest to dla niej powód do zadowolenia.
- Najwyraźniej jednak spodziewa się wielu przeciwności skoro wynajmuje grupę wojowników. Jeżeli jednak martwisz się czy nie zdradziłam naszego zadania obcym to wiedz, że jedyną osobą z którą rozmawiałam był Alexander. Czy twój niepokój został złagodzony? - zapytała, jednak bez urazy w głosie czy spojrzeniu.
- Ha ! - Eryk uśmiechnął się. - Tu nie chodzi o żaden niepokój. Jak sama powiedziałaś, kapłanka najęła grupę wojowników. Ja nie jestem najemnikiem. Idę z nią aby udowodnić swoje oddanie Imperium. Chcę aby w tej misji nie stało się nic złego. W pewnym sensie czuje się za nią odpowiedzialny... - milczał przez chwilę, ponownie się uśmiechnął.
- Więc to chyba jednak jest niepokój. - popatrzył na swoją rozmówczynię
- Opieka duchowa jest równie ważna co zbrojna, szczególnie gdy łączy obie te cechy - odpowiedziała uśmiechem. - Zaś oddanie Imperium, towarzyszom i misji zasługuje na nagrodę.
- Dla mnie wystarczającą nagrodą będzie doświadczenie zdobyte w tej podróży i możliwość wstąpienia w szeregi pełnoprawnych duchownych obrońców Imperium.
- Zatem nie pragniesz oferowanego złota - stwierdziła bardziej niż zapytała.
- Nie. A jeśli je otrzymam, to całość ofiaruję w świątyni jako wspomożenie naszych sił w obronie naszych granic. - odpowiedział.
- Nic dla siebie, godna to pochwały postawa, aczkolwiek tylko dla niektórych - nie sprostowała, do której grupy się zalicza. - Usiądziesz? - zaproponowała jedyne krzesło znajdujące się w pokoju.
- Może i jestem wychowany w świątyni, ale wiem, że kobiecie nie przystoi stać. Postoję - odpowiedział z uśmiechem.
- Zaś gościowi winno zapewnić się wygodę przeto pójdźmy na kompromis - oznajmiła podchodząc do łóżka i siadając na nim co bez wątpienia musiało być wygodniejsze niż stare krzesło stojące przy oknie.
- No tak... Starsi kapłani zawsze powtarzali, że elfia rasa cechuje się wyższą inteligencją nad skromnym ludzkim rodem. - powiedział siadając.
- Miałaś już kiedyś styczność z chaosem? - zapytał.
- Nie osobiście - odpowiedziała na pytanie pomijając jego wcześniejszą wypowiedź. - Jednak większą niżbym pragnęła - dodała po chwili wahania.
- Nie bardzo rozumiem, jakiś wpływ magii na Twoją osobę? - dopytał się zaciekawiony.
- Nie - odpowiedziała nie wnikając głębiej w temat.
- Jeśli jestem zbyt natrętny to powiedz. Coś z mroczną stroną Waszej rasy? Jak to oni... Druchii? - zapytał dalej, starając się zachować grzeczny ton.
- Nie - tym razem w jej tonie pojawił się cień chłodu, którego wcześniej nie było. - Jednak o niektórych rzeczach lepiej nie rozmawiać, szczególnie przed taką wyprawą jak nasza.
- Rozumiem. Przepraszam za swoją nachalność. Można powiedzieć, że moja profesja... hm... - pomyślał przez moment - moja profesja po prostu wymaga wiedzy, na taki temat. Wybacz, już nie będę wypytywał. - powiedział na chwilę spuszczając wzrok, a po chwili znów spoglądając na elfkę z uśmiechem.
Odpowiedziała tym samym jednak nieco mniej przyjaznym, przynajmniej w porównaniu do wcześniejszego.
- Zdaję sobię sprawę, że chcesz mieć pewność iż drużynie nic nie zagraża, szczególnie od wewnątrz.
- Tak, ale nie wydaje mi sie, abyś to Ty stanowiła zagrożenie. Nie traktuj tej rozmowy jako... przesłuchania. Nie jestem jednym z tych typowych obywateli Imperium, którzy elfów, traktują jako gorszy ród, bo obcy. Dobrze zinterpretowałem Twoje ostatnie zdanie? Stwierdziłaś, że mam podejrzenia co do Ciebie? - zapytał bezpośrednio.
- Jedyne co stwierdziłam to fakt iż jesteś człowiekiem ostrożnym i czujnym, oraz że dbasz o dobro drużyny - odpowiedziała spokojnie, być może nawet cieplejszym głosem niż wcześniej.
- Po prostu staram się oddać swojemu powołaniu. Wierzę, że to w przyszłości da owoc. Jeśli nie dla mnie, to dla przyszłych pokoleń żyjących w krainie odkupionej naszą krwią. - stwierdził. Dla niego był to fakt. W sumie... ten fakt był sensem jego życia.
- Poświęcenie dla przyszłych pokoleń, dla Imperium, dla towarzyszy... Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla ciebie? - zapytała mierząc go bacznym spojrzeniem.
- Miejsce dla mnie znajdzie się po śmierci w rajskich ogrodach. Im więcej potu i krwi przeleję tutaj, tym więcej radości będę czerpał w chwale Sigmara. Taką mam filozofię. Jestem pewny, że jest słuszna. - odpowiedział z uśmiechem marzyciela. Widać było, że mocno wierzył w swoje słowa.
- Jeżeli sprawia ci to radość i nadaje cel twojemu życiu musisz być człowiekiem szczęśliwym - widać było, że nie popiera takiej postawy jednak najwyraźniej otwarcie nie zamierzała swego zdania wypowiadać.
- A czy człowiek, który troszczy się o swoich braci, a zwalcza swoich wrogów może być nieszczęśliwy? Postępuję zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez swoje sumienie. Wspomagaj Imperium, niszcz chaos i jego sprzymierzeńców. Drogą do szczęścia jest przecież życie zgodnie ze swoim duchem. Jeśli nie zrobisz czegoś, czego Twoja dusza nie zniesie, to nie masz powodu, aby być nieszczęśliwą. - powiedział.
- Jednak wybory nie zawsze są tak proste jak je przedstawiasz. Niekiedy górę bierze większe dobro, a wtedy... - wzruszyła wdzięcznie ramionami jednak w owym ruchu dało się wyczuć pewną sztywność.
- Pamiętaj jednak, że z każdego czynu kiedyś bogowie rozliczą Cię po śmierci. Wtedy ujrzysz ich oblicze. Przeszyją Twój umysł na wylot. Nie ukryjesz niczego. Wyjdzie na jaw czy wybór, którego dokonałaś był słuszny. - przerwał na moment.
- Dla człowieka nieprawego, najgorsze wówczas będzie to, że będzie mu wstyd swoich poczynań. Zamiast dobra, które zostało mu wskazane przez kapłanów, zakonników lub pisma wybrał na przykład majątek, czy potęgę...
- Zemstę? - dopowiedziała wyrzucając z głosu wszelkie emocje, podobnie postępując z oczami, których spojrzenie nie opuszczało twarzy Eryka. - W takim razie chyba dobrze się składa, że nie jestem człowiekiem - podniosła się z łóżka i ułożyła usta w lekki, jednak nie mający w sobie ciepła, uśmiech. - Dziękuję za wizytę.
- Również dziękuję za rozmowę - powiedział uśmiechając się. Dowiedział się czegoś o jednej z towarzyszek. Chce kogoś pomścić i tym się kieruje. Oby była to słuszna intencja.
- Dobrej nocy Saraid. Widzimy się rankiem.
- Godzinę po świcie, czy przed? - zapytała kierując się w stronę drzwi.
Eryk przeczytał notkę jeszcze raz.
- Wyraźnie napisane jest przed świtem. Tak też załatwię u karczmarki.
- Czy to rozsądne? Skoro dziewczyna, która doręczyła sakiewkę głośno wypowiedziała inny czas, to powiadomienie karczmarki o jego zmianie może zaalarmować ewentualnych szpiegów. Nie lepiej uregulować rachunki teraz, poprosić o przygotowanie racji na podróż i zataić kiedy dokładnie ruszamy? - przystanęła i odwróciła się do niego z rozbawionym wyrazem twarzy jednak poważnym spojrzeniem.
- Dobrze myślisz. Tak też zrobię. Mam nadzieje, że nasi dwaj brodaci przyjaciele nie zabalują za bardzo. Mam ograniczone fundusze. - powiedział wzdychając i wyobrażając sobie koszty związane z kilkunastoma dzbanami piwa i jadłem.
- Jeżeli uregulujesz rachunek już teraz i stwierdzisz, że więcej za nich nie płacisz, koszty z pewnością się zmniejszą. Wszak wiadomo że pragnienie krasnoluda wzrasta wraz z kolejnymi kuflami. Ochronisz się przed najgorszym - doradziła uprzejmie nie bez cienia złośliwości w głosie.
- Tak też pewnie zrobię. Słyszałem juz słowa : “on płaci”, więc to będzie najrozsądniejsze rozwiązanie. Dobrej nocy Saraid. - powiedział przechodząc powoli przez próg i uśmiechając się deliktanie.
- Dobrej nocy Eryku - odpowiedziała wychodząc również i zamykając za sobą drzwi, a następnie kierując się w stronę sąsiednich.
 
Aeshadiv jest offline