Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2012, 22:07   #1
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Cz.1 – Legenda o płaczącej gołębicy

Legenda o płaczącej gołębicy ([WFRP 2ed.] Cz.1 – Legenda o płaczącej gołębicy)


1. Wstęp

Zakończyliśmy pierwszą przygodę prowadzoną w świecie Warhammera 2ed. W związku z nader szybkim postowaniem graczy, grę zakończyliśmy po prawie półtorej miesiąca zapisując 19 forumowych stron, czyli tempo wynosiło około 4 postów na dzień. Legenda była pierwszą moją sesją jako MG. Była też pierwszą sesją w tym świecie dla trzech Graczy.

W sesji uczestniczyli w kolejności alfabetycznej: Aeshadiv, Chaoelros, Grave Witch, JanPolak, Kerm, Valtharys. A tekże Pinn, który jednak do końca nie dotrwał.


2. Wystąpili:

Albert Lynre (Aeshadiv) – włóczykij. Ruszył na Taugegeberg z ciekawości. Z początku nad wyraz strachliwy. Później jednak poczuł zew krwi i uwierzył we własne możliwości.

Mordrin (Chaoelros) – zabójca trolli. Uczestniczył w przygodzie, by spełnić obietnicę. Jedyny nie-człowiek w tym towarzystwie. Prawdziwy wojownik, czyhający na wroga. Zabił ich mniej, niż miałby ochotę. Ale za to pozbawił w pojedynku życia, groźnego Badalla.

Melissandra Stregazaa (Grave Witch) – szlachcianka. Wyruszyła, wierząc, że cud ją uzdrowi i pomoże w planowanej zemście. W trakcie przygody całkowicie zmieniła swe oblicze, jak i cel życiowy. Kobieta popadająca w niemały obłęd. Planuje złożyć ofiarę z co poniektórych BG Khainowi.

Knut Szłomnik (JanPolak) – ochotnik. Chłopak żądny by wyruszyć w świat, być kimś, wzbogacić się. Nieswój w kontaktach ze szlachecką częścią drużyny. Bardzo odważny. W najważniejszych momentach jego postać zdobyła się na to, by dowodzić resztą towarzyszy, nawet szlachtą.

Detlef von Helbach (Kerm) – szlachcic. Miał nadzieję, na uleczenie swego oka. Wyruszył po części jako opiekun Melissandry, jednak już po pierwszym zapoznaniu trudno mu było przebywać z nią w jednym miejscu. Mimo to wciąż czuwał przy jej boku.

Zebedeusz Archibald Lienz (Valtharys) – żak. Wyruszył z tajną misją na górę. Do samego końca drużyna nie poznała jego prawdziwej osobowości. Dobry duszek tej drużyny. Przeciwieństwo wojowników, choć w chwilach natchnienia ubił, bądź przyczynił się do ubicia paru kultystów.

Lucian Eldrich (Pinn) – ochroniarz. Uzależniony człek z wewnętrznymi rozterkami. Z początku ochraniał Detlefa, póżniej nieświadomie głównego wroga. Nie sprostał misji, ginąc w trakcie zasadzki.


Ogólnie z graczy jestem bardzo zadowolony. Nikogo nie wyróżnię, gdyż każdy z nich perfekcyjnie odgrywał swoją postać. Część dowodziła, część planowała, część zabawiała, cześć gaworzyła. Ogólnie według mnie zgrana, uzupełniająca się ekipa.


3. Przygoda

Przygoda opowiadała o legendzie, puszczonej w świat ponad dwadzieścia lat temu wcześniej, przez powstały kult Nurgla. Mówiła ona o tym, że raz na sto lat w opactwie Shallyi na górze Taugegeberg pomnik gołębicy płacze cudownymi, krwawymi łzami. Łzy te mają zdolność magicznego uzdrawiania wszelkich chorób. Legenda tak się zakorzeniła w społeczeństwie, że wielu zaczęło uważać ja za fakt. W gruncie rzeczy pozwalała ona wierzyć śmiertelnie chorym na cudowne uzdrowienie. Jak się później okazało wszystko było jedynie misternie przygotowywanym przez wiele lat planem.

Nasi bohaterowie przyciągnięci ową Legendą wyruszyli do klasztoru, by ujrzeć cud na własne oczy i zaznać go na własnej skórze. Przygoda rozpoczęła się od uratowania przez graczy, głównego sprawcy całego tego zamieszania – Maximilliana von Geschwura. Miał on zginąć z rąk lokalnej komórki Grafitowych Płaszczy, grupy inwigilującej kulty. Chcieli oni pochwycić żywego Maximilliana. Podtapiali go, by ten nie mógł wypowiadać potężnych zaklęć. Jednak to oni zginęli z rąk naszych dzielnych bohaterów.

Sam Arcysiewca, budząc litość u innych, ruszył później ochraniany przez grupę w stronę klasztoru. Podróżował z nimi przez parę dni. W trakcie jednego z nich, przez pomyłkę, jego plany niemal kolejny raz zostały pokrzyżowane. Posłaniec przekazał bagienną wodę, potrzebną do odprawienia rytuału Mordrinowi, który to był bardzo podobny do ochraniarza kultysty. Krasnolud jednak po krótkiej rozmowie owy słój oddał.

Gdy po paru dniach dotarli w końcu do klasztoru, Maximillian w nagrodę za to zgotował im zasadzkę w kaplicy. Solidnie ranni bohaterowie wyszli z niej ostatecznie cało, choć nie w całości. W ich ocaleniu dużo było zasługi jednego z członków Grafitowych Płaszczy. Ni stąd ni z owąd zjawił się, co pozwoliło złapać grupie drugi oddech. Doprowadził on też do odwrotu Arcysiewcy, który wcześniej już został zraniony. Tutaj pożegnaliśmy Luciana, a także ucho Melissandry. Tiluch Remermann – jak się zwał Grafitowy, wytłumaczył grupie skąd całe to zamieszanie, prosząc ich o pomoc w pozbyciu się zagrożenia.

Ruszyli by uwolnić uwięzione kapłanki, ich pomoc miała przydałać się w uzdrowieniu ran, jak i finalnej walce. W takcie akcji ratunkowej bardzo ciężko ranni zostali Detlef i Melissandra. Kapłanki odwdzięczyły się jednak i za pomocą rytuału uchroniły ich od śmierci.

Ostatnią przeszkodą było zdobycie wieży, w której Maximillian wykonywał swój rytuał. Wejścia do niej strzegło trzech kultystów, przebranych za pielgrzymów. Zebedeusz ich jednak przechytrzył, przeczuwając podstęp, a w nadnaturalnym przypływie sił, pozbawił dwóch z nich życia. Trzeci posiadający klucz zbiegł. Kolejny raz zmuszeni więc byli do wyważania drzwi za pomocą prowizorycznego tarana. Ostatnią przeszkodą przed dotarciem do Maximilliana był Badall. Przyszykował on obronę na schodach, licząc, że walcząc jeden na jednego powoli powybija wszystkich. Pierwszy w kolejce był Mordrin. Był on również jak się okazało ostatni. Przy pomocy Knuta, wygrał on walkę z wrogim krasnoludem.

Dotarli na sam szczyt wieży , gdzie Maximillian odprawiał właśnie rytuał. Przyzwany demon, świeca wytopiona z tłuszczu pozyskanego z trzech tuzinów ciał mężczyzn zabitych przez Zgniliznę Nurgla, mętna woda z trzech bagien oddalonych od siebie o co najmniej tysiąc kilometrów oraz trzymana dłoń obłąkanego medyka, świadczyła że von Geschwur wykonywał właśnie rytuał „Wysiew Nasion Zarazy”. Oczywiście bohaterowie o tym nie wiedzieli, ale wiedzieli za to, że muszą to wszystko zakończyć.

Pojedynek był ciężki, szczególnie w momencie w którym Mordrin (poświęcił tą akcję wyłączeniem z walki i prawie z życia) z Knutem przerwali już rytuał maga. Maximillian nie mając już nic do stracenia, przyzwał kolejnego demona, a sam zaczął ciskać magicznymi pociskami. Jednak bohaterowie sprostali, Zebedeusz mimo ciężkiemu przetrąceniu barku, rzucił się na von Geschwura obezwładniając go, a jego żywot został po chwili zakończony ciosem w serce. Kultystki wpadły w popłoch, ginąc po momencie. Demony również zostały unicestwione. Bohaterowie odnieśli sukces, niszcząc misterny plan Arcysiewcy.


4. Mechanika

Mechanika , była wykorzystywana. Gdzie według zasad powinno się rzucać, tam i rzuty były. Stąd i występujące niepowodzenia i walce i poza nią.


5. Gracze

Bardzo aktywni, co doprowadzało do tego, że tura trwała w większości wypadków jeden dzień! Mimo założeń, że tura trwa tydzień, to nigdy tyle nie trwała. Mam nadzieję, że świadczyło to o tym, że gra się podobała. Część bardzo aktywnie pytało i informowało mnie przez PW, część skupiała się jedynie na postach. Każdego z graczy mogę gorąco polecić! Mam też nadzieję, że będziemy kontynuowali razem grę.


6. Mistrz Gry

Siebie oceniać nie będę Prosiłbym jednak o konstruktywną krytykę z Waszej strony! Tak jak pisałem, była to pierwsza sesja prowadzona przeze mnie. Krótka, bo krótka ale chciałem zobaczyć jak nam/mi to wszystko wychodzi.


7. Podsumowanie

Z sesji jestem zadowolony. Głownie ze względu na Graczy, jakich prowadziłem i ich charakterne postacie. Każda z nich miała swój klimat, nie było nikogo nijakiego. Kolejną przygodę jednak mam zamiar poprowadzić nieco inaczej. Więcej swobody dla graczy, mniej liniowości, pewnie też i mniej walki, ale zobaczymy. Mam nadzieję, że to Wam będzie odpowiadać. Dużym plusem było też dla mnie tempo rozgrywki, dzięki czemu ta sesja była do końca dynamiczna.


To tyle na ten moment z mojej strony. Czekam na pytania, opinie i krytykę Wszelkie sugestie postaram się wprowadzić, by grało nam się jeszcze lepiej.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 04-02-2012 o 12:15.
AJT jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem