Bardzo fajna sesja.
Sprawdziła się formuła prostej, krótkiej przygody. Było dynamicznie, choć jednowątkowo i liniowo, ale poszliśmy jak burza. Sprawdziła się też sesja z mechaniką (dla mnie była to okazja do poznania 2ed). Fajny był sposób rozgrywania walk – mechaniczne deklaracje, po których MG turla sobie kilka tur i opisuje wynik. Fabuła była nieskomplikowana, ale to ok, bo w zamian dawała mi niezłe emocje.
Żeby ciągle nie słodzić – skrytykuję teraz MG. Opisy i słownictwo. „Ciul” i „zajawki” w świecie fantasy rażą. Post opisujący finałową walkę był suchy i uproszczony do bólu („Ten uderzył, tamten uderzył, siamten obciął głowę. Koniec.”). Pewnie pisałeś go na szybko, ale przydałoby się poświęcenie trzydziestu minut na korektę, żeby tchnąć w opis trochę epiki i heroizmu. Czekałem na wynik walki z dużymi emocjami i taka bezpłciowa forma trochę zepsuła mi odbiór. Koniec uwag krytycznych.
Kontakt z MG – bardzo dobry. Na PW odpisuje i daje się z nim dogadać. Szczegóły scen, mapki itp. pomoce zawsze były dostępne.
Drużyna. Nie będę opisywał każdego z osobna. Ogółem każdy jakoś sobie wyobrażał swoją postać i wszystkie były dobrze odegrane. Co mi się nie podobało, to brak interakcji wewnątrz drużyny. Nie licząc interakcji Zebedeusz+Mel. Były jeszcze rozmowy Detlef+Mel i Detlef+Lucian, ale potem ustały (z Lucianem z powodów oczywistych
). Poza tym drużyna była przypadkową grupą postaci poruszających się razem ze względu na liniowość scenariusza. W następnej sesji proponuję więcej się skupiać na interakcjach, albo robić więcej wątków pobocznych, gdzie każdy może chodzić samopas. Nie wychodziło nam też planowanie taktyki – to akurat w trójce: Knut, Mordrin, Detlef, gdzie każdy wiedział swoje, a na koniec i tak się sypało. Daliśmy ciała w walce z Badallem, bo nikt nie zaszedł go z tyłu. I w finałowej walce, gdzie szarżowaliśmy na kogo popadnie.
To tyle, pisane na szybko i późno w nocy. Jak sobie coś przypomnę, to dopiszę.