Przejeżdżając palcem ostrzu topora wykonanego z czarnej stali, Eddard wyjął z kieszeni krwistoczerwone jabłko. Wytarł je o płaszcz, następnie wziął potężny, soczysty kęs. Sok pociekł mu po brodzie, po czym przejechał swoją olbrzymią łapą po twarzy, aby go wytrzeć. Spojrzał w błękitne, bezchmurne niebo.
- Hm, skoro tak uważasz. - rzekł gardłowym głosem. Dało się wyczuć w jego głosie zmęczenie, smutek, może nawet nutkę melancholii. Opuścił twarz, spoglądając w ziemię -Piękną pogodę dzisiaj mamy. Już dawno nie widać było nieba. A ty, towarzyszu, po co podążasz do Eilhart, jeśli można spytać? |