„Z autopsji"
Ciągle spadamy - pokalani.
W mrok gęstniejący od oddechów
Wbijamy ciernie krótkich iskier,
Choć każda gasnąc czerń pogłębia.
Już sny są tylko w tym kolorze.
Dla głów przykutych do dna piekła
Są substytuty złotych marzeń -
Świat półkolorów w grach półcieni.
Tutaj żyjemy - pokąsani,
Na wpółświadomi, bez pośpiechu,
Spijając z oczu obcych wszystkie
Przekleństwa ziemi dla gołębia.
Wpatrzonym ślepo w światła morze
Zachłanność bielmem świat oblekła,
A w gładzi dębu nasze twarze
Śnią zimne ognie wewnątrz źrenic. |