Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2012, 01:25   #4
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny

Korytarze siedziby Zakonu były jak zwykle opustoszałe - po tych marmurowych posadzkach chodziło się jedynie w konkretnym i znaczącym celu. Grupę Łowców, kroczących pośród bogactwa, przepychu i nabożnej ciszy za naburmuszonym Panem Adolfem, dochodziła powoli do bardzo konkretnych wniosków. Ta misja nie była podobna do żadnej, w której dane im było uczestniczyć. Ta misja miała odbywać się pod patronatem najpotężniejszej, niezależnej od Watykanu instytucji łowieckiej na świecie. Ta misja musiała się udać, bo takie stowarzyszenia jak Zakon nie dopuszczały do świadomości możliwości porażki.

Grupa outsiderów była ciekawą mieszanką indywiduów. Tuż za pomrukującym z dezaprobatą Adolfem kroczył statecznie wyglądający, starszawy jegomość, który wyglądał niemal na miejscu wśród polerowanych mosiężnych klamek, pozłacanych żyrandoli i niezliczonych ilości portretów wybitnych członków Zakonu. Obok niego sunęła młoda kobieta z ciekawością rozglądająca się dookoła. Była ubrana na czarno i przy odpowiednim świetle można było w jej rysach dostrzec rodzinne podobieństwo do towarzyszącego jej gentlemana. Za tą dwójką, niczym cień, kroczył mężczyzna mniczym sokół obserwujący otoczenie. Krótki dystans jaki dzielił go od dwójki pozwalał domyślać się, że przybył wraz z nimi. Być może był ich ochroniarzem?


Poza trzymającą się razem trójką, trzódkę Adolfa tworzyli kowboj, chorowicie wyglądający młody uczony i wyglądający na podekscytowanego gentleman o lekko azjatyckich rysach twarzy. Pochód zamykała natomiast rudowłosa dama w sukni koloru soczystego mchu - była blada, wyniosła i całkowicie wyprana z emocji.

Wreszcie dotarli do ciężkich dębowych drzwi, identycznych z dziesiątkami, które minęli po drodze. Jedynie niewielka, lśniąca tabliczka zdradzała, że był to gabinet Calluma Sullivana, Starszego Łowcy i Przewodniczącego Komitetu Etyki. Za drzwiami, które z rozmachem otworzył Pan Adolf, znajdowało się ciemne, ale urządzone ze smakiem pomieszczenie przeznaczone do pracy. Duże biurko, półki uginające się pod ciężarem książek, teczek i plików dokumentów, kilka foteli i Łowca Sullivan spoglądający na wypełniających powoli pokój łowców, znad okrągłych okularów.


Gdy Adolf zamknął wreszcie drzwi, a dwie obecne damy usiadły w wolnych fotelach, Sullivan zdjął okulary i zatknął niczym zakładkę pomiędzy strony czytanego właśnie raportu.
- Witam Panie i Panów - skinął głową i nieco cieplejszym tonem zwrócił się do najstarszego z obecnych mężczyzn - Corneliusie, cieszę się że odpowiedziałeś na mój list - westchnął i kontynuował - Drodzy państwo, łowcy, Zakon potrzebuje waszej pomocy w odzyskaniu bezcennego manuskryptu znanego na świecie pod tytułem Veritatem Signorum. Przed kilkoma dniami wolumin został skradziony z Archiwów Zakonu przez młodego łowcę Magnusa Salandera. Niestety, podejrzewamy że Salander jest nie tylko złodziejem, ale i zdrajcą. Wiemy, że sprzedał duszę diabłu, nie wiemy co za nia otrzymał, ale spodziewamy się najgorszego - łowca zamilkł wymownie na kilka sekund i kontynuował swoją wypowiedź - Salander ma w Zurichu rodzinę, siostrę, spodziewamy się, że mógł się z nią skontaktować zaraz po opuszczeniu murów Zakonu.
- Odzyskanie Veritatem jest bardzo ważne dla Zakonu jako instytucji i dla mnie osobiście. Wasza pomoc zostanie sowicie nagrodzona. Czy macie jakieś pytania?
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 22-02-2012 o 01:28.
Eyriashka jest offline