Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2012, 01:04   #3
Ryder
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Wczoraj...

Ach! Cudowne miasto Marienburg! W samą porę. Warto było tułać się przez dwa tygodnie od wioski do wioski żeby ujrzeć ten klejnot morza. Sakwa także bardzo zelżała i ostało się w niej jedynie parę brzęków... Tak, to będzie dobry dzień - Albert przyśpieszył nieco kroku. Mimo ciepła w powietrzu bagna naokoło miasta nie były najprzyjemniejszą okolicą do spacerowania. Był późny wieczór, on po całodziennym marszu z Frankhofu, najbliższej Marienburgowi mieściny na wschodzie. Przed sobą miał wciąż rozpostarte szeroko bramy portu, przez które przechodzili ludzie w obie strony zupełnie jakby było południe...

Zwiedzanie miasta i poszukiwanie kolejnej tymczasowej pracy postanowił odłożyć na następny dzień, Albert padał z nóg. Bez zbędnej zwłoki wypytał o okoliczne tawerny i los chciał, że padło na "Jednookiego Szypra”. Tuż zanim przekroczył próg tawerny, wyszedł z niej sztywnym krokiem wielki mąż, po którym widać było, że dawno nie zaznał porządnej kąpieli. Wchodząc do środka o mały włos nie zostałby trafiony sztyletem, który wbił się z tępym dźwiękiem w ścianę tuż obok, któremu akompaniował wrzask innego:
- Wypierdalaj glonomózgi pierdolcu! Mam lepszych do tej roboty kurrrewa!

Albert mimowolnie uchwycił słowo 'roboty'. Przystanął na chwilę, spojrzał na wykrzykującego. W niczym nie przypominał typa, za którego mało mu się nie dostało, miał za do całą mokrą twarz i przy jego stole leżał jeden przewrócony kufel. Zaciekawiło go to. Podszedł powoli, przysiadł się. Po chwili niezbyt konkretnej rozmowy zapytał o tę 'robotę'. - A więc problemy z piratami? - myślał Albert. Nudziły go już listy, spisy i księgi, a przynajmniej ich pisanie. Dawno też nie robił użytku ze swego miecza, a ta sprawa wydawała się bardzo szlachetna. Oznajmił tamtemu swą chęć zarobku, spotykając się z cynicznym spojrzeniem. Jeżeli było coś, co działało mu na nerwy, to właśnie cynizm... Z twarzy uczynił sztywną maskę i zaczął się podnosić; powstrzymała go jednak dłoń tamtego na ramieniu.
- Spokojnie, panie, jak tak bardzo chcesz znajdę miejsce na pokładzie i dla ciebie - rzekł uśmiechając się półgębkiem - tak się składa, że właśnie zamykam rekrutację, masz fart. Ale tutaj szczęście jest najzłudniejsze w całym Imperium, zapamiętaj to sobie. Jutro po śniadaniu zaczekaj tutaj...

***

Ostatnie grosze właśnie poszły na strawę i łóżko, ale perspektywy były dobre. Rano Albert zajął miejsce przy dużym stole na środku głównej sali i obserwował coraz to dziwniejszych możnaby rzec, współpracowników. Wkrótce po tym, gdy skończył jeść, zszedł z góry ten, co wyglądał na pracodawcę. Mówił krótko i treściwie, znał się na rzeczy. Gdy kontrakt dotarł do rąk Alberta, ten przeczytał go na głos, aby wszyscy mogli być spokojni:

- Gildyja Handlowa w Altdorfie zatrudnia nizej podpisanych w charakterze najemników, do zwalczenia grupy piratow, grasujacych w zatoce marienburdzkiej. Zaloga bedzie plywać na jednostce wynajetej od miasta Marienburg, przy czym wszelki koszt zwiazany z uszkodzeniami czy samym wynajmem pokrywa Gildyja Handlowa w Altdorfie. Odpowiedzialnosc za sam statek spoczywa na barkach kapitana statku, podpisanego w umowie ja pierwszej pozycji. Zaloga występuje w charakterze zbrojnej druzyny najemnikow i podlega wladzom wyzej wspomnianej gildii. Gildia zastrzega sobie, za upowaznieniem nizej podpisanych, udostepnic wszelkie dane o zalodze oraz pomoc w ujeciu wspomnianych, w razie popelnienia przez nich przestepstwa podczas wykonywania zlecenia.
Nizej podpisani zobowiazują sie zwrocic wszelkie koszty, jakie poniosła Gildia Handlowa w Altdorfie, jeśli zrezygnuja z wykonania zlecenia. Za wykonanie zlecenia, kazdy nizej podpisany otrzyma dzwadziescia zlotych koron.


Po czym dodał od siebie, załączając do tego zamaszysty elegancki podpis pod poprzedzającymi go kleksami:
- Jak widać, czy też raczej słychać, dobra to robota. Zacny z ciebie mąż, panie, dziękować za zaliczkę. Zaprowadzimy tych złoczyńców przed oblicze sprawiedliwości. Kiedy ruszamy? - popatrzył po nieco skołowanych jego słowami towarzyszach - Ach tak, oczywiście. Nazywam się Albert, miło was poznać.
 

Ostatnio edytowane przez Ryder : 27-02-2012 o 01:10.
Ryder jest offline