Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2012, 17:59   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Stojący w bramie strażnicy dość obojętnym wzrokiem obrzucili wóz i zsiadającego z kozła mężczyznę. Nie było w nim prawie nic ciekawego - setki osób chodzi i jeździ w skórzanej zbroi, z mieczem i kuszą. Szara tunika czy podniszczony płaszcz podróżny nie były czymś oryginalnym, podobnie jak ciemne, dość długie włosy, które widocznie dawno nie widziały balwierza. No, może tylko te blizny na twarzy. Ale dopóki taki opis nie widniał na liście gończym...
Strażnik machnięciem ręki nakazał, by szybciej wszedł do miasta i nie tarasował przejścia.

Marienburg, perła wybrzeża, przywitał Guntera tłumem spieszących się w różne strony ludzi (i nieludzi, ale tych było zdecydowanie mniej), gwarem rozmów, turkotem kół wozów. I dość specyficznym zapachem.
Gunter zeskoczył z fury, skinął głową woźnicy, dzięki uprzejmości którego nie musiał piechotą przebywać ostatnich mil, a potem ruszył poszukać pracy, dachu nad głową i czegoś do zjedzenia. Niekoniecznie w takiej kolejności.
Miasta były zwykle źródłem wielu przyjemności, lecz miały jedną, zasadniczą wadę - nad wyraz szybko opróżniały sakiewki tych, co z owych przyjemności korzystali. Bez jakiegoś źródła dochodu łatwo było znaleźć się wśród licznych żebraków, a ci bardzo niechętnie widzieli wśród siebie obcych.

Niezbyt często się zdarza, że robota kogoś szuka. Zwykle jest na odwrót, a na dodatek trwa dużo, dużo dłużej.
Ogólne pytanie o pracę, zadane barmanowi w “Ślepej Meduzie”, spotkało się z chwilą namysłu i późniejszym przeczącym pokręceniem głową, za to zaowocowało rozmową z człekiem, który przedstawił się jako Gustav Ramuz. Robota miała być dość dobrze płatna, z dodatkową premią po jej wykonaniu i możliwością nawiązania dalszej współpracy. I na dodatek legalna, co dla Guntera stanowiło sprawę zasadniczą. Choćby dlatego, że jego twarz była dość charakterystyczna, a jemu nie zależało na tym, by ujrzeć swe oblicze na setkach listów gończych.


Życie w wielkim portowym mieście zawsze jest ciekawe. Tu panienki, oferujące swe ciało za kilka miedziaków, tam werbownicy, poszukujący nieostrożnych, by ich (wbrew ich woli) zamustrować na statek, ówdzie wojownicza panienka, nie lubiąca nachalnych adoratorów.
Szczególnie z taką trzeba uważać, zwłaszcza gdy siada ona przy tym samym stole. Jednak skończyło się wszystko pokojowo...


Kompania, jaką zamierzał zaangażować Gustav Ramuz, była dość dziwnie dobrana. Jako że chodziło o zwalczanie piratów trzeba było stwierdzić, że dwie czy trzy osoby niezbyt pasowały do tego towarzystwa. Ale to już była sprawa zleceniodawcy...
- Od jak dawna trwają te napady? - spytał Gunter, składając na dokumencie dość koślawy podpis. - Czy były jakieś próby ich złapania.
- Hm... No trochę
- odparł Gustav. - Szczegółów dowiecie się od Hermana Josta, bosmana co da wam łódź.
Odpowiedź była, delikatnie mówiąc, wymijająca. I rzucała nieco kiepskie światło na cały ten interes. Mimo tego Gunter nie zamierzał zrezygnować. Przynajmniej na razie. Ale nie zamierzał również pozostawać w nieświadomości co do ogólnej sytuacji panującej w porcie. W końcu o napadach powinno być głośno. O zniknięciach statków również. W końcu marynarze zawsze chętnie dzielili się wszystkimi informacjami związanymi z życiem na morzu. A na pytania, jakie miał zamiar im zadać, były proste. A raczej - znalezienie odpowiedzi na nie nie powinno stanowić problemu. Barmani, marynarze, ostatecznie portowe panienki... ktoś chyba mu w końcu powie, ile statków padło ofiarą piratów, jak liczne miały załogi, jaki ładunek, o której wyszły z portu i w dokąd płynęły. Czy znaleziono jakieś resztki statków, szalupy, ciała?
Wszak to powinna być publiczna tajemnica.

Skinąwszy głową pozostałym członkom przyszłego polowania na piratów Gunter ruszył na poszukiwania odpowiedzi. A przy okazji jakiegoś dachu nad głową.
 
Kerm jest offline