Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2012, 23:43   #10
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; ranek 11go dnia miesiąca Hantei, rok 1114

Zjadła wszystko, ale nie pamiętała smaku choćby kęsa. Czuła się słaba, głupia i bezsilna, a pochłonięta czarnymi myślami nie potrafiła znaleźć żadnej przyjemności w jedzeniu.

Nawet nie próbowała szukać. Gniew dziadka, śmierć brata, jedno i drugie zwiększyło jedynie już dotąd dotkliwą samotność.

Przodkowie, przeszłość, ten co przybywał, wszystko to wirowało jej w głowie, kiedy próbowała wpasować to w kształty posiadanej wiedzy.

Nie było jej znowu tak mało. Wręcz było jej za dużo, by niesprecyzowane pytania dziewczyny przyniosły konkretną odpowiedź, która mogłaby ustabilizować grunt pod nogami, dać pomysł, plan działania.

Opowieści rodu Haetsu były bogate w duchy. Przymierza, obietnice. Ziemia, nad którą ród sprawował pieczę, nie była zwykłą.

"Inaczej panowie Isawa nie interesowaliby się nią tak dalece" - szepnęło coś złośliwie w głowie dziewczyny.

Niestety, genealogia nie była nigdy mocną stroną dziewczyny. Wymienienie trzech imion przodków w prostej linii było kłopotem, co dopiero przeszukiwanie bogatego ich drzewa od czasów zamierzchłych.

Szkolne opowieści sensei Shiba nasunęły jedynie przestrogi przed tymi, którzy w poszukiwaniu wiedzy zeszli na złe ścieżki, ścieżki mocy, ale także klątw. Niektórzy obracali się przeciw swoim bliskim. Inni - wiązani wypaczonym, lecz wciąż w jakiejś formie żywym, honorem - starali się tych, których uznawali za 'swoich' - chronić.

W przynajmniej trzech opowieściach nie kończyło się to 'tylko' na ochronie. Sakura nie pamiętała żadnej z tych opowieści, która miałaby dobre zakończenie dla rodziny takiego kogoś.

W pewien sposób poszło lepiej z przodkami ze strony matki. Pani Doji - zawsze starająca się podkreślić żurawie dziedzictwo córki - niejeden raz potrafiła w kilku słowach nakreślić postać jakiegoś przodka. Wiedza ta była może płytka, ale zawsze jakaś. Sakura ze zdziwieniem przypomniała sobie kilkanaście postaci o nazwisku Doji, których mogła zaliczyć do grona szlachetnych przodków. Byli tam dyplomaci, politycy, mężowie stanu, artyści, poeci, szermierze, jeden generał.

Żaden, ale to żaden nie wydawał się choćby odlegle związany z jej snem, czy wydarzeniami na trakcie.

Czarne, łuskowate coś nie przewinęło się przez żadną opowieść - choć skromniutka wiedza o magach krwi, tych eta najgorszego pokroju, przeklętych po stokroć wrogach Cesarstwa, sugerowała, że oni może być wiele rodzajów. O ile to było oni.

Zastanawiający był wodnik. Bo tu Sakura była niemal pewna, przynajmniej teraz, to stworzenie, które przewróciła... przewróciło to coś w jej wizji, to był wodnik. Tylko, że nie sądziła, by coś na kappa polowało. Na pewno nie było to żadne zwierzę. Tak przynajmniej sądziła.

* * *

Kadzidełka znalazła. Pięć. Wszystkie w kawałkach. Zapaliła to, z którego zostały dwie trzecie. I tak było największe z pozostałych.

Znowu pogrążyła się w myślach. Zwój. Zawsze można było napisać. Ame czasami odpowiadała na listy. Tyle, że była spora szansa, że taki listy przeczytają jej sensei z jej nowej szkoły.

Z rozmyślań wyrwał ją ruch budzącej się do życia posiadłości, który nasunął szereg nowych pytań. Przynajmniej tym razem zdobycie niektórych odpowiedzi okazało się łatwiejsze.

Rzut oka przez okno pozwolił dojrzeć wiele szczegółów. Znajdowała się w warownym zamku. Mogła z poziomu swej komnaty obejrzeć mury, oglądnąć parę patroli, czyjeś ćwiczenia na dziedzińcu. Dojrzeć stajnie.

Niestety, taktyki sensei uczyli w innej pagodzie niż ta, do której ona i Hasi uczęszczały. Zatem nie powiedziało jej to wszystko zbyt wiele. Zawsze jednak coś.

Flagi były Żurawi.
Mon dowódcy nie był znany.
Szmaragdowa flaga powiewała w przynajmniej dwu miejscach. Co to jednak miało znaczyć?

* * *

Pierwszą osobą, jaką jednak zobaczyła w chwilę po tym, jak zamknęła za sobą drzwi komnaty, gdzie spała, wcale nie był Żuraw. Młody mężczyzna idący ku niej, chłopak właściwie, niewiele starszy od niej samej, miał mon doskonale jej znany.

Szedł ku niej Isawa. Tensai Szkoły Ognia.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline