Kurt :
Widząc jak Roland wypytuje Józwę zwanego we wsi Koniowatym od podłużnej gęby zaśmiał się tylko i klepnął mężczyznę przyjacielsko w plecy. Lekko by go nie przewrócić. - Dobrze Ci idzie chłopie. Próbuj dalej. Ja poszukam u Belli. Ludzie we wsi gadają, co dziewka kręciła się koło tego Marvina.
Przeczesał ręką włosy i chuchnął w dłoń sprawdzając świeżość oddechu. Po czym ruszył dziarskim krokiem w stronę chaty Belli. Po drodze zatrzymał się przy studni i zerwał kilka polnych kwiatów. Z jego zachowania można było wątpić, czy byłby zadowolony gdyby spotkał u dziewczyny Marvina.
Bella była u siebie w domu i właśnie wyrabiała ciasto, gdy przez okno zobaczyła zbliżającego się Kurta. Przymrużyła oczy by lepiej dojrzać mężczyznę. Słońce świeciło jej prosto w twarz. Gdy dostrzegła kwiaty w jego rękach najpierw zbladła, a potem na jej hożym obliczu wykwitł rumieniec - No nie. Znowu.
Westchnęła głosem pełnym rezygnacji i pogodzenia się z niewieścim losem. |