Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 23:33   #3
shaggy
 
shaggy's Avatar
 
Reputacja: 1 shaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwu
Testowanie gier... jak mogłem być takim idiotą... zamknięty przez cały czas... z nudów zacząłem rysować po podłodze... potem straciłem przytomność... nie czuje własnego ciała... nie żyje... nie... czuje ból... jeśli boli, to żyje... jestem pewnie bezwładny jak worek kartofli... czuje się jak po grzybach... boli coraz mocniej... co to za miejsce... światło... boli jak cholera... niech ktoś coś z tym zrobi...

***

Leżał na stogu siana i z nudów liczył deski w suficie. Liczby bardzo się przydają do liczenia pieniędzy, a ja bardzo lubię pieniądze. - pomyślał Rico. Szkoda tylko, że Diego nie potrafi zrozumieć, że kogoś kto uratował mi życie cenie bardziej od tych lśniących krążków. Ale nie, jestem złodziejem, to muszę być zły...

-Hej, Diego! Zgadnij czyja to moneta... - nie mogąc się powstrzymać, powiedział podnosząc dłoń z małym przedmiotem.

Diego puścił uwagę mimo uszu. Rico uwielbiał go wyprowadzać z równowagi i uśmiechnął się sam do siebie. Wiedział, że prawie mu się udało.

- Nie masz nic mądrzejszego do powiedzenia, marny złodziejaszku? - odpowiedział dopiero po chwili wojownik.

-Tak, tak, możesz wrócić do kontemplowania swojego... czegoś tam... - powiedział bez zastanowienia zakładając nogę na nogę.

Od samego początku nie pałali do siebie przyjaźnią, ale do tej pory tylko sobie dogryzali.

Inaczej sprawa ma się z Jacquou. Asasyn zdobył sobie jego sympatie, łamiąc stereotyp stoickiego skrytobójcy. Mimo, że do ich pierwszego spotkania, spotkał tylko kilku jego pobratymców, to plotki o asasynach prześcignęły ich samych, a o szybkości i szkodliwości plotki dowiedział się na własnej skórze.

- Hej stary, gramy może w jakieś karty albo kości? - Asasyn wyrwał go z zadumy. - To dobra rozrywka na zabicie czasu.

Rico wyciągnął z kieszeni w kamizelce talie kart. Znaczonych kart. Właściwie jedynych jakie posiadał, często zastanawiał się czy Jacquou wie o tym, bo nigdy nie dawał po sobie tego poznać, zresztą asasyn wygrywał bardzo często i to nawet bez pomocy, ba nawet na przekór złodziejowi . Dobrze, że nigdy nie graliśmy na pieniądze. - pomyślał tasując karty. Nie wyszedłbym z długu chyba... Ale ty wiesz, że są znaczone, prawda?

Pytanie to zadał w myślach Bennet'owi. Przed nim nie było tajemnic, sprawiał czasami wrażenie, że potrafi czytać w myślach. Nie przeszkadzało mu to, bo nie raz, nie dwa, plany Francuza uratowały mu skórę czy pomogły ominąć straże.

Ale w powozie był ktoś jeszcze, kobieta, ale nie byłe jaka, Romka. Żaden inny naród nie ma takich kobiet, a ta konkretna, była tego idealnym przykładem. Nie wiedział czy robi to specjalnie czy nie, ale zdecydowanie mieszała w głowach większości mężczyzn, wiedział za to, że potrafi być śmiertelnie niebezpieczna. Nie raz dostał od niej po pysku za zbytnią impertynencje, ale to tylko umocniło jego wizje niesamowitości kobiet.

Kończąc rozdawać karty, zawiązał na rzemyk krótki kucyk przy karku i zasiadł do gry.
 

Ostatnio edytowane przez shaggy : 08-03-2012 o 23:50.
shaggy jest offline