Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2012, 20:34   #110
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
To, że karczmę zamknięto świadczyło bardzo dobitnie o sytuacji w mieście. Nadzieja na to, że jednak będzie ona otwarta świadczyło o jej naiwności i nadziei na odrobinę normalności w tym szaleństwie. Puchar wina i dodająca otuchy pieśń również by nie zaszkodziły.

Niestety... Miast rozrywki przyszło jej ruszyć tam, gdzie wedle swej oceny, winna być od samego początku. Wszak jej powołaniem było szerzyć miłość i piękno, a gdzie bardziej przyda się ich odrobina jak nie w miejscu tak dalekim od uroków tego świata, jak pole bitwy. Jednak to właśnie tam walczyli i ginęli ci, którym nie straszne było wystawić na szwank swe życie w obronie Klejnotu Północy. Odwaga i bohaterstwo również były objawami piękna, może nie zawsze tego widocznego z zewnątrz, ale z pewnością tego, które tkwiło w duszy.

Gdy jednak dotarła do granicy rzeki, wątpliwości zalały ją niczym fala przypływu. Brała udział w potyczkach, widok krwi i ciał nie był jej obcy. Nigdy jednak nie dane jej było ujrzeć czegoś takiego. Wierzchowiec potrząsnął łbem jakby zgadzając się z jej nagłym przebłyskiem rozsądku, mówiącym że miejsce w którym się znalazła zdecydowanie nie jest tym, w którym być powinna. Zmasakrowane zwłoki, krzyki rannych i umierających, strumienie krwi, której metaliczny zapach niemal całkiem zdominował cudowną woń jej perfum. Powinna zawrócić i to czym prędzej...

Nim jednak zdążyła wcielić w życie swój plan, jej wzrok odnalazł coś, co sprawiło że wstrzymała ruch swych dłoni. Walka, która rozgrywała się na jej oczach godna była pieśni. Paladyn z ognistym mieczem mężnie stawiający opór złu. Rzucający na szalę swe życie byle powstrzymać wrogie siły przed dalszym szturmem. Odwaga mająca swą podstawę w wierze. Aislin ujrzała piękno, które chwyciło ją za serce. Myśl o wycofaniu się i powrocie do świątyni wyparowała z niej niczym kropla wody w zderzeniu z rozgrzaną powierzchnią. Nim jednak zdążyła zrobić cokolwiek, zapewne coś głupiego, co niekiedy się jej przytrafiało gdy poddawała się zauroczeniu, świst strzały zwrócił jej uwagę w stronę czarodziejki, która wspomagała walczących swą magią. Zachwycona paladynem kapłanka ledwo ją zauważyła, teraz jednak skupiła swą uwagę na otoczeniu, a konkretnie na miejscu z którego wypuszczono zatrutą strzałę. Gobliński łucznik właśnie wybierał sobie kolejną ofiarę, a to kim była, sprawiło że Aislin wstrzymała na moment oddech. Musiała coś zrobić by ocalić mężczyznę. Nie mogła wszak pozwolić by zginął... Nie chciała ryzykować czasu na sięgnięcie po kuszę. Zdecydowała się więc na sięgnięcie po moc, darowaną jej przez Sune. Skupiła ją wokół siebie, a następnie pozwoliła by z jej ust popłynęło święte słowo niosące ze sobą ból i śmierć tym, którzy stali po stronie zła. Efekt był natychmiastowy i zaskoczył nawet ją samą. Większość goblinów znajdujących się w jej zasięgu. Do nich dołączyło również paru orków i, z czego akurat nie była dumna, trzech żołnierzy. Nawet walczący z paladynem zielonoskóry odczuł potęgę słowa, aczkolwiek nie wyglądało na to by zrobiło to na nim jakiekolwiek wrażenie. Aislin krótką modlitwą podziękowała Sune za jej wsparcie.

Trzymający się do tej pory za plecami walczących, starty opasły szaman wkroczył do walki. Wzywając potęgę Gruumsha i wykonując pokraczny taniec
wezwał na pole bitwy ścianę płomieni, odcinając zarówno ciężko ranną elfkę, jak i Aislin od walczącego paladyna i jego ludzi. Żar ognia był silny, a co gorsza ciężko ranna czarodziejka miała problemu z odczołganiem się od parzących ją płomieni.

Kapłanka cofnęła się odruchowo. Nie spodziewała się osoby władającej magią stojącej po stronie przeciwników. Nie był to jednak odpowiedni moment na wahanie. Mimo iż miała ochotę zrobić rzecz wręcz przeciwną, zeskoczyła z wierzchowca i podbiegła do czarodziejki, starając się odciągnąć ją od płomieni. Udało się, aczkolwiek zapłaciła za to własnym bólem. Cóż, była to raczej niewielka cena. Przynajmniej udało się jej nie przypalić sukni... Nie czekając aż szaman wymyśli kolejny sposób by uprzykrzyć jej życie ostrożnie wyjęła strzałą i ponownie zebrała w sobie moc szepcząc cichą modlitwę do swej bogini by wspomogła ją i pozwoliła uzdrowić rany czarodziejki. Wątpiła bowiem by sama była w stanie poradzić sobie z szamanem. Wszak nie gotowała się dzisiaj na to by brać udział w walce, a leczyć rannych w świątyni.
Po usunięciu tkwiącego w ciele pocisku i ciszej modlitwie, przez ciało rannej czarodziejki przeszła fala ciepła. Oddech elfki uspokoił się, oczy otworzyły, a rana zaczęła szybko zasklepiać. Czarodziejka wyrzekła cicho.- Dziękuję.
Po czym nieco chwiejnie wstała i rozejrzała się po polu bitwy. W tym czasie orczy szaman, pokrył pole bitwy lepką siecią , by utrudnić pościg. Bowiem, gdy Aislin odciągała i leczyła ranną elkę, paladynowi udało się zabić orczego dowódcę i oddziały orków rejterowały z tego odcinka rzecznego.

Elfia czarodziejka sięgnęła po swą magię i zaklęciem rozproszyła ścianę ognia odcinającą je od reszty zdziesiątkowanego oddziału i słaniającego się na nogach z powodu utraty krwi paladyna.
Aislin skinęła kobiecie głową w odpowiedzi na jej podziękowania. Gdy ta rozproszyła magię szamana, kapłanka ruszyła w stronę paladyna. To w końcu jego chciała ocalić w pierwszej kolejności. Będąc przy nim, bez marnowania czasu na zbędne w tym momencie uprzejmości i dziękując boginie że nie ma tu z nimi ciotki która mogłaby ją za to zrugać, ponownie skupiła się na modlitwie i przelaniu na mężczyznę uzdrowicielskiej mocy.

Rycerz tylko uśmiechnął się gdy leczyła go łaską swej bognini. Nie było bowiem czasu na kurtuazję. Paladyn nakazał przenieść ciężej rannych na tyły, posłał jednego z żołnierzy po posiłki i po transport dla rannych. Zmarli zaś pozostawali na polu bitwy. Nie było bowiem czasu na posługę wobec umarłych.
Kolejna chmara strzał lecąca w ich kierunku, zwiastowała rychłe nadejście kolejnej fali orków.

Aislin ruszyła za rannymi nie będąc do końca przekonana co do właściwości swych działań. Powinna wracać do świątyni... Jednak opuścić potrzebujących i, przede wszystkim, paladyna? Nie, to też jej nie pasowało. Została więc, mając nadzieję, że moc dana jej przez boginię wystarczy by ujść z tego z życiem i być możliwie przydatną dla walczących. Przez czas spędzony na wędrówkach nabyła nieco umiejętności i doświadczenia. Sune zesłała jej moc by mogła bronić i wspierać. Nie musiała skupiać się na samym leczeniu. Zamierzała zadbać o to by zawsze być w pobliżu paladyna by ochraniać go i wspomagać. Poza tym jeżeli mogła wnieść odrobinę piękna do okropieństw, które niosła ze sobą walka to nie powinna tego odmawiać tym, którzy ją podjęli w dobrej wierze. Szkoda tylko, że nie mogła się przed tym ubrać w coś na czym plamy z krwi byłyby nieco mniej widoczne. Suknia jak nic nadawać się będzie do wyrzucenia, a tak ją lubiła...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 14-03-2012 o 08:11.
Grave Witch jest offline