Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 21:45   #8
shaggy
 
shaggy's Avatar
 
Reputacja: 1 shaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwushaggy jest godny podziwu
Po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł się jak w domu, nawet sromotna przegrana w karty go rozbawiła. Za bardzo ufam tym kartom, a nie sobie. Uśmiech nie schodził mu do samego namiotu królowej, bo wtedy właśnie zdał sobie sprawę jak bardzo zesztywniał i zmarzł. Miał teraz nadzieję, że nie zrobi czegoś idiotycznego przez ten swój polski, głupi charakterek.
Wnętrze namiotu oszołomiło go na moment, niestety nagłe uderzenie zniszczyło magiczną atmosferę.

-Eu nu va afişa în faţa noastră. Noi nu suntem animale, să ne uităm în dinţi ca ne muta în oraş! - krzyknęła. Rico zgodził się z tym stwierdzeniem całkowicie. Po chwili ich zauważyła.

-Witamy naszych przyjaciół z walczącego rodu, oraz ich sojuszników.- powiedziała po francusku, ze śpiewnym akcentem. Ruchem dłoni odprawiła obecnych w namiocie cyganów.- Mój namiot jest waszym namiotem, lecz aby uniknąć tłoku pozwoliłam sobie przygotować wam posłania w tamtym wozie. Odpocznijcie, strudzeni przyjaciele. Rano pomówimy o celu waszej podróży. Dobrej nocy.- skłoniła delikatnie głowę, odwracając się z powrotem w stronę stołu. Rico był bardzo zadowolony z przebiegu zdarzeń, krótko i na temat.

Bennet wykonał nagle jeden krok do przodu, ukłonił się lekko i przemówił, tym samym zdecydowanym tonem, którym zwykł wydawać polecenia:
- Nie mogę mówić za swoich kompanów, ale ja nie przybyłem tu odpoczywać - zamilkł na moment i spojrzał prosto w oczy królowej. - Przynajmniej nie przed tym jak ktoś będzie łaskaw powiedzieć mi co się tu właściwie dzieje.
-Zgodzę się z moim kompanem. Nie przybyliśmy tu na wakacje. – wtrącił Jacquou
- Cóż jednak osiągniemy, jeśli dotrzemy do Londynu wykończeni? – powiedział Diego. Nigdy nie potrafił znaleźć wspólnego języka z Rico, ale tym razem złodziej był po stronie wojownika.

-Ach...- kobieta uśmiechnęła się delikatnie, znów spoglądając w stronę grupy podróżników.- Widzę tutaj osoby stawiające dobro “sprawy” ponad własnym.

Usiadła na stołku przy stole i wskazała dłonią pozostałe siedziska. Było ich całkiem sporo, ustawionych w okrąg. Rico, nawet nie potrafił się zmusić do pomyślenia o siedzeniu.

-Koronacja będzie miała miejsce za dziesięć dni. Zwykle dostanie się do miasta nie jest problemem, lecz teraz straż wyczulona jest na wszystko. Ostatnio zatrzymali nawet handlarza, pod zarzutem że jego piwo może doprowadzić do pijackich burd na ulicach.- zachichotała kokieteryjnie, trzepocząc rzęsami w stronę Benneta.- Każdy kto chce wnieść do miasta chociażby nóż, musi liczyć się z zamknięciem w baszcie, aż do koronacji. A że baszta została już przepełniona, wysyłani są do Tower.

Przerwała na chwilę, czekając chyba na reakcję swoich gości.

-Z resztą na noc, mężny Asasynie, bramy miasta i tak są zamknięte.

-Właśnie, królowa mówi bardzo mądrze. Dziękuję. –wypalił Rico nie mogąc znieść czekania -Chodźmy wypocząć, zmarzliśmy i czy potrzeba nam czegoś oprócz ogniska i cygańskiej muzyki? Nie dość, że strasznie zesztywniałem w tym wozie, to jeszcze musze stać i słuchać.- powiedział kierując się do wyjścia. Przystanął tylko na chwile patrząc czy ktoś z nim może nie pójdzie. Już żałował takiego zachowania. Czy musze tak trzepać ozorem?

- Za pozwoleniem, Królowo - odezwała się nagle Anouk, ignorując zachowanie Rico. - Jak wygląda sprawa bezpieczeństwa obozu?

Rico przystanął i popatrzył w stronę cyganki. Dlaczego ja nie zadałem tego pytania? Zawsze to ja martwię się o bezpieczeństwo... głównie swoje, ale zawsze...

Królowa spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się.
-Nie musimy obawiać się niczego ze strony mieszczan ani chłopów. Co prawda strażnicy regularnie przychodzą tutaj, pod pretekstem kwestii bezpieczeństwa, ale każdy wie że zwyczajnie sami chcą się przekonać o “cygańskich skarbach, nakradzionych w każdym zakątku świata”.
Jej uśmiech stał się mniej szczery, żeby nie powiedzieć ironiczny. Anouk odpowiedziała jedynie skinieniem głowy. Rico miał dość bezczynnego stania i wyszedł z namiotu.

***

Głupku, po co w ogóle otwierałeś jadaczkę? – spytał sam siebie. Czemu urodziłem się Polakiem? Mimo wychowania się w romskim taborze, słowiańska krew dawała o sobie znać jednak zbyt często. To jego główny problem, nie potrafił się jednorodnie określić. Snuł się tak po całym obozie nie zwracając uwagi na świat zewnętrzny.

Z zadumy wyrwała go muzyka, przez chwile zastanawiał się czy słuch go nie zwodzi, ale jednak nie, zaczynała się zabawa. Kierując się słuchem, trafił na trzy cygańskie dziewczęta które szły się do ogniska przy którym siedziały cztery znajome mu postaci. Nim dotarł do towarzyszy, wśród nich zebrał się mały tłumek, a nieznajomy Rom poczęstował go winem. Tracąc z oczu Anouk, postanowił dołączyć się do radosnych okrzyków mężczyzn.


Podszedł do niego Mihai, pewnie dojrzał Rico wcześniej w tłumie. Krótka rozmowa skończyła się toastem za kobiety. Zaś Rico i Anouk wznieśli swoje prywatne, ciche błogosławieństwo.

Obszedł tłum by mieć lepszy widok na tancerki. Wtedy to muzyka momentalnie ucichła i słychać było tylko radosne śmiechy, ucichające poklaskiwania i zawiedzione głosy dziewcząt.

- A teraz utwór ze specjalną dedykacją dla naszej pięknej siostry Anouk! - zakrzyknął Grigore, kłaniając się teatralnie przed Cyganką.
Wtedy Gavril pociągnął za struny swojej gitary, po chwili też zawtórowała jej druga i tak poniosła się piękna melodia.

- Ty podstępny draniu – syknęła Anouk, uśmiechając się mimo wszystko do swojego przyjaciela.

Dziewczyna wstała ze swojego miejsca, a wszystkie oczy skierowały się ku niej. Ruszyła kocimi ruchami w miejsce, gdzie wcześniej tańcowały cygańskie dziewczęta i spojrzała po wszystkich swoimi drapieżnymi, ciemnymi oczyma. Patrzył na nią z zaciekawieniem, a kiedy zaczęła taniec, uśmiechnął się od ucha do ucha. Przypomniała mu jak pierwszy raz spędził noc z kobietą, rozbawienia dopełniło przypomnienie sobie jakie skrajne uczucia temu towarzyszyły, radość, niepewność, obawa przed nieznanym. Po pięciu wspaniałych minutach czuł, że chłopiec którym był, odszedł.

Obserwując ruchy towarzyszki, przypomniał sobie szczegóły tamtej nocy oraz następnych, jednak nigdy jeszcze nie widział żeby ktoś tańczył w ten sposób, nawet znane mu cyganki… oprócz tej jednej.

Nagle przyszła mu do głowy myśl, niby ździebko nierealna, ale spróbować nie zaszkodzi.

Rico nie odrywając oczu od spektaklu usiadł na miejscu Bellerose i zadał pytanie braciom Anouk. Reakcja była oczywista, rozbawienie.

- Chłopie, zapamiętaj ten wieczór na całe życie, bo pewnie prędko się nie powtórzy! - Zaśmiał się głośno, pociągając łyk wina i podając bukłak Rico. - W takiej kobiecie można się zakochać.

- Grzech się nie zakochać...- szepnął do siebie Rico i dopił alkohol.

- Coś mówiłeś? - Ilie spojrzał na złodzieja. Właśnie… czemu to powiedział? Co prawda uważał się za grzesznika, ale jego towarzyszka miała w sobie coś innego niż każda inna kobieta. Było to dla niego całkiem nowe zjawisko, ponieważ zawsze to on rozkochiwał w sobie kobiety, nigdy na odwrót.

Tymczasem dziewczyna zakończyła swój taniec mokra od mżawki. Publiczność zaczęła wiwatować, dziękując za taniec. Muzyka stała się bardziej skoczna i część tłumu powróciła do pląsów.

-Ymm... wino się skończyło... - szybko wymyślił odpowiedz, lekko się czerwieniąc. - Może pójdę poszukać.

Wstał, by ustąpić miejsca Anouk. Wiedział już w czym problem, podniecała go jak żadna inna, wystarczyło krótkie spojrzenie by zapragnął posiąść ją tu i teraz. Wolał jednak udawać nieszczęśliwie zakochanego młodzieńca wzdychającego do portretu lubej, niż zachowywać się jak obrzydliwy, podniecony wieprz. Cokolwiek by nie myślał i czuł, nie pozwalał sobie brukać tak wspaniałych istot jak kobiety.

Nagle spostrzegł Bellerose, w dosyć bliskim spotkaniu z Bennet’em. Musisz jej się niesamowicie podobać, żebyś tylko tego nie zmarnował.

Kończył właśnie trzeci bukłak gdy zauważył Jacquou, widocznie zniecierpliwionego, ciekawe czemu.

-Hej ludzie. Można dołączyć? – Rico aż się zakrztusił, czy nie wiedział, że wystarczy wieść w okrąg tańczących i zacząć się bawić? Nie spodziewał się, takiej nieśmiałości ze strony przyjaciela.

Bez ostrzeżenia popchnął Lumiere’a i wrzucił go w tłum tańczących cygan, w ramiona najbliższej samotnej tancerki.

-Tak to się robi! - spróbował przekrzyczeć muzykę, znajdując partnerkę do tańca.

- Co ty wyprawiasz stary? Czemu mnie pchnąłeś!? Ja nie umiem tańczyć!

-Człowiek uczy się całe życie! - odpowiedział złodziej zanosząc się ze śmiechu. Rzeczywiście, o tym nie pomyślał, nieumiejętność w tańcu przysparza ludziom wiele problemów.

***

Tańczył jeszcze długo, wypił sporo wina i dawno by padł gdyby nie fakt, że miał mocną głowę. A dopóki nie przestawał tańczyć jedynym świadectwem upojenie były coraz to wyraźniejsze sylwetki pojawiające się w płomieniach. Kobiece, drapieżne i egzotyczne istoty miały cygańską urodę, uśmiech Anouk i ruchy Królowej taboru.

 
__________________
Oj tam, źle od razu, raz mi tylko zrobił z ryja galaretkę.

Ostatnio edytowane przez shaggy : 16-03-2012 o 20:38.
shaggy jest offline