Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2012, 14:53   #505
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Mówią, że życie jest sztuką wyborów.

Wielkich i małych, tak. Ale wcale nie istotnych i nieistotnych. W różnych konfiguracjach, przeróżnych odsłonach - decyzje wielkie mają znaczenie wielkie, ale też często i zupełnie nie okazują się być takie ważne. Małe rozstrzygnięcia zgodnie z oczekiwaniami pozostają bez większego wpływu na bieg naszego żywota, ale też czasem zaskakują nas - niepozorna decyzja ogniskuje się w przyczynowo-skutkowym ciągu w niebywale istotne wyniki. W tym ostatnim przypadku okazuje się, że wybór mały w istocie był wielki.

Ale piękno życia chyba zasadza się w tym, że dopóki nie nadejdzie przyszłość - nie da się rozpoznać do końca skutków naszych wyborów. Wola. Nasza wola wpływa na bieg zdarzeń, jest więc ważna.Wyniki naszych wyborów sprawiają, że jest ważna. Gdybyśmy nie mogli wybierać, dobrze czy też źle, czym byłoby nasze życie. Przedstawieniem, w którym jak kukły odgrywamy ruchy rozpisane ręką kogoś innego. Sztuką na której scenariusz nie mamy wpływu, a możemy tylko jako obserwatorzy przez oczy oglądać jakąś obcą nam historię.

Bez wyborów dobrych i złych, zła i dobra nie byłoby w ogóle. Nie istnieją żadne wybory, za których podjęcie nie bylibyśmy odpowiedzialni.

Oto ja, Garrett. Człowiek który wychylił kiedyś wahadło w jedną stronę, zbyt bardzo. Teraz wracało, słyszę dobrze jego świst. Powraca. Wszystko co widzę, stojąc u szczytu kołyszącego się posągu ze sztucerem w dłoni, jest jakby w miniaturze. Moja głowa jest szklaną kulą, jakie widywałem kiedyś za szklaną witryną, w sklepie z zabawkami na rogu Driggs i bulwaru McGuinness. Kulą, w której podziwiać można mały świat. Tylko tamte światy były piękne, pełne śniegu i słońca, olśniewających zamków i szybujących ptaków. W mojej kuli jest pełna bluźnierstwa podziemna świątynia, są rozrywane wybuchami ludzkie członki, składani w ofierze ludzie, są stwory groźniejsze i obrzydliwsze niż wszystko co fantaści i szaleńcy spłodzili na kartach ksiąg. Jest machina, której próżno szukać nawet w snach sadysty. Widzę w niej koniec świata, takiego jaki znamy.

Jest też potwór, stary jak czas, straszny jak esencja rozpaczy, który pnie się ku człowiekowi zwanemu Herbert Hiddink. Za chwilę potwór zakończy świat Herberta. Nawet jeszcze zanim skończy się świat nas wszystkich.

Czy ten głos, który we mnie gra, to naprawdę głos Mahuny Tulavara? Przeszłość miesza się z teraźniejszością, ta z dniem który ma dopiero nadejść. Słyszę to głos teraz, a może już go słyszałem gdy Mahuna żył obok mnie. A może to jednak mój własny głos...Nie istnieją żadne wybory, za których podjęcie nie bylibyśmy odpowiedzialni. Wszechświat, w którym żyjemy, istnieje wyłącznie dla celu naszego osobistego wzrostu i dojrzewania. Gdy pleciemy naszą sieć wyborów, Wszechświat odbija z powrotem do nas ich naturalne konsekwencje. Tak, ale co teraz, stary. Tutaj świat się skończy, skończy bo jestem chyba ostatnim który może zatrzymać rytuał. Chyba że skupię swą uwagę na tym, co się dzieje na dole. Ale...Jeśli strzelę tam gdzie pnie się ten stwór, mam ostatnią szansę ocalić człowieka, który ocalił mnie. Hiddink obdarował mnie życiem, Wszechświat obdarowuje nas , wybór wydawcy zaistniał tylko po to, by prowadzić mnie do przodu w najlepszy w danej chwili sposób. Nie istnieje ani dobra ani zła karma? A po cóż stoję teraz tu, z ręką na spuście - celując w coś, co kiedyś już raz, nieskutecznie i nietrwale, zatrzymałem na bagnach obcego kraju. Czyż nie po to, by wszystko zatoczyło krąg i bym miał szansę dokonać jeszcze raz kolejnego wyboru? Potwór żyje, bo kiedyś nie byłem w stanie odesłać go w niebyt. Ja żyję, bo ocalił mnie człowiek którego zaraz zabije ten potwór. A ten człowiek będzie żył, jeśli to ja dokonam teraz właściwego wyboru...

Czasem nasz wybór to nie prosta arytmetyka. To nie tak, że możesz wybrać pomiędzy poświęceniem wszystkich, a poświęceniem jednego człowieka. To nie tak, że na jednej szali jest koniec świata Hiddinka, a na drugiej koniec świata wszystkich. Poświęcając Herberta, straciłbym coś więcej. Straciłbym szansę. To jego koniec byłby końcem mojego świata. To jego koniec byłby końcem świata nas wszystkich. Wiem, że mnie słyszysz Mahuna, i wiem że nie odpowiesz za mnie. Ale ja już zdecydowałem. Ratując człowieka, który uratował mnie - ratuję coś więcej.

Moja broń już dawno jest uniesiona i lufa jest oparta o balustradę, by nie zadrżała. Wstrzymuję oddech, celując prosto w łeb poczwary. Mam cztery, cztery ostatnie naboje. Może zresztą mniej, nieważne. Wywalę po prostu wszystkie, wszystkie jakie mam. Nie zwracam uwagi na to, co na dole. Jest tylko potwór, Hiddink i ja. Może tam na dole ktoś zdąży uratować ten świat.

Palec bez wahania pociąga za cyngiel po raz pierwszy. Może tam na dole ktoś zdąży uratować ten świat. Ja ratuję tylko świat Herberta. W tej jednej chwili, jego świat jest też moim światem. Miejmy nadzieję, Mahuna, sukinkocie, że miałeś rację mówiąc że wszystko jest jednością.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline