Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2012, 20:39   #6
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dziękuję za przyjęcie. Do zobaczenia na placu boju...

Mały wstępniak do mojej postaci. Pierwsze koty za płoty...

Kilka lat wcześniej...
Na Nimivaldeńskim rynku zebrana tłuszcza brzęczała niczym rój much nad wzdętym trupem krowy. Smrodu niedomytych, spoconych ciał nie chciał rozwiać nawet najlżejszy podmuch wiatru. Było jasno. Było upalnie. Było duszno.
Na środku, na drewnianym podeście postawiono szubienicę. Przez surową belkę przewieszono dwie pętle.

Ich nadejście poprzedziło buczenie tłumu dochodzące od strony ratusza, w którego podziemiach znajdowały się lochy. Motłoch niczym jedna, żywa masa poruszył się, zafalował, zaśmierdział intensywniej. Szpaler halabardzistów torował drogę. Pilnował, żeby nie doszło do samosądu. Na nadjeżdżający wóz posypał się grad zgnitych owoców.

Przed wozem szedł kat. Zwalisty mężczyzna z nagim, owłosionym torsem i czerwonym kapturem przysłaniającym głowę. Utykał na jedną nogę. Orszak posuwał się powoli, dając czas na podniesienie i tak już gorącej atmosfery, urągiwania i gwizdy. Na wozie siedziały plecami do siebie dwie osoby. Dwudziestokilkuletnia dziewczyna patrzyła na rozwrzeszczanych ludzi z pogardą. Przelatujące wokół niej owoce nie robiły na niej wrażenia. Siedzący za nią, kilkunastoletni co najwyżej chłopak zanosił się od płaczu.

W końcu szpaler doszedł do podestu, w końcu kat wszedł na scenę, sprawdził czy konopne sznury są dobrze zamocowane, w końcu wóz dojechał a skazańców zwleczono na ziemię. Dziewczyna szarpnęła się, nie chciała być ciągnięta na szafot. Sama ruszyła w jego kierunku. Chłopak natomiast wyrywał się i kopał. Odwróciła się do niego i szczeknęła coś krótko. Przestał się rzucać. Opuścił ramiona zrezygnowany. Powlókł się przytrzymywany przez strażników.

Oczy wszystkich zwrócone były dzisiaj na tą małą scenę, na której miał się rozegrać mały spektakl. Było jasno. Było upalnie. Było duszno. Nikt nie zauważył młodego mężczyzny na dachu jednego z budynków otaczających rynek. Prawa strona jego twarzy była jedną, krwawą, nabrzmiałą raną, która piekła i pulsowała. Nagrzane dachówki parzyły go w dłonie. Nie zwracał jednak uwagi ani na opuchniętą twarz ani na poparzoną skórę. Jak inni dzisiejszego dnia oglądał zafundowane przez miasto widowisko.

Tłum zawył w zachwycie gdy nogi dziewczyny zadyndały w powietrzu. Ciało zadrgało konwulsyjnie. Po chwili to samo spotkało chłopca. Spektakl dobiegł końca. Mężczyzna na budynku wspiął się na szczyt dachu i przeszedł na drugą stronę kalenicy. Jeszcze dziś opuści miasto. Jeszcze dziś rozpocznie nowe życie. To jemu miano zaciągnąć pętlę na szyi. To on wykpił się śmierci raną na twarzy, po której zostanie mu na zawsze blizna. Nie czuł żalu po towarzyszach, którzy dzisiaj odeszli. Był wdzięczny losowi za to, że dał mu nauczkę, za to, że dał mu drugą szansę.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-03-2012 o 00:19.
GreK jest offline