Teraz ja wrzucę trzy grosze.
Sesja - to było dobre jak liter swojskiego bimbru.
MG- to kolejny liter swojskiego bimbru.
Gracze - a co mi tam, to krata swojskiego bimbru (coś koło litra na głowę).
A więc to była moja druga sesja z Malahajem w roli MG (tak, tak, ja nigdy nie grałem na bissel) i było świetnie. Mój krasnolud początkowo aspołeczny cwaniak, po pewnym czasie zaczął odczuwać skutki słowa danego von Antarze (a słowo krasnoludzkie, to jak lokata w banku szwajcarskim) i zaczął martwić się o mieszkańców miasta. Gislan nie chciał dopuścić do walk między biedakami z podgrodzia, a resztą obywateli, co w sumie się udało, choć nie tak jak się krasnolud spodziewał.
Szczególne podziękowania dla Nefariusa (czyli litr bimbru ekstra), Bruno to był szalony, bezwzględny sukinsyn i gdyby przeżył byłby z pewnością świetnym łowcą czarownic.
Wybieram opcję 1. Mroczne ulice miasta mego, choć reszta też wygląda smakowicie, zwłaszcza ten brzdąc w opałach, z taką ekipą mógłby być ubaw po pachy. |