Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2012, 07:59   #3
Cas
 
Cas's Avatar
 
Reputacja: 1 Cas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodze
Na pokładzie „Szczęściary” czuł się dokładnie tak jak na każdym innym okręcie - źle. Nie lubił być ograniczany, a nic tak skutecznie nie spełniało tego zadania niż gruba warstwa blachy i chłód przestrzeni kosmicznej. Jakby tego było mało ponownie znalazł się w grupie osób, której w większości nie znał. Był samotnikiem z wyboru, a służba nauczyła go, że lepiej nie spieszyć się z zawieraniem nowych znajomości. W oczach Shrouda zaufanie było prezentem, którym obdarował niewielu i cieszył się z takiego stanu rzeczy.

Mimo wszystko całej tej sytuacji nie brakowało pozytywnych akcentów. Przede wszystkim ludzie doskonale zdawali sobie sprawy z tego kim jest i czym się zajmuje. Niewielu zaszczycało go więc spojrzeniem, a co dopiero rozmową. Bez problemu mógł więc podtrzymać wszystkie stereotypy związane z jego świątynią. W oczach mieszkańców Imperium Vindicare bliżej do maszyn niż istot ludzkich. Niebywale precyzyjni, pozbawieni jakichkolwiek emocji i bezgranicznie wierni. Było w tym ziarno prawdy. Dorastanie w świątyni bardziej przypomina programowanie niż wychowanie. Shroud był jednak inny, choć niewielu w ogóle zdawało sobie z tego sprawę. Odmienność sam traktował jako swój największy atut, a te wolał trzymać z dala od ciekawskich spojrzeń.

Kolejną zaletą tego „miejsca” był symulator, w którym to spędzał większość czasu. Przeważnie wykorzystywał podobne urządzenia przed rozpoczęciem zadania. W zasadzie nie chodziło nawet o szlifowanie celności, o to nie musiał się martwić. Jedynym problemem mogła być maska. Jego życie zależało od właściwego jej funkcjonowania. Nie miał więc zamiaru pozostawiać niczego przypadkowi. Z przyzwyczajenia przeprowadzał więc trzy sesje treningowe w możliwie najbardziej ekstremalnych warunkach. Po czym trzy kolejne w środowisku najbardziej zbliżonym do tego, w którym przyjdzie mu zejść z okrętu. Ostatnią z tego typu symulacji zakończył kiedy usłyszał dźwięk sygnalizujący pojawienie się gościa.

Szef ochrony był praktycznie jedyną osobą, z którą utrzymywał jakikolwiek kontakt. Większość rozmów i tak sztywno trzymała się tematów służbowych. Przynajmniej ze strony Shrouda. Niemniej jednak osoba, która mówiła do niego w sposób tak otwarty, zdecydowanie stanowiła w jego oczach interesujące zjawisko.

Opuszczając symulator skierował się jeszcze do swojej kwatery. Zdjął uniform, który wykorzystywał do treningu i w myślach zgodził się z opinią Drasa. Bez maski naprawdę nie czuł nic poza smrodem paliwa. Uznał, że lepiej nie raczyć reszty pasażerów „Szczęściary” tym niezbyt przyjemnym aromatem.

Powtarzając w myślach wszystkie dane, o których zapamiętanie prosiła go Lady Inkwizytor, zmieniał swój strój. Assassyni nie mają zwyczaju, ani potrzeby nosić ze sobą zbyt bogatej garderoby. Shroud założył więc na siebie kombinezon maskujący i resztę swojego rynsztunku, z którego korzystał będąc w polu. Strój wieńczyła maska. Nie znał swoich kompanów i nie miał zamiaru dawać im zbyt wielu okazji na zapamiętanie jego twarzy. Czuł się bardziej komfortowo kiedy ta była zakryta.

Kiedy skończył, rzucił jeszcze jedno szybkie spojrzenie na raporty. Był pragmatykiem, więc choć wszystkie dane posiadał już w swojej głowie, nie odmówił sobie poświęcenia krótkiej chwili. Choćby i po to, by mieć absolutną pewność, że nic mu nie umknęło.

Dopiero kiedy skończył opuścił kajutę i powolnym krokiem ruszył do sali odpraw.
 
Cas jest offline