Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2012, 13:25   #3
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Jeśli jest coś gorszego niż siedzenie w stalowej puszcze będąc ściśniętym jak sardynka, to fakt, że ta stalowa puszka lata, a ktoś inny próbuje pozbawić ją tej właściwości.
Tak jak w tej chwili.
Yamestu Harikawa nienawidził latać, bo zwykle to latanie ograniczało się do małych pomieszczeń wypełnionych po brzegi ludźmi. I świadomości, że znajduje się wysoko w powietrzu.
Brakowało mu wtedy powietrza, bladł jak ściana. I całą siłą woli dusił w sobie potrzebę wydostania się z tej niewygodnej sytuacji.
Tym razem ktoś mu w tym pomógł.

Ostrzał i turbulencje im towarzyszące wzmagały tylko nerwowość Amerykanina japońskiego pochodzenia.
A już urwanie ogona i powstała w jego miejscu dziura doprowadziły go niemalże na skraj paniki.
Yametsu patrzył w dół przez tą dziurę i strach paraliżował go.
Byli za nisko. Byli cholernie za nisko. Zanim zdążyłby wyskoczyć z samolotu spadłby na ziemię roztrzaskując się o nią. Byli za nisko na skok ze spadochronem.
Byli martwi.
Świst powietrza, krzyki towarzyszy, migające na czerwono światełko, wstrząsy, trzask łamanych kości, krew, twarze.
Gdyby nie pasy, które przytrzymywały go do siedzenia, rzucałoby nim jak listkiem na huraganowym wietrze.
Uderzenie o ziemię. Chwilowa utrata przytomności. Ból głowy. Nabił sobie guza?
Ciało drżało, łapał łapczywie oddech.

Yametsu rozejrzał się dookoła. Gdzie był?
Chyba nadal w samolocie. Ciało obolałe, ale chyba wszystko w porządku. Zmierzył sobie puls. Był nieco przyspieszony, ale to raczej z emocji.
Powoli rozpiął pasy którymi był przyczepiony do kadłuba samolotu i wstał. W samym przedziale załogowym panował chaos, którego na wpół oszołomiony upadek Yametsu nie ogarniał.
- Ruszać się! Jazda! – krzyk Sandersa wywołał wyuczone na szkoleniu odruchu. Yametsu chwycił jedną dłonią plecak, drugą karabin, zaczepił jego czubkiem o jakąś linę i szybko wybiegł z samolotu.
Tuż przed jego upadkiem w dół.
Dopiero słysząc za sobą huk wywołany upadkiem samolotu w przepaść zorientował się jak mało brakowało.
Dopiero wtedy zrozumiał, że cudem uniknął gwałtownej śmierci. Nogi się pod nim ugięły, ale zdołał z siebie wydusić. –Kaprat Yametsu Hamikawa melduje swą obecność, sir!
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-05-2012 o 12:51. Powód: poprawki
abishai jest offline