Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2012, 21:40   #24
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Parę godzin wcześniej, stołówka u Ulriki

Po przyjacielskiej wymianie ciosów pomiędzy krasnoludem a człowiekiem, ciężki nastrój w grupie najemników prysł jak czarodziejską różdżką odjął. Tylko Ivein pojękiwał z czasem doceniając żelazną pięść Magnara. Jednak uraczony przez krasnoludzkiego towarzysza łyczkiem wybornej middenlandzkiej gorzałki powoli zapominał o małym zatargu.

Również Julius zwany Żakiem nietęgą miał minę, gdy dowiedział się, że nici z ugody z napastnikami. Mimo lamentów matuli Ulriki Gotte z Imrakiem bez ceregieli podźwignęli opryszka na nogi, wzięli po drodze zakrwawiony skalp Razga Półorka i udali się do strażnicy w celu zainkasowania części nagrody.

Otto zwiedził z kolei stryszek, gdzie zgodnie ze słowami Ulriki, mieli swoje tymczasowe lokum bandyci Grubasa. Wraz z Vookiem przeczesali graty wte i wewte. Niziołek posunął się nawet do rozprucia paru sienników w poszukiwaniu ukrytej mamony. Ku rozbawieniu kaprala bez większego rezultatu niestety.

Myszkowanie przyniosło jednak wymierne efekty w postaci wrażego oręża: trzech cisowych łuków wraz kołczanami wypełnionymi po brzegi strzałami z puncmarką łucznika z Wolfenburgu, dziesięciu sztyletów, trzech mieczy i łatanej sakwy wypełnionej za to mile brzęczącymi trzydziestoma złotymi koronami. Widać było, iż złoto należało do Folgera, gdyż przy tym posłaniu leżały resztki niedojedzonego śniadania.

Gdy skończyli grabież, Otto uchylił lekko okno. Jak stwierdził zanadto waliło starym capem.


Karczma "Bergsdorf", późny wieczór


Kompani powspominali trochę stare czasy w towarzystwie Edgara. Przepili i przejedli trochę nowo zyskanego złota i udali wreszcie na zasłużony spoczynek. Następnego dnia rano, gdy tylko kur zapiał Edgar zapukał do ich dormitorium i zaprosił na śniadanie. Jak stwierdził:

- Jesteście od dziś na moim utrzymaniu, to nie będziecie żreć bele czego - jak powiedział, tak uczynił tylko uraczył ich zamówioną gotowaną kaszą ze skwarkami i pętami tłustej białej kiełbasy.

- Na drogę, nada się nam w sam raz, braciszkowie - mówił Stock wpychając raz po raz łyżkę do ust. - Droga nam wiedzie przez knieje. Ze cztery dni potrwa. W lesie nam wypadnie spoczynek. A wiadomo jak jest na trakcie?

- Wiadomo nie od dziś - czknął potężnie Ivein i dołożył sobie kolejną porcję.

Archibald, który do tej pory do nikogo się nie odzywał.

- Ja przez noc jednak przemyślałem sprawę i wrócę do Grodu Wilka - spojrzał na lekko zdziwionych towarzyszy. - Wybacz, Edgarze, ale chcę skorzystać z innych uciech niż oferuje Twoje Kurtwallen. Co do nas Panowie, zlecenie wykonane, proponuję spotkać się za miesiąc. Zatrzymam się "Pod dziką gęsią". Znajdziecie mnie, jak zawsze - skinął głową na pożegnanie i poszedł się spakować.

Kompani Archibalda nie zatrzymywali. Wiedzieli nie od dziś, że czasem woli pobyć sam ze sobą.

- Młot Ci na drogę, Archi - palnął za nim Gotte i polał wszystkim wody z domieszką szałwi.



***

Wyruszyli niespełna godzinę później. Pożegnali mury miejskie, bogate podgrodzie i powoli zagłębiali w puszczę. W oddali na północnym wschodzie widzieli śnieżnobiałe szczyty gór.

- Góry Środkowe - mruknął do siebie Magnar, jak każdy khazad związany z górską dziedziną.

Jechali w dwa powozy. Jeden obładowany do granic możliwości wiktuałami i sprawunkami na weselicho według listy sporządzonej przez Panią Stock prowadził sam Edgar wespół z młodym pachołkiem o dźwięcznym imieniu Udo.
Na drugim zaś wozie bezczelnie wylegiwali się wagabundzi. To z ich powozu padały niewybredne żarty, przyśpiewki i paskudne rechoty, które u Stocka wywoływały wspomnienia z lat wojaczki, zaś u mijanych na gościńcu podróżnych powodowały żywsze bicie serca.
Droga wiodła im na północ, traktem do Middenheim. Jednak gdy słońce w południe piekło najsilniej, skręcili w iglastą gęstwinę, pożegnawszy się wcześniej z Archibaldem, który zeskoczył z kozła i ruszył szparko do przodu, pragnąc dogonić widocznych jeszcze na horyzoncie pątników Białego Wilka.

- Wiadomo, w kupie raźniej, bo kupy nikt nie rusza - rzucił wesoło Imrak na pożegnanie towarzyszowi. I tyle go widzieli.

Po chwili "Malowani Chłopcy" wędrowali rzadziej uczęszczaną leśną drogą.







Na nocleg zatrzymali się w malowniczej dolince, gdzie biło czyste źródełko niemożebnie zimnej wody. Awanturnicy zrobili mały zwiad, ale niczego podejrzanego, poza śladami dzikich zwierząt, nie odkryli.

- Niby tu na pozór spokojnie - wyjaśniał Edgar pykając wysłużoną fajkę - ale sami wiecie: "strzeżonego to i Ranald strzeże". Ostatnio to nam się po drodze napatoczyło dwóch bandziorów. Chcieli myto dla "Cysarza" pobrać. To i pobrali, ale kopniaki w rzyć, skurwysyny. Na psy, ten świat schodzi. Z kolei jakieś dwa tygodnie temu, nasz wioskowy gajowy, kum Liszka, na zwierzoludzi się natknął buszujących w ruinach Zamku Starego Liczyrzepy. Leśnik wdrapał się na drzewo i dwóch ubił, zaś trzeci dał nogę. Ale wiadomo w ilu wrócą jak biała zima przyjdzie? - splunął do dymiącego ogniska, które usiłował rozniecić niziołek.

Ciągnęli zwyczajowo słomki. Pierwsza warta przypadła Imrakowi.

Wiosenna noc, jak to w lesie, była wilgotna, a ziąb taki, że ząb na ząb nie trafiał w gębie. Toteż khazad, mimo futrzanej kapy, której użyczył mu Edgar, zmarzł na kość. Zeźlony brodacz poszedł się tedy przejść wokół trzech ognisk dla przymusowej rozgrzewki.

Mimo iż wyglądał jak niedźwiedź z puszczy, poruszał się w miarę cicho, lustrował wprawnie okolicę. Już miał zawrócić do swego posłania, gdy wtem w odległości piętnastu, może dwudziestu kroków dojrzał przykurczoną postać. Zmrużył oczy, ale im nie uwierzył.

Był to jeden ciemnozielony pokurcz z przekłutym nosem i uszami, który obserwował śpiących mężczyzn. By z jego ust nie dobywała się widoczna para, skurczybyk założył sobie szmatę na twarz. "Spryciula" - pomyślał Krasnolud i bezwiednie sięgnął po broń.









===

Arcturus proszony o nie postowanie.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 29-03-2012 o 21:53.
kymil jest offline