Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2012, 18:51   #583
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Teu w milczeniu przyglądał się pojedynkowi Harveka. Ostrza dwóch bohaterów grały swoją zabójczą pieśń. W pewnym momencie mag stracił nadzieję, że harfiarz wygra – jego przeciwnik był doświadczonym wojownikiem i najwidoczniej wyszkolonym w elfich sztukach walki. Jednak to Harvek przebił serce wroga. Półelf może i był wyszkolony w elfiej sztuce walki, ale nie był elfem.

Kapłanka skoczyła, dosłownie, do swojego kochanka i uciekła z jego ciałem. Elf spodziewał się, że jeszcze on nich usłyszą – Azara była potężną kapłanką i zapewne posiadała odpowiednie zaklęcia aby wskrzesić ukochanego, o ile on będzie chętny do współpracy.

Noc, która nastała potem szybko zmieniła się w dzień. Nie było czasu na zwlekanie, przesyłka musiała jak najszybciej dostać się do Silverymoon. Jadąc wyboistą drogą, elf podziwiał kamień Ioun. Był to bardzo hojny dar i nadzwyczaj użyteczny.

~*~

Silverymoon przyjęło ich w ciszy. Przesyłka została dostarczona, ludzie im gratulowali i dziękowali. Na podziękowania Taerna elf odpowiedział tylko uśmiechem i prośbą o zgodę na nauczanie na uniwersytecie. Miał wiele do powiedzenia i przekazania, i do dowiedzenia się. Zasoby uczelni pozwoliłyby mu dowiedzieć się czegoś więcej o królu Slannów, tajemniczej grupie którą spotkali na planie cienia, jak i o samej kostce Mystryl.

Nadszedł w końcu czas, aby pożegnać się z tymi, których mógł już w sumie nazwać… kolegami? Przyjaciel był wciąż zbyt mocnym słowem, ale elf zdążył się do nich przywiązać i polubić.

-Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy, choć nie koniecznie w takich okolicznościach. – tymi słowami się pożegnał z grupą. Jeszcze ich na pewno spotka na dniach, ale będzie to innego rodzaju spotkanie. Nie będzie łączyć ich przesyłka. To było pożegnanie dla misji, którą razem dzielili.

Opuściwszy grupę, Teu udał się z Vraidemem do jednego z gajów wewnątrz Silverymoon. Czuł, że Silvanus go wzywa, kieruje jego krokami i wzrokiem. W końcu, wewnątrz ciemnego gaju znalazł serce – centralne, wiekowe drzewo promieniujące wręcz potęgą natury. Elf położył dłoń na jego pniu i wsłuchiwał się długie godziny w jego pieśń, w historię jego dorastania, w historię kochanków, którzy wyryli w jego pniu swoje imiona, w historię rannego skowronka, który znalazł w jego koronie azyl, w historię wszystkich i wszystkiego czemu on towarzyszył. Drzewo to, a był to dąb, w końcu zadało mu pytanie, na które Teu natychmiast odpowiedział – wszystko odbyło się bez słów.

Liście dębu zaszeleściły, opadając delikatnie na elfa i jego chowańca, oplatając ich niczym druga skóra. Nie było świateł, nie było huku. W ciszy i cieniu drzew elf stał się elfem, a migopies migopsem. Znowu byli normalni, znowu mogli żyć.

~*~

Minęło parę miesięcy. Teu opanował nowe moce dzięki błogosławieństwu Silvanusa. Na uczelni nie miał wciąż wielu uczniów, jednak paru z nich było wyjątkowo obiecujących. Połączenie magii tajemnej, magii cieni z magią druidyczną było dość unikalne. Niektórzy wykładowcy patrzyli na elfa z ukosa ze względu na jego dziwną cienistą magię, inni traktowali go jako ciekawostkę, ale było też wielu takich, którzy cenili sobie jego umiejętności.

Magia cienia stawała się coraz bardziej rozpoznawalna na uczelni, a nieco bardziej wtajemniczeni w tajemnice magii ze zdziwieniem zauważyli, że magia ta nie musi konieczne korzystać z zakazanego cienistego splotu. Połączenie magii i druidyzmu również stawało się coraz bardziej popularnym tematem, choć niewielu odpowiadał taki styl życia.

Mając przerwę od wykładów, Teu udał się do wydziału wieszczenia, gdzie spotkał swojego nowego przyjaciela Fergusa.
- Znalazłeś ich?- spytał elf.
- Nie wypadało by się najpierw przywitać? – odparł nieco złośliwie czarodziej na co elf się tylko uśmiechnął.
- Widzieliśmy się już rano, nie pamiętasz?
- A nie było to wczoraj? – podrapał się po brodzie.
- W każdym razie, tak – znalazłem ich. Choć trochę mi to zajęło. Masz wszystko czego ci potrzeba? Możemy zacząć rytuał? – spytał Fergus.
-Tak, możemy zacząć. – elf wyciągnął koperty. Siedem kopert. Każda zaadresowana do innej osoby: Drucilla, Kastus, Harvek, Sabrie, Roger, Sylphia, Tausersis.
Magowie położyli koperty na kamiennym piedestale obarczonym wieloma dziwnymi runami. Po chwili zaczęli skandować zaklęcia i unosić ręce w górę. Listy zaczęły się spalać, ale nie towarzyszył temu ani dym ani swąd. Po chwili nic z nich nie pozostało.

Gdzieś daleko lub blisko, wymienione osoby znalazły na swojej drodze koperty zaadresowane do nich. Koperty były nieco cięższe niż zwykle, a w środku wyczuwalny był kształt pierścienia.

Wewnątrz koperty znajdował się metalowy sygnet z wizerunkiem armaty oraz krótki list:

Dawno się nie widzieliśmy, czyż nie? Minęło sporo czasu, ale nadal wspominam dni spędzone pod wspólnym sztandarem. Nie zawsze są to miłe wspomnienia, ale jednak – ich zakończenie daje mi dużo satysfakcji. Sygnet, który zamieściłem w kopercie pozwala raz na dekadzień porozmawiać z innymi właścicielami sygnetów, a wysłałem je wam wszystkim, przez około godzinę. Można tak porozmawiać z wszystkimi na raz.

Pozdrawiam serdecznie,
Teuivae’Vealahr Nantar
 
Qumi jest offline