Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2012, 23:20   #2
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wojownik przerwał wyciszającą umysł i dualizm medytację, z pewnym opóźnieniem względem słów nieznanego mu akolity. Ruchem skrzyżowanych nóg wstał w sposób bolesny choćby do wyobrażenia dla wielu, którzy nie poddawali ciała i umysłu Ścieżce Wojownika. Podszedł niespiesznie wyjrzeć, spojrzeć na zanurzającego się w przestworzach posłańca. Na wietrze niósł się jego śmiech.

Farethuir na krótką chwilę poczuł gorejącą zazdrość o to doznanie i równie szybko, logicznie je zdławił. Wiele emocji było zbyt niebezpiecznych by pozwolić im trwać. W pełni wybudzony, o umyśle skupionym na zmianie w wyblakłym, zalanym mgłą spokoju życiu doskoczył do skrzydeł. Nie zdejmował pancerza aspektu na czas treningu, tak więc przyobleczony w drugą skórę nie tracił czasu. Podszedł plecami do zaczepów potężnych motorów antygrawitacyjnych, które zawierał plecakowy komponent skrzydeł, w miejscu którego u żywej istoty mieściły by się wiązania mięśni. Gdy upioryt zagnieździł się w upiorycie, podbiegł do otworu i wyskoczył, mieszcząc się w nim w skoku, który przekształcił się po chwili w lot.

Wojownik doskonale znał prądy powietrzne, tak jak najbliższą drogę do świątyni, w której sam spędzał tyle czasu. Nie zamierzał pozwolić, by jego obecny mistrz i nadzorca czekał.

Główna kaplica mieściła się pod wielką kopułą między iglicami, kopuła miała w sobie otwory tak jak iglice, aby wojownicy Jastrzębia mogli bez problemu się dostać do środka. Posadzka.była przyozdobiona mozaiką przestawiającą jedną z wielu bitew Khaine’a z Bogiem Krwi, podczas tej bitwy na pomoc Krwaworękiemu przybyły olbrzymie ptaki, które zaatakowały dzikiego boga, zmuszając go do odwrotu. Na samym środku kopuł stał kilku metrowy posąg boga wojny w aspekcie Jastrzębia, jego plecy były przyozdobione skrzydłami o zakrwawionych piórach. Nad głową boga unosiła się grupa mitycznych ptaków ich ostre dzioby i brzytwy pokryte krwią wrogów Dzieci Gwiazd.
Exarcha Ynvis siedział przed posągiem oczekując najwyraźniej swego podopiecznego.

Wojownik spłynął z powietrza, dezaktywując tuż przed zbliżeniem się do kopuły furkoczące pióra by nie naruszyć ciszy sanktuarium. Same mechanizmy antygrawitacyjne sprowadziły go powoli na ziemię, na której wylądował z gracją. Podszedł dwa kroki przed posąg i egzarchą i opadł na kolano, skłaniając się głową ku ziemi dwukrotnie - raz egzarsze, drugi raz krwaworękiemu bogu. Z szacunku obu, pozostał skłoniony, oczekując słów kapłana wojny.

Egzarcha powstał ze swego miejsca i spojrzał na Zarthibhaza.
- Już, jesteś. Dobrze, przykro by było kazać naszym gościom czekać Chodź za mną. - Goście, byli rzadkością w kaplicy, szczególnie goście chcący zobaczyć się z Farethuirem. Ynvis prowadził swego podopiecznego do jednego z bocznych pokoi. W środku para Eldarów była pogrążona w rozmowie, ale zamilkła kiedy dwójka wojowników weszła. Pierwszego z gości rozpoznawał, Czarownik Alterus był członkiem Rady Widzących statku i kilka razy walczył u jego boku. Druga osoba była mu obca, składał się na to fakt jej ubioru. Ornamenty i runy sugerowały, że stoi przed Arcyprorokinią. Co zdziwiło Jastrzębia było czarne i białe zabarwienie jej ubioru, oraz symbol Łzy Ashy na jej szacie. Czyżby prorokini przebyła pół galaktyki, aby spotkać się z nim?
Kobieta spojrzała na Farethuira i skinęła głową.
- Witaj, jestem Felioria z Ulthwe, rozumiem, ze ty jesteś Ciszą Poprzedzającą Burzę?

Odpowiedzią był tym razem pokłon. Prorocy dowolnego światostatku zasługiwali na najwyższy szacunek każdego z Dzieci Gwiazd. Farethuir ze wszystkich możliwych gości spodziewał się ujrzeć Widzących, jednakże być może tych, którzy osądzili go z jego tak niedawnych czynów. Drobna zmiana emanacji jego umysłu odzwierciedlała jasno jego zaskoczenie.
- Ciszą, oraz Burzą. - wyjaśnił, skinąwszy głową.

- Cieszę się, że mogę cię spotkać, obawiam się jednak, że cel mojej wizyty może odebrać pokój jaki do tej pory starałeś się utrzymać w swym życiu. Ulthwe i nie tylko potrzebuje, aby ruszył ze mną. To... dość skomplikowane. Doznałam wizji... bardzo niepokojącej wizji.

- Ufam twemu przewodnictwu, pani. - stwierdził wojownik, zamykając oczy.
Myśli wirowały nieskończonymi możliwościami, choć w przeciwieństwie do widzących strzelał, pozbawiony wskazówek. Ktoś chciał go wykorzystać. Był częścią czyjejś wizji, czy jedynie narzędziem ją kształtującą?
Nie miało to znaczenia. Jeżeli komukolwiek Farethuir był jeszcze w stanie zachować posłuszeństwo, to egzarchom i prorokom, bardziej utraconym swoim Ścieżkom niż on sam.

- Dziękuję, ruszyłabym natychmiast, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia w twym domu. Przyjdę jutro i przedstawię ci naszą misję. Stwierdzisz wtedy czy będziesz potrzebował pomocy. Obawiam się, że przez ten czas powinieneś się przygotować na opuszczenie Alaitoc.. nie wiem kiedy wrócisz do swojego domu. - “Lub czy” zawisło niewypowiedziane w powietrzu, ale Farethuir wyczuł zmartwienie emanujące z prorokini - Dobrego dnia. - pokłoniła się zebranym i opuściła pomieszczenie.

- Jeżeli mógłbym być tak śmiały... - zaczął, przerywając, by zwrócić uwagę Widzącej - Dlaczego ja? - Zarthibhaz otworzył oczy, obserwując oblicze rozmówczyni, jednej z przewodników z Ulthwe. Niewypowiedziany dziki kaprys chciał wypisać na jego twarzy gorzki uśmiech, lecz tyle przynajmniej zdołał zwalczyć.

Felioria spojrzała na Jastrzębia rozważając najwyraźniej odpowiedź.
-”Miecz Vaul’a sprowadzi Ciszę Przed Burzą...”- nie mówiąc więcej opuściła świątynię.
 
-2- jest offline