Sabrie siedziała w swoim mieszkaniu w Silverymoon, obracając w ręku prezent od Teuivae’a. Ciągnąca się wieczność podróż z Waterdeep nareszcie się skończyła... ale tak na prawdę był to tylko początek prawdziwych kłopotów. Marchie nadal były zagrożone. Dru co prawda dostała swoją “twierdzę” by w niej wyrabiać nowe cudeńka, ale macki Czarnokija sięgały daleko; o szpiegów w mieście magów, jakim było Silverymoon, nie było trudno. Zresztą zaginiecie klucza do mythalu samo w sobie pokazywało jak wątłe są zabezpieczenia miasta. Z drugiej strony nikt o takim czymś nie słyszał, ale kobiecie nie dawało to spokoju. Może powinna wybrać się z powrotem do Wysokiego Lasu? Zebrać zaufanych ludzi i ruszyć na poszukiwania? Teu pewnie byłby zainteresowany, on lubił takie zagadki. Albo wyjaśnić choćby zaginięcie oddziału Srebrnych, który miał im pomóc, poinformować rodziny? W jakiś sposób była im to winna... Westchnęła, opierając się o ścianę i patrząc w dal. Miee’le poleciała do rodziny. Tak samo jak i wojowniczka cieszyła się wolnością, bez spisków, pułapek i wszechobecnej polityki. Sabrie była mocno zaskoczona gdy - odmówiwszy miejsca wśród Srebrnych - otrzymała tytuł Błędnego Rycerza. Ale odpowiadało jej to o wiele bardziej niż podporządkowane rządowi miasta rycerstwo. Zwłaszcza teraz, gdy zobaczyła jak bardzo polityka odstaje od spraw zwykłych ludzi. Miała dość spisków, knowań i kombinacji. Ostry miecz i wierni towarzysze - to liczyło się w życiu. Dzięki nim mogła chronić to, co najważniejsze. Spojrzała nad dachami domów w stronę, gdzie leżała twierdza i sierociniec, po czym przekręciła magiczny pierścień. Tak... Teu z pewnością będzie zainteresowany wyprawą do Wysokiego Lasu... |