Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2012, 16:20   #4
Matyjasz
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Szlajał się po Ostermark właściwie bez celu, miał nadzieję, dowiedzieć się czegoś pożytecznego i nic mu z tego nie wyszło. Tylko raz zyskał ból głowy następnego dnia. Pomysł by spróbować spić podejrzanie wyglądającego wojaka był zły, szczególnie od momentu gdy Albert stwierdził, że będzie uczciwie pić równo i go przepije. Później znów wyruszył w drogę, na kolejne wezwanie. Polecenie mówiło jasno co ma robić i on zamierzał być posłuszny. W końcu przełożony żył i widział więcej więc wiedział więcej niż on.


Po raz kolejny stał na zamku i kolejny raz patrzył na zbierające się chmury.
-Niech to wszyscy diabli...
Z uwagą wysłuchał odprawy, jeżeli można to było tak nazwać bo Magnus nie wiedział absolutnie nic przydatnego. Oczywiście sama choroba jak i jej przyczyna była zastanawiająca, szczególnie czy może ona mieć związek z tym co Wins opisał jako ostatnią ich bitwę gdy wróg odprawił rytuał. Czy mógł mieć długofalowe skutki? Niestety on był jedynym magiem i to do niego należało wymyślenie tego. Jednak całość to odległa przyszłość, o drodze nie dowiedział się nic.
Następnie miał chwilę czasu na uzupełnienie ekwipunku.
-Sprytnie pomyślane, płaci nam a później wydajemy to w jego zbrojowni.- Rzucił do jednego z starych kompanów.
Wyszedł bogatszy o nową owalną tarczę i dwie alchemiczne mikstury oraz komplet komponentów do zaklęć. Tutaj czuł się jak hiena cmentarna, bo były w magazynie na potrzeby Siegfrieda von Antary. Na odchodnym poprosił o dokupienie bo, pewnie jak wróci to będą mu nowe potrzebne.


Jeszcze tylko poprawił ekwipunek, miecz u boku jest, torba z komponentami przewieszona przez ramie i przywiązana do paska by nie latała na boki, też, w plecaku nic nie zabrakło. Na to jeszcze zarzucił tarczę oraz kuszę. Na sobie miał solidne buty, wojskowy mundur, wielokrotnie zszywany choć wciąż trzymający się w miarę dobrym stanie z naszywką trzydziestego szóstego regimentu lorda Gunthera. Według jego wiedzy nikt z regimentu już nie żył więc nie bał się używać tego stroju a działał znacznie lepiej niż strój identyfikujący z byciem magiem. Z racji pogody założył także ponoć wodoodporny płaszcz, będący na tę wodę odporny przez pewien czas. Ponieważ dowiedział, się, że będą podróżować z wozami niósł także przywiązane do plecaka na rzemyku kolejne buty ściągnięte z jakiegoś barbarzyńcy, dobre obuwie to istny skarb. Z twarzy właściwe nie rzucałby się w oczy gdyby nie blizna po poparzeniu na twarzy, którą mniej lub lepiej starał się ukryć hodując brodę.


-Co do konia, bo koń były chyba lepszy niż muł, to mam przy sobie trzydzieści złotych koron, z których część mogę bez oporu przeznaczyć. Choć mam nadzieję, że coś tanio kupimy w końcu nie potrzebny nam rumak bojowy tylko coś do noszenia naszych rzeczy.


Wioska była ponura, bardziej niż Ostermark po bitwie. Rozmawiać chciał tylko jeden człowiek, o ile strach nie zabił w nich wszystkich ludzkich odruchów.
-Wiecie coś o łowczym Kacprze Jagerze?- Odpowiedziało mu milczenie, coś o ludziach von Antary wiedział a czy to był łowczy?- No to nasz zwiad szlag trafił, i niech tego Kristiana Spąg wyrucha! - Słysząc swoje imię zwierzak podbiegł i zamerdał.- Nie, nie dam ci jeść. Samemu z cennym ładunkiem w niebezpieczny teren. Żebyśmy tylko znowu nie zaczynali od ratowania wozu jak w drodze do Ostermark, chociaż nie pada i nie toniemy w błocie.


Sytuacje skomentował krótko.
-No to wykrakałem. Cholerny łowca czarownic! Większość to albo szaleńcy albo psychopaci albo i to i to. - Powiedział ściągając z pleców kuszę jedną ręką a drugą wyjmując strzałki do czarów.
-Gówno a w prawie, jak w prawie to powinien ich próbować złapać, choćby krzyczeć by się poddali a nie zabijać wszystkich. Jak prawo mojej prowincji pamiętam to za rozbój na drodze książęcej można na miejscu ubić. Tamte zarośla- wskazał- Idealne do ostrzału, nas chronią dobrze bród widać a w brodzie utkną i ich wystrzelamy.
Będąc przygotowany pobiegł do swojego upatrzonego miejsca w drodze krzycząc do tych na wozach.
-Tutaj do nas kryć się! Żeby nas nie wzięli za tych od tego sukinsyna!- Krzyknął do tych też biegnącyh.
 
Matyjasz jest offline