Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2012, 21:29   #5
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Agrha!- krzyknął, ułamek sekundy po przebudzeniu się. Bruno był cały pokryty kroplami potu, drżał i dyszał, jakby przebiegł milę z Gislanem na plecach. Łowca nagród rozejrzał się dookoła. Brudnych i wychudzonych oprawców nie było. Nie było też w pobliżu zwłok ostatniego z Czarnych Proroków. Koszmary nawiedzały go bardzo często, od czasu jak wrócił do zdrowia, jak wrócił do Ostermak. Młot leżał obok jego posłania. Po tamtych wydarzeniach zmienił się, choć nie chciał dać tego po sobie poznać. Był znacznie bardziej podejrzliwy, bardziej nerwowy. Dość często łapał dłonią drzewiec młota, by upewnić się, że broń jest na swoim miejscu.
Najemnik otarł ręką pot z czoła. Kiedy był pewien, że to co widział to tylko wspomnienia uspokoił się i ułożył w posłaniu. Pragnął zobaczyć się z bratem. Chciał się wyspowiadać i błagać Sigmara o wybaczenie wszystkich bluźnierstw, które padły z jego ust.

~***~

Bruno wejrzał na Gislana i skinął mu głową. Zadanie, o którym opowiedział im Von Antara było równie niebezpieczne, co polowanie na bestię, a może nawet jeszcze bardziej. Najemnik był gotowy. Co prawda, miał w planach wcześniej udać się do brata, jednak wiedział, że nie ma na to czasu a tak dobrze płatna misja może się prędko nie powtórzyć. Pobożność pobożnością, jednak jeśli chciał prosić o wybaczenie grzechów musiał oddać na kościół Młotodzierżcy datek tak hojny, na jaki tylko Brunona było stać. Misja, która ich czekała, była pewną drogą ku śmierci i zatraceniu, jednak Bruno miał świadomość, że świat pełen jest niebezpieczeństw i mógł umrzeć byle gdzie, z byle powodu. Chciał zrobić coś przed śmiercią by naprawić świat. Chociaż odrobinę. Bez warunkowo dotknął dłonią trzonka młota. Broń czekała by rozłupać łeb jakiegoś sługi chaosu. On również.

Gdy Von Antara tuż przed wyjściem z jego komnaty poinformował go, że do klasztoru udał się Ralf, Bruno poczuł jak jego żołądek ściska się w pięść. Zbladł lekko. Myśl, że sługę Sigmara, jego rodzonego brata może spotkać taki los, jaki czekał każdego zarażonego, była niczym potężny kopniak w żebra. Bruno poczuł jak zapiera mu dech w piersi i bynajmniej nie było to pozytywne uczucie. Najemnik skinął głową. Zrozumiał słowa rycerza.
-Panie, nim odejdę jedną prośbę mam do was.- zwrócił się do pracodawcy -Złoto nie potrzebne na szlaku. Tylko by moją uwagę skupiało. Zakupić u was chciałem lekką zbroję jaką i kuszę, bo to oręż, w którym walce się specjalizuję. Zabrać z pozostałego złota pięć monet chciałem, resztę jeśli to nie problem u was zostawić, co bym wiedział, że bezpiecznie na mnie zaczekają nim wrócę...-

~***~

Podróż minęła spokojnie. Przynajmniej dla niektórych. Koszmary nie dawały mu spać nocą. Za dnia jechał zaś zmęczony i struty. Najmita rozmawiał głównie z Gislanem, którego uważał za przyjaciela. Takiego naprawdę. Pamiętał to południe jak opiekował się krasnoludem po walce z bestią. Pamiętał jak gotowali się do walki z obdartusami Iskarioty i pamiętał jak zamieniali Czarnego Proroka na Jotunna. Czasami, kiedy nikt nie patrzył spoglądał na Elise. Nie łudził się, że kobieta się nim zainteresuje, ale oczy mógł nacieszyć jej urodą. Klara również była piękna, jednak jej już tu nie było. Uśmiechnął się pod nosem lekko, kiedy przypomniał sobie wieczór, kiedy walczyli z bestią a on wyrwany ze snu nago biegł za potworem trzymając w ręku tylko swój młot.
-Dobrze że los znowu nasze ścieżki połączył.- burknął w powietrze, jakby mówił do ogółu.

~***~


-Żesz kurwa!- warknął, kiedy w okolicy rozległ się odgłos wystrzału. Nie będąc tego świadomym pochylił lekko głowę, jakby miało to go uratować od przypadkowego trafienia kulą z pistoletu. Bruno skrzywił się na twarzy. Tożsamość agresorów była mu obojętna. Co za różnica, czy znał, kojarzył, nienawidził. I tak trza było zabić, wszak atakował „karawanę”, której oni mieli strzec. Łowca nagród wiedział, że walka wręcz nie wchodzi w grę. Prędzej padłby poraniony jak sito niż trafiłby któregoś przeciwnika swym młotem. Plan jaki miał w głowie był prosty jak drzewiec jego młota. Miał zamiar jak najszybciej dobiec na tyły ostatniego wozu, za którym chciał się skryć, załadować kuszę, wycelować w któregoś z oponentów i oddać strzał. Ot cały sekret jego genialnego planu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline