Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2012, 21:38   #4
Luffy
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Carla obudziło łomotanie. Po chwili dało się je określić jako niewyobrażalny ból głowy spowodowany wczorajszym świętowaniem w karczmie nowej drogi życia. Mimo iż Gretch nie miał przyjaciół, znalazło się zadziwiająco dużo osób chętnych wypić z nim gorzałę za zdrowie księcia. Księcia… Wezwanie! Zamglony i obolały umysł zdołał przypomnieć mu o konieczności stawienia się dziś w garnizonie, powinien jeszcze zdążyć. Wstał, z trudem umył się w beczce i powstrzymując odruch wymiotny spojrzał na swoje odbicie w tafli wody.
Od dziś nie piję…

Znajomy komendant przywitał go i pouczył. Ostrzegał go przed jego przyszłymi podopiecznymi, jakoby dzikusami i skazańcami.
Gdybyś wiedział, że kiedyś byłem do nich tak podobny…- pomyślał Carl dalej uśmiechając się do żołnierza. Na młot Sigmara, jak go bolała głowa.

Gdy wyszedł na plac zobaczył ustawione oddziały i paru dowódców. Poprzedniego dnia zastanawiał się na wpół pijany jakim powinien być dowódcą, surowym, pobłażliwym czy może takim, który zastępuję matkę i ojca.

- Jedenasty oddział III regimentu Salkalten, wystąp!- krzyknął. Najbliższy niego oddział postąpił parę kroków. Nie tacy najgorsi, stoją prosto i w równych rzędach. Postanowił ich jednak trochę musztrować, żeby i on i oni wczuli się w swoje role. W tym samym czasie dziesiąty oddział również wykonywał polecenia dowódcy. Może mu się wydawało ale jego ludzie obrzucili tamtych wyzywającymi spojrzeniami.

- Spocznij! Baczność! W dwuszereguuu zbiórka przede mną!- O dziwo „chłopcy”, jak zaczął ich nazywać w myślach, wykonywali sprawnie polecenia. Ponownie zaczął się zastanawiać; surowy czy pobłażliwy. Matka czy ojciec?

-Żołnierze! Wiem, że większość z was jest tu nie z wyboru! Wiem, że inni chcą zarobić. A ja jestem po to, abyśmy wszyscy przeżyli i być może razem cieszyli się żołdem! Od dziś jestem waszym dowódcą, to znaczy że decyduję który z was śpi i kiedy śpi, od tego momentu nie macie prawa się wysrać w krzakach bez powiadomienia mnie o tym oraz otrzymaniu mojego pozwolenia. Walczcie jak na żołnierzy Imperium przystało a gwarantuję wam, że wyjdziemy z tego żywi i bogatsi o parę koron. Mam być z was dumny! Czy to jasne?

Nie usłyszał oczekiwanej wrzawy, więc krzyknął głośniej:
Czy to jasne?!- Teraz odzew jego ludzi był dużo żywszy niż poprzednio.

-Przed nami trzy dni ciężkiego marszu. Z góry ostrzegam, że jeśli ktoś będzie zostawał w tyle potraktuję to jako dezercję i tak jak dezercję ukarzę. Macie dziesięć minut na zebranie prowiantu, potem zarządzam wymarsz.
Oddział, rozejść się!


Wyruszyli z resztą oddziałów. Droga jak do tej pory nie sprawiała im kłopotów a sami żołnierze nie wyglądali jakby mieli uciekać kiedy tylko odwróci głowę. Carl szedł na czele kolumny wzywając każdego po kolei do siebie by zamienić z nim parę słów i poznać ich imiona. Gdy zaczęło się ściemniać wszystkie kolumny się zatrzymały.

-Hans, Alex, do mnie! Rozbijamy obozowisko. Wy dwaj pełnicie pierwszą wartę, zamieniacie się z Ottem i Walem. O wszystkim niepokojącym informujecie bezpośrednio mnie, jasne?
Następnie poszedł spotkać się z resztą dowódców z którymi jakoś nie poznał się w drodze.
Noc zapowiadała się na spokojną.
 
Luffy jest offline